Dzień dobry, mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Czy mogę zająć wam chwilkę i przedstawić moją religię? Choć to trochę za duże słowo… Kult? Sektę…? Nie, to brzmi zbyt pejoratywnie. Może… Wyznanie – tak, to dobre określenie. Zamiast kościołów mamy kina, choć ostatnio zyskały na popularności domowe kapliczki. Świętą księgą może zostać praktycznie każda, kwestia gustu. A bogów, półbogów, duchów, demonów i innych nadprzyrodzonych kreatur mamy pod dostatkiem, jest więc na kogo złorzeczyć i prosić o pomoc. Zainteresowani?
Wszyscy się (na razie) kumplujemy, ale w polskim prawie istnieje coś takiego jak „obraza uczuć religijnych”. Powtórzę więc formułkę z pierwszej części (powinniście tam zajrzeć, jeśli nie za bardzo wiecie, o co tu chodzi): tekst ma charakter humorystyczny, a ja szanuję wszystkie religie, zarówno te obecne, jak i przeszłe oraz przyszłe.
Skoro już przypomnieliśmy sobie oczywistości, najwyższa pora przejść do przedstawienia kolejnych Bogów Popkultury: zostało ich jeszcze całkiem sporo.
Hrabia Monte Christo
Nie mylić z Edmundem Dantesem: różnica jest mniej więcej taka, jak pomiędzy Anakinem Skywalkerem a Darthem Vaderem. Stworzony przez pisarza Alexandre’a Dumasa, choć legenda głosi, iż istniał naprawdę pod wieloma różnymi imionami. Bóg Zemsty przez duże „z”. Nie wtrąca się w głupie kawały, robione na złość koleżance w pracy, czy w chęć porysowania samochodu niewiernemu mężowi. On pomaga wykreować plany wymagające odwagi, intelektu i sprytu: dodatkowe środki finansowe pomogą, ale wbrew obiegowej opinii, nie są niezbędne. Ostrożnie jednak z modłami — jeśli Hrabia ich wysłucha, pomysły przez niego podsunięte mogą okazać się katastrofalne w skutkach.
Rodion Romanowicz Raskolnikow
Potocznie po prostu: „Raskolnikow”. Ma wiele różnych imion: Bóg Żalu, Pokuta, Nieustępliwa Kara, czasem nazywany także Sumieniem. Zrodzony z czystego bólu swego literackiego pierwowzoru, opuścił Zbrodnię i Karę Dostojewskiego i zyskał samoświadomość. Choć nie pełną: to bóstwo-pasożyt — w każdej chwili musi „żerować” przynajmniej na jednym człowieku. Modły do niego ślą wyłącznie ludzie już z nim związani jakimś nieetycznym działaniem: na przykład ci, którzy dali się ponieść pomysłom wyżej opisanego Hrabiego. Jeśli ujrzy w głębi twej duszy skruchę, pomoże zrozumieć swe błędy i pozbyć się wewnętrznego żalu. Jednak gdy nie doczeka się wyznana winy, poprzez omamy może doprowadzić nawet do szaleństwa.
>> Polecamy: Bogowie popkultury, czyli do kogo słać modły <<
Lara Croft i Indiana Jones
Rodzeństwo półbogów, owoc miłości Phileasa Fogga – Boga poszukiwaczy przygód, oraz nieznanej z imienia śmiertelniczki. Przed długi czas mylnie uważani za jedną istotę, łączącą w sobie zarówno męskie jak i żeńskie cechy. Należą do tak zwanej generacji „X”: bóstw nowego pokolenia, czerpiących swą siłę nie tylko z literatury czy filmów, ale także z gier komputerowych. Wykorzystują część zdolności ojca (o nim więcej znajdziecie w pierwszej części), nie bojąc się przy tym aktywnie wpływać na losy świata. Czasem wyostrzą coś na zdjęciach satelitarnych, niekiedy pomogą rozszyfrować starożytny język… Swą najtroskliwszą opieką otaczają archeologów i odkrywców marzących o wielkiej sławie.
Sherules Poiromes
Imię trudne do wymówienia, a jeszcze trudniejsze do zapamiętania: jestem tego świadom. Dlatego też rzadko używane. Dwugłowego patrona detektywów i wszelkiej kryminalistyki tytułuje się zazwyczaj zwracając bezpośrednio do konkretnej osobowości: Sherlocka Holmesa bądź Herculesa Poirota. Jest to błędem, ale bóstwo przywykło już do modłów takiego rodzaju. Zawsze gotowy rzucić promień światła na przeoczoną wskazówkę na miejscu zbrodni, z chęcią podsunie też odpowiednie pytanie, by rozwiązać podejrzanemu język. Niewiele osób wie, iż jedna z głów skrywa w sobie drugą podświadomość: pannę Jane Marple, sprzyjającą przede wszystkim śledczym amatorom. Policjantom zaleca się wznoszenie modłów do własnego bóstwa i niezawracania głów Sherulesowi Poiromesowi: ale o tym w następnym akapicie.
Samuel Vimes
Terry Prachett prawdopodobnie został naznaczony, ponieważ jego pióro narodziło aż dwa pełnoprawne bóstwa. Śmierć omówimy jednak kiedy indziej: teraz, tak jak wspomniałem, patron policjantów. Ale także strażników miejskich, gwardzistów pałacowych i tak dalej. Wszelkich służbistów, chcących chronić społeczeństwo, lecz niekoniecznie dla niego zginąć. No bo powiedzmy sobie szczerze: ze smokiem to powinien walczyć bohater, a nie odziani w lekką zbroję żołnierze, na co dzień strzegący królewskiego ogrodu. A do napadu na bank należałoby wezwać nie dzielnicowego, lecz oddział komandosów, prawda? Vimes to rozumie i chroni swych podopiecznych przed głupimi pomysłami. Bardzo często jednak „głupota” myli mu się z „odwagą”, a na dodatek nie akceptuje zbrodni bez kary. Trzeba przyznać, taki sobie z niego opiekun. No ale jak się nie ma, co się lubi…
Mały Książę
Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Jeśli dziecko, wskutek przeczytania zbyt wielu książek za młodu odkryje je (nawet przypadkiem), zostaje przeklęte. Otrzymuje tytuły „dojrzałego jak na swój wiek”, „nad wyraz inteligentnego” czy też „uzdolnionego, lecz skromnego”. Bardzo często odbija się to na jego dorosłym życiu, poprzez alienację społeczeństwa czytającego średnio trzy czwarte książki rocznie. W rekonwalescencji muszą zazwyczaj pomóc inne bóstwa, zwłaszcza opiekuńcze duchy. W gruncie rzeczy Mały Książę nie jest jednak złym Bogiem: patronuje filozofom, pomaga młodym czytelnikom rozbudzić ciekawość świata. Często jednak przesadza w swych podszeptach, przez co nieprzychylni wyznawcy określają go „Marudzącym Bachorem z Chwastem”.
Do końca daleko
Zapomniałem szerzej rozpisać się o opiekuńczych Duchach, zwłaszcza tym maczającym swe palce przy serialu Mandalorian. Obiecałem też sobie wspomnieć o półbogach, obdarzonych swymi mocami jeszcze za życia… Zwłaszcza w kontekście krajów, z których się wywodzą. No nic, najwyraźniej niedługo powstanie trzecia część „Boskiego Panteonu”. Może nawet znajdę w niej trochę miejsca na popkulturowe demony?