Wreszcie nadszedł ten czas: nie spodziewałem, się, że dożyję takiej chwili. W moim cudownym, nadwiślańskim kraju, kiedy szczyty oglądalności osiągają filmy Patryka Vegi oraz 365 dni, do oficjalnej kinowej dystrybucji trafił film anime. A na dodatek otrzymał pełny polski dubbing!
Oczywiście, nie mogło obyć się bez problemów.
Zamieszanie
O Belle pierwszy raz przeczytałem przy okazji newsów z festiwalu w Cannes, gdzie film ten zakończył się kilkunastominutową owacją publiczności. W sumie, nic dziwnego: jeśli za reżyserię odpowiada nominowany do Oscara twórca Mirai i Wilczych dzieci Mamoru Hosoda… nie mogło być inaczej.
Niedługo później, jako mieszkańca województwa dolnośląskiego, zaskoczyło mnie wrocławskie Kino Nowe Horyzonty, wliczając Belle do „8. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Kino Dzieci”. Potem poszczególne produkcje udostępniono online za opłatą, po czym szybko je zdjęto, bo (o zgrozo!) ludzie zaczęli pobierać je nielegalnie. Nie wiem, co stało za logiką takiego ruchu, ale mam nadzieję, że do podobnych wniosków nie dojdą choćby Disney + czy Netflix, bo musieliby natychmiastowo zamknąć swoje serwisy. Gdy już skończyłem złorzeczyć i zacząłem szukać informacji o przyszłym wydaniu DVD… Stało się, w kwietniu ogólnopolska premiera. Cuda istnieją.
Nerwica
To nie koniec marudzenia, przepraszam. Ponieważ teraz, po seansie, mam pewność co do moich wcześniejszych podejrzeń: to nie jest produkcja dla dzieci! Drodzy panowie i panie odpowiadający za dystrybucję, film animowany to nie to samo, co film anime! Na miłość bogów, już dawno nie wyszedłem z sali kinowej tak bardzo przytłoczony ogromem emocji. Współczułem, żałowałem, płakałem, tęskniłem, martwiłem się, śmiałem i kochałem razem z bohaterami przez bite dwie godziny. Nie żałuję ani jednej minuty spędzonej w średnio wygodnym fotelu. Ale choćby grupka „młodych nastolatków” siedząca dwa rzędy niżej wynudziła się strasznie. Dlaczego? Powtarzam: to nie jest film dla dzieci! Żeby dobrze przyporządkować produkcję wiekowo, należy ją obejrzeć, a potem dodatkowo zerknąć na screeny i przeczytać streszczenie fabuły. Głównym wątkiem są media społecznościowe, więc nikogo dorosłego to nie zainteresuje? Ktoś sprawdził reżysera tego dzieła i jego dotychczasowy dorobek? Szczerze wątpię.
Tło
No dobrze, ale zapewne chcielibyście się choć po krótce dowiedzieć o historii tu przedstawionej, prawda? Cóż, to nie jest pierwszy lepszy shoen czy shoujo, to pełnoprawny film z rozbudowanym głównym wątkiem, dobrze zarysowanymi postaciami oraz wiarygodnym tłem, mający stosunkowo niewiele fabularnych dziur.
Otóż nastoletnia Suzu zmaga się z nieprzepracowaną traumą po śmierci matki. Przyznacie, zaczyna się poważnie. Dziewczyna, by niejako uwolnić się od przytłaczając szkolnej rzeczywistości, za namową przyjaciółki zakłada konto w „U”. Serwis ten przenosi zmysły użytkownika do cyfrowego świata, gdzie może on, za pomocą swojego nowego awatara, zacząć nowe życie, choć aplikacja tworzy wygląd postaci na podstawie „aktualnych danych biometrycznych”.
Odpływamy tu w daleką futurystykę, ale prawdopodobnie za kilkadziesiąt lat tak właśnie będzie wyglądać Metawersum pana Zuckenberga. Wspomnicie moje słowa.
