Pani weterynarz na tropie. „W jak morderstwo” — recenzja filmu

-

Niekiedy potrzebujemy spędzić czas na seansie lekkiego filmu, który pozwoli nam oderwać się od szarej codzienności i chociaż na chwilę zapomnieć o problemach. Naprzeciw naszym oczekiwaniom wychodzą twórcy komedii kryminalnych. Nie brakuje w nich, rzecz jasna, trupów, ale sceny z ich udziałem są przeplatane humorystycznymi dialogami i wydarzeniami. Czy warto więc poświęcić czas temu konkretnemu tytułowi?
Ofiara w krzakach i…

Główną bohaterką tej produkcji jest Magda, mieszkająca w niewielkiej miejscowości pod Warszawą, to jest Podkowie Leśnej. Swoje życie już dawno podporządkowała dzieciom i mężowi (chociaż akurat o tym ostatnim to wolałabym na razie zapomnieć). Pewnego wieczoru, spacerując ze ukochanym psem, kobieta natrafia na makabryczne znalezisko, zwłoki młodej kobiety. Co zaskakujące, na szyi zmarłej znajduje się naszyjnik z literką W, a taki sam nosiła dawna przyjaciółka protagonistki, Weronika, która kilkanaście lat temu zaginęła. Magda od razu rozpoczyna swoje prywatne śledztwo, zaś tuż za rogiem czai się morderca… Nikt nie może czuć się już bezpieczny w Podkowie Leśnej. 

Aktorzy byli świetni

Muszę przyznać, że gra aktorska mnie nie zawiodła, a wręcz przeciwnie, nawet miło zaskoczyła. Zawsze do polskich produkcji podchodzę niczym pies do jeża, a tu po raz kolejny okazało się, że my również potrafimy stworzyć porządny film. W rolach głównych widz zobaczy na przykład Pawła Domagałę, jako policjanta. Myślę, że jego postać posłużyła w tym tytule jako element humorystyczny, odciągający nieco uwagę od głównej fabuły i ukazujący w krzywym zwierciadle pracę naszych polskich służb mundurowych (proszę się tylko nie obrażać!). 

Pani weterynarz na tropie. „W jak morderstwo” — recenzja filmu
Kadr z filmu „W jak morderstwo”/ ©Next Film

Magdę zagrała Anna Smołowik. Polubiłam ją od razu. I chociaż jej twarz kojarzę, to dla mnie była niczym powiew świeżości, bowiem rzadko ją widuję w telewizji. Swoją postać ukazała jako ciepłą, pełną empatii kobietę, która ma na głowie cały dom. Jej męża za to znienawidziłam od pierwszych scen, gdyż został ukazany jako stereotypowy facet uważający, że on zajmuje się zarabianiem pieniędzy i na tym jego rola się kończy. Nie opiekował się dziećmi, a kiedy miał je na przykład gdzieś zawieźć, to krzyczał, żeby mu tapicerki przypadkiem nie zniszczyły, nie prał, nie gotował, nie sprzątał. Siedział wiecznie na kanapie, popijał dobry alkohol i zajadał się przekąskami. Albo wychodził na biznesowe spotkania. 

Olga Sarzyński w roli najlepszej przyjaciółki Magdy sprawdziła się wyśmienicie, sama chciałabym mieć taką zwariowaną bratnią duszę. Zagrała tak przekonująco, że aż czułam bijące od niej ciepło i dobrą energię. 

Piotr Adamczyk jako wróżbita nie przemówił do mnie za bardzo, jego rola okazała się sztampowa i jakaś taka nijaka. Może było to spowodowane też tym, że akurat tego aktora to widać praktycznie w każdym polskim filmie. 

Inni zagrali poprawnie, chociaż ich role jakoś mocno nie wyróżniły się na tle pozostałych. 

Niczym legendarna Agatha Christie

Pomysł na osadzenie fabuły w małej miejscowości, w której dosłownie każdy zna każdego, od razu kojarzy się z twórczością Agathy Christie. W filmie W jak morderstwo, podobnie jak i u królowej kryminału, jest jeden morderca, zaś wszyscy mieszkańcy są podejrzani. Nikt nie czuje się tutaj bezpieczny, zaś sprawca może zaatakować ponownie. 

Pani weterynarz na tropie. „W jak morderstwo” — recenzja filmu
Kadr z filmu „W jak morderstwo”/ ©Next Film
Trochę inaczej niż w książce

Nie chcę zdradzać za bardzo fabuły, ale pewne elementy zostały inaczej przedstawione w książce, a inaczej w filmie. Chociażby taki detal jak kolor sukienki głównej bohaterki, gdzie w tym pierwszym nośniku kultury był on czerwony, zaś w drugim żółty. Naszyjnik ofiary również różnił się wyglądem. No i co najbardziej mi przeszkadzało, to koligacje pomiędzy policjantem a najlepszą przyjaciółką Magdy. W książce żyli oni w małżeństwie, zaś w filmie jako rodzeństwo. Ale pojawiło się również coś, co bardziej spodobało mi się w produkcji niż wersji papierowej, a mianowicie zakończenie w tym pierwszym było ono jakieś takie weselsze i bardziej życiowe. Do tego stopnia, że na mojej twarzy pojawił się nawet uśmiech. 

A minusem było…

Ciężko wymienić mi w tym przypadku jakąkolwiek wadę, ponieważ bardzo lubię tego typu produkcje. W moim odczuciu film trwał za krótko, mogłabym go oglądać nawet i dwie godziny, a i tak bym nie odczuła znużenia. 

Podsumowanie

W jak morderstwo to trzymająca w napięciu komedia kryminalna, opowiadająca o sympatycznej i zabawnej Magdzie, która pewnego dnia natrafia na zwłoki. Od tego czasu jej życie, zarówno prywatne, jak i zawodowe, zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. To przyjemna alternatywa dla kogoś, kto nie lubi czytać książek albo jeszcze nie do końca przekonał się do komedii kryminalnych. Jest trup, śmiech i zaskakujące zwroty akcji. 

Pani weterynarz na tropie. „W jak morderstwo” — recenzja filmu

 

Reżyseria: Piotr Mularuk

Rok premiery: 2021

Czas trwania: 1 godzina 45 minut

GrafikaNext Film

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

"W jak morderstwo" to przykład, jak należy tworzyć polskie filmy. Nie ma tu miejsca na nudę, jest przyjemna w odbiorze. Stanowi dobrą alternatywę dla osób, które nie lubią czytać książek.
Paulina Korek
Paulina Korekhttp://zaczytanapanna.blogspot.com
Bez pamięci oddała się czytaniu książek. Zadowoli ją dosłownie każdy gatunek, byle tylko treść była wciągająca. Nie oznacza to wcale, że nie ma swoich ulubionych gatunków. Należą do nich: kryminały, thrillery, romanse, erotyki, horrory. Po skandynawskich autorów sięga już w ciemno. Oprócz literatury jej pasjami są także filmy, zwierzęta, podróże oraz odwiedzanie wszelkich wydarzeń z tym związanych. W przyszłości chciałaby napisać własną książkę.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

"W jak morderstwo" to przykład, jak należy tworzyć polskie filmy. Nie ma tu miejsca na nudę, jest przyjemna w odbiorze. Stanowi dobrą alternatywę dla osób, które nie lubią czytać książek. Pani weterynarz na tropie. „W jak morderstwo” — recenzja filmu