Początki niezwykłego dżentelmena „Clifton. Tom 4”– recenzja komiksu

-

Brytyjczycy lubują się w postaciach niezwykle szarmanckich, inteligentnych, przystojnych i dostojnych szpiegów. Wszak to właśnie stamtąd pochodzą James Bond, Simon Templar czy Clifton. Co łączy te trzy postacie? Przede wszystkim styl i sposób bycia. Samotni, piekielnie skuteczni, stanowią wzór do naśladowania i mają smykałkę do pakowania się w tarapaty.
Archetyp agenta

Nie bez przyczyny przypomniałem we wstępie trzech panów. Wszystkie postacie powstały mniej więcej w tym samym czasie. Każda z nich zdobyła ogromną popularność nie tylko na wyspach, ale i na całym świecie. Wystarczy spojrzeć na liczbę filmów z Bondem, pełnometrażowe wersje Świętego i fakt, że Clifton ukazywał się do 2017 roku. Czyżby były agent MI5, z nienagannymi manierami i umiłowaniem do ekstrawaganckich aut, to recepta na hit? Patrząc na tych trzech panów, wydaje się, że tak.

Tom czwarty, a może pierwszy?

Wydawnictwo Egmont zdecydowało się zaprezentować nam postać Cliftona w nie chronologiczny sposób. Pierwszy album, który ukazał się w Polsce, pochodzi z lat osiemdziesiątych i prezentuje prace Turka i Bedu, a  scenarzystą tych historii był Bob de Groot. Drugi tom trzyma się linii czasowej, bowiem znajdziemy w nim opowieści z 1990-1995. Kolejne zbiorcze wydanie to dzieła Michela Rodrigue’a sprzed kilkunastu lat. Najnowszy komiks cofa nas do dalekiej przeszłości i początków niezwykle utalentowanego agenta.

Sześćdziesiąt lat minęło

Czwarty tom Cliftona zawiera historie pierwotnie publikowane w 1961 roku, na łamach czasopisma „Le Journal de Tintin”. Album rozpoczyna się niezwykle interesującym wstępem opisującym kulisy powstawania postaci oraz sylwetkę scenarzysty i rysownika – Raymonda Macherota. Bardzo cenię wydawnictwo Egmont za te materiały dodatkowe, które nie ograniczają się tylko do pokazania alternatywnych okładek czy wrzucenia krótkich przedmów. Dalej znajdziemy cztery historie: Śledztwa pułkownika Cliftona, Clifton w Nowym Jorku, Clifton i szpiedzy oraz Diaboliczne krasnale. Czas powstawania rysunków ujawnia się w kolorach, stylu i sposobie narracji scenarzysty. Widać, że edytor wykonał olbrzymią pracę, digitalizując rysunki Macherota i składając je w całość.

Przewidywalnie, ale stabilnie

Clifton to emerytowany agent wywiadu MI5, mieszkający wraz ze swoją gosposią w zacisznej wsi, gdzieś w centralnej Anglii. Wspaniała posiadłość, nienagannie utrzymana, pełna pamiątek i ciekawostek, i on. Cudowny, przystojny, wysoki i niezwykle szarmancki dżentelmen. Poruszający się wszędzie i zawsze swoim majestatycznym kabrioletem. Czy zima, czy deszcz dach w aucie jest zawsze opuszczony. Clifton udziela się także dla lokalnej społeczności, prowadzi bowiem drużynę skautów, których uczy, jak być honorowym i dobrym obywatelem. Człowiek orkiestra nie do końca może zaakceptować swoją bierność zawodową. W związku z posiadaną, świetną renomą jest ciągle proszony o pomoc w rozwiązywaniu różnych kryminalnych zagadek. Clifton nigdy nie odmawia i bawi się w detektywa amatora przy każdej nadarzającej się okazji.

Właśnie w taki sposób Macherot prezentuje nam głównego bohatera, który chetnie rzuca się w wir poszukiwań, pościgów i bójek. Wykorzystując swoje szpiegowskie zaplecze, łut szczęścia i niezwykły zmysł obserwacji, dąży do rozwiązania zagadek. Styl pracy Cliftona określiłbym jako miks działania kilku znanych popkulturowo postaci. Dar obserwacji niczym Holmes, szarmanckość i szybkość jak u Bonda i sporo szczęścia i naiwności niczym u Archera. Taki Kingsman, ale bez krwi i dla młodszego odbiorcy. Macie już obraz?

Historie w albumie właśnie takie są. Krótkie wprowadzenie w sytuację, intensywne śledztwo i satysfakcjonujące zakończenie. To wszystko doprawione szczyptą humoru, ale i przesłaniem dotyczącym tego, co jest dobre, a co złe. Trochę naiwne, jednak czytając te historie należy wziąć pod uwagę, że postać i jej przygody ukazywały się w czasopiśmie. Przygody musiały być szybkie, krótkie i treściwe.

Wrażenia

Uwielbiam Cliftona jako postać. Jest świetnie napisana, z pomysłem i bardzo dobrze pasuje do plejady angielskich wielkich szpiegów. Ten album trąci jednak myszką. Może nie graficznie, bo ta warstwa jest świetna i ciężko jej coś zarzucić. To scenariusz powoduje, że czuć, iż komiks powstał sześćdziesiąt lat temu. Lektura komiksu jest niczym oglądanie starych filmów. Owszem bawią one swoją naiwnością i klimatem, ale widać po nich upływ czasu. Bardzo podoba mi się decyzja o wspieraniu i dostarczaniu czytelnikom treści, które odchodzą powoli w zapomnienie. Wszak to komiksowy kanon i każdy szanujący się fan powinien go znać.

Trochę żałuję, że album jest krótki i szybko się go czyta. Brakuje mi jeszcze jednego lub dwóch opowiadań, to przybliżałoby komiks do trzech wydanych wcześniej.  Niemniej jednak bawiłem się świetnie i polecam każdemu kto nie zna Cliftona. Być może i wy polubicie tego niezwykłego dżentelmena.

Początki niezwykłego dżentelmena „Clifton. Tom 4”– recenzja komiksuTytuł: Clifton. Tom 4

Autor: Raymond Macherot

Ilustrator: Raymond Macherot

Liczba stron: 144

Wydawnictwo: Egmont

Więcej informacji TUTAJ

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

„Clifton. Tom 4” to powrót do przeszłości i możliwość poznania początków niezwykle utalentowanego byłego szpiega.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Clifton. Tom 4” to powrót do przeszłości i możliwość poznania początków niezwykle utalentowanego byłego szpiega. Początki niezwykłego dżentelmena „Clifton. Tom 4”– recenzja komiksu