Podział
Suzu skanuje więc swoją piegowatą twarz i jako różowowłosa piękność Bell, pojawia się w świecie U. Początkowo używa wirtualnej rzeczywistości by przełamać strach przed śpiewaniem, jednak jej uroda i talent przyciągają masę fanów. Nieśmiała nastolatka staje się cyfrową gwiazdą – do czasu, aż jeden z koncertów przerywa Bestia: brutalny potwór o zniekształconym wyglądzie. Dziewczyna postanawia mu pomóc, ale najpierw musi odnaleźć ukryty zamek i pokonać ścigających stwora strażników…
Podobieństwo do klasycznej historii Pięknej i Bestii nie jest tu przypadkowe i nikt się go nie wypiera. Jednakże tylko rdzeń baśni stał się źródłem inspiracji, podobnie zresztą jak w Ziarnie Prawdy Sapkowskiego. Fabuła rozdwaja się tu na dwa światy, a prawdę o podwójnej naturze Suzu zna (początkowo) tylko jej najbliższa przyjaciółka/manager. Rzeczywistość w postaci kolegów i koleżanek ze szkoły oraz rodzinnego kryzysu nie daje o sobie zapomnieć. Pierwsza miłość wciąż pyta „Czy wszystko w porządku?”, smutny ojciec nieporadnie próbuje porozumieć się z córką wciąż pogrążoną w żałobie i trochę także złą na zmarłą matkę, a równolegle świat U przynosi sławę i twórczą wolność. Czy da się pogodzić tak dwie bogate w treść rzeczywistości? A co, jeśli jedną z nich trzeba będzie poświęcić?
Cudo
Już pierwsza scena filmu (niejako wyrwana z dalszej części fabuły) oszołomiła mnie swym rozmachem – Bell płynąca poprzez cyfrowy świat, tak żywo nasycony barwami, jak to tylko możliwe. Dookoła mnóstwo innych awatarów, równie krzykliwie różnorodnych i kolorowych, a wszystko to zamknięte w tak zwanym „rysowanym 3D”, czyli animowanej o dodatkowy wymiar standardowej kresce. O ile w typowym filmie tego rodzaju mogłoby to uchodzić za tani i w dodatku niezbyt urodziwy zabieg, tak tu nadaje wirtualnemu światu niespodziewanego piękna. Ale też zaskakującej obcości, ponieważ gdy przenosimy się do codziennego życia Suzu, warstwa graficzna przechodzi w wygląd znany większości choćby z dzieł studia Ghibli. Zaokrąglone kontury postaci, delikatnie tylko niedopracowane tła, wynoszące na pierwszy plan szczegóły bliżej „kamery”, a wszystko to spowite ciepłymi, wręcz pastelowymi barwami. Całość zachwyca nie tylko osobno, ale też właśnie dzięki temu intrygującemu kontrastowi.
A co do ścieżki dźwiękowej: Suzu potrafi śpiewać, a muzyka to jej wielka pasja. Twórcy nie mogli więc pójść na kompromisy pod względem aktorki głosowej dla głównej bohaterki. Do tej roli wybrana została Kaho Nakamura – piosenkarka. Dość napisać, że z utęsknieniem czekam na wydanie oficjalnego soundtracku z tej produkcji, by móc słuchać go aż do zniszczenia płyty. Muzyka w Belle to po prostu cudowne doświadczenie, zawsze idealnie dopełniające scen wizualnych. Zapewne domyśliliście się, że mam na myśli wersję oryginalną: film oglądałem z japońską ścieżką, tak jak bogowie anime przykazali. Z niechęcią spoglądałem na polski dubbing, ale redaktorski obowiązek zmusił mnie do sprawdzenia, jak w roli Suzu/Bell poradziła sobie Daria Zawiałow. Muszę przyznać, sam zdziwiony własnym zdaniem: wyszło naprawdę całkiem nieźle. W zasadzie nawet zaskakująco świetnie. Obejrzawszy kilka oficjalnie udostępnionych scen, z czystym sumieniem nie będę nikomu odradzał seansu w naszej rodzimej wersji językowej. A to naprawdę komplement.
Podsumowanie
Puenty nie będzie, bo i tak już się zbytnio rozpisałem. Ten film to arcydzieło kinematografii anime, zarówno pod względem fabularnym, wizualnym jak i dźwiękowym. Osoby poniżej dwudziestego roku życia, które dotychczas nie zaznały w życiu prawdziwej straty, odrzucenia, bądź miłości, nic z niego nie zrozumieją. Reszta wyjdzie z seansu z uśmiechem mokrym od łez wzruszenia.
Tytuł oryginalny: Belle
Reżyseria: Mamoru Hosoda
Rok premiery: 2022
Czas trwania: 2 godziny 5 minut