– Przecież nie sposób żyć tak, żeby niczego nie żałować. Czasami… mrok nie jest taki zły. Niektóre rzeczy można dostrzec tylko w ciemnościach.
– Na przykład co?
– Na przykład gwiazdy.Sahara, Pani Itsuya
Musicie przyznać, niby kontