Gra planszowa Parki od Albi to pięknie wydana planszówka, w której wcielicie się w turystów odwiedzających parki narodowe Ameryki Północnej. Przemierzycie Stany Zjednoczone wzdłuż oraz wszerz i poznacie najciekawsze miejsca w USA. Zatem nie przedłużając, pakujmy plecaki i ruszajmy na tę niecodzienną wyprawę.
Poznajcie dziką Amerykę
Parki to projekt, który powstał we współpracy Fifty-Nine Park z wydawcą Keymaster Games. Wszystkie ilustracje, jakie znajdują się w grze, zostały przygotowane przez czterdziestu artystów z całego świata. Ta inicjatywa miała na celu przedstawienie w unikatowych printach parków narodowych Stanów Zjednoczonych. W Polsce planszówka ukazała się za sprawą wydawnictwa Albi. Warto wspomnieć, iż na naszym rodzimym rynku wraz z premierą podstawki Parków pojawił się również dodatek Po zmierzchu, wprowadzający do rozgrywki nowe karty oraz akcje. Ja do niniejszej recenzji otrzymałam podstawową wersję gry, ale już wiem, że z pewnością zaopatrzę się w jej rozszerzenie.
Jedna partia w Parki to około godziny, czasem odrobinę mniej. Do stołu zaprosić można do pięciu graczy, jak również spróbować swoich sił w wariancie jednoosobowym.
Pudełko skarbów
Pudełko Parków jest stosunkowo małe, mając na uwadze liczbę znajdujących się w nim komponentów. Wypełnione dosłownie po brzegi, skrywa w sobie mnóstwo zawartości. Znajdziecie w nim dwa podajniki na zasoby takie jak: drewniane żetony oraz fotografie. Nie zabrakło również pięknie zaprojektowanych kart wszelakiego zastosowania, ale na największą uwagę zasługują te kartoniki, na których umieszczono ilustracje prezentujące parki narodowe USA. Jak wspominałam, do pracy nad grą zaangażowano kilkudziesięciu artystów, dlatego każdy obraz umieszony na danej karcie odznacza się nieco inną stylistyką. To w żaden sposób nie ujmuje planszówce, wręcz przeciwnie, talia parków to niezwykła podróż po najskrytszych miejscach dzikiej Ameryki. W pudełku znajdziecie również metalowy znacznik pierwszego gracza, planszę główną, kafelki szlaku i ognisk oraz instrukcję.
Witamy w parku
Parki jedynie na początku mogą wydawać się nieco zawiłe, wynika to w mojej ocenie z dużej porcji możliwości wykonywanych akcji, które należy odpowiednio zaplanować i skoordynować. Główna plansza została podzielona na kilka obszarów: parków, tam pojawią się karty odwiedzanych miejsc; manierek, sezonów oraz ekwipunku. Znalazła się nawet krótka „ściąga” w formie piktogramów przypominająca przebieg gry. Ułożenie, jak i rozmieszczenie wszystkich elementów jest czytelne i nie powinno nikomu sprawiać problemów z odnalezieniem się podczas rozgrywki.
Na początku każdej partii należy przygotować również szlak, który przemierzać będą turyści. Każdy z graczy ma do dyspozycji dwóch obozowiczów w formie drewnianych meepli w wybranym przez siebie kolorze. Oprócz tego wszyscy uczestnicy otrzymują kafelek ogniska – miejsca spoczynku ich podróżnych. Dodatkowym elementem startowym są karty lat, a pisząc prościej, ukrytych celów do spełniania, aby na koniec zdobyć dodatkowe oczka zwycięstwa. Gracze otrzymują dwa takie kartoniki i wybierają jeden z nich. Jedna partia składa się z czterech rund, zwanych sezonami.
Ruszamy na szlak
Podczas tury turyści mogą przemieszczać się po szlaku do wskazanych przez siebie punktów. Na ich drodze pojawią się miejsca, w których pozyskają zasoby lub aktywują jakąś akcję. Zasada poruszania się po torze jest prosta – jeśli jakiś meepel znajduje się na wybranym przez nas kafelku, nie możemy udać się w zajmowane przez niego pole. Jedynym wyjściem zostaje podróż do innego obszaru lub wykorzystanie ogniska, które resetuje się dopiero wtedy, gdy jeden z naszych pionów dotrze do końca szlaku. Podoba mi się zaimplementowana mechanika, wprowadza ona dużą interakcję i silnie odczuwaną rywalizację między graczami. Po pierwsze: można w ten sposób blokować siebie nawzajem, po drugie: kto pierwszy znajdzie się na niektórych polach, uzyska niekiedy bonusowe znaczniki zasobów lub zgarnie lepsze karty, na przykład parku czy ekwipunku.
Co jeszcze mamy do wyboru, oprócz przechadzania się po szlaku i zbieraniu ‘surowców’? Otóż, wszystkie pozyskane znaczniki będziemy wykorzystywali do odwiedzania lub rezerwowania parków, wykupu dodatkowego wyposażenia, dającego dużo ciekawych perków, zdobywania i napełniania manierek, a nawet do pstrykania zdjęć. Jednakże aby wykonać te akcje, należy umieścić swojego turystę w odpowiednim miejscu na torze.
Coś Ty tu zmalował? „Canvas” – recenzja gry planszowej
Sposobów na punktowanie nie ma tu za wiele, bowiem skupić musimy się głównie na odwiedzinach parków. Karty miejsc posiadają różne wymagania do spełnienia, aby móc się do nich udać. Naturalnie wygląda to tak, że im bardziej skomplikowana kombinacja zasobów, tym wyżej punktowany rezerwat staje się dostępny. Wynik końcowy będzie zatem sumą zdobytych oczek na uzyskanych kartonikach parków. Istnieją jeszcze trzy sposoby na polepszenie swojego ostatecznego rezultatu. Podczas rozgrywki mamy szanse na robienie zdjęć – każda wykonana fotografia to jeden dodatkowy punkt. Nie zapominajmy również o kartach lat, czyli ukrytych celach wybieranych na początku. Każdy z uczestników będzie posiadał inne osiągnięcia do wypełnienia, jednak wartości tych zadań wydają się podobne. Ostatnia okazja na zgarnięcie bonusowego oczka to posiadanie na koniec gry znacznika pierwszego gracza.
Jak widać, najlepiej jednak skupić się na odwiedzinach w „drogich” parkach oraz, od czasu do czasu, pstrykaniu zdjęć. Choć przyznaję, że dostrzegałam już różne strategie. Naturalnie wygrywa gracz z największą liczbą punktów.
Co robimy w tym parku?
Jak wspomniałam, mechanika Parków bardzo przypadła mi do gustu. Samo poruszanie się po torze szlaku wymaga od graczy przemyślanych ruchów i często umiejętnego blokowania przeciwnika. Ważne jest także dobre skoordynowanie swoich akcji, ponieważ nie możemy na przykład zbierać zasobów bez końca i wybierać najdroższych miejsc. Istnieje zasada, iż maksymalna liczba posiadanych znaczników to dwanaście, więc albo je rozsądnie wykorzystamy w międzyczasie, albo zostaniemy zmuszeni oddać nad stan. Swoisty wyścig po najlepsze parki również dodaje odrobiny adrenaliny, w związku z tym nie liczcie, że będzie to pełen relaksu spacer po szlaku, a raczej pełna emocji podróż po dzikiej Ameryce. Wyjątkiem jednak jest pierwsza runda w danej partii, ponieważ na początku gry działania skupimy raczej na pozyskiwaniu zasobów, ewentualnie ulepszaniu wyposażenia. Dlatego też sezon wiosenny wydawać się może odrobinę mało ekscytujący i kończący się zbyt szybko.
Zbieranie ekwipunku i ‘ulepszanie’ swoich turystów również przypadło mi do gustu. Często w swoich rozgrywkach inwestowałam właśnie w bonusowe wyposażenie, ponieważ znacznie ułatwiało odwiedzanie coraz to droższych miejsc. Co ciekawe, zasady w żaden sposób nie ograniczają liczby zakupionych przedmiotów, więc możemy pozyskać ich tyle, ile chcemy. Na pewnym etapie gry samo posiadanie takich dodatkowych perków umożliwiało zwiedzenie danego rezerwatu bez ponoszenia kosztów.
Nie zapominajmy o manierkach, które także mają interesujący wpływ na rozgrywkę. Pozwalają nieraz na pozyskanie bonusowych żetonów zasobów, gdy zostaną napełnione. Co najciekawsze, nie może to być woda, którą obecnie posiadamy, tylko świeża, zdobyta na szlaku.
Samotna wędrówka
Planszówka posiada także tryb jednoosobowy, w którym wirtualnymi przeciwnikami są strażnicy parkowi. Cel takiego wariantu pozostaje niezmienny, należy zdobyć jak największą liczbę punktów na koniec rozgrywki, ale tu również nie możemy liczyć na spokojną wędrówkę. Oponenci podobnie do nas poruszają się po szlaku, natomiast ich talia wywołuje różne wydarzenia. Osobiście rzadko sięgam po grę, aby w samotności rzucić wyzwanie nierzeczywistemu przeciwnikowi, dlatego też nie jestem fanką trybów solo. Niemniej doceniam ten wprowadzony do Parków. Nie mam poczucia, iż został on ‘doklejony’ na siłę, jak to niekiedy bywa w planszówkach.
Piękne widoki
Tytuł od wydawnictwa Albi nie zawodzi pod względem jakości i wykonania. Pamiętajmy, że na polską premierę musieliśmy nieco dłużej poczekać niż pierwotnie zostało to zapowiedziane. Gra miała pojawić się w październiku ubiegłego roku, jednak zapewniam – warto było czekać. Parki prezentują się wyśmienicie, ilustracje zdobiące karty oraz okładkę robią wrażenie.
To z pewnością udana propozycja rodzinna z rodzaju worker placement. Jej zasady są jasne i łatwe do zapamiętania. Moim zdaniem już po krótkim wprowadzeniu współgraczy śmiało można rozpoczynać zabawę, a wraz kolejnymi rundami wszyscy zrozumieją panujące tu reguły.
Tytuł: Parki
Liczba graczy: 1-5
Wiek: 10+
Czas rozgrywki: 60+ minut
Wydawnictwo: Albi
Za przekazanie gry planszowej Parki do recenzji dziękujemy wydawnictwu Albi, więcej o grze przeczytacie tutaj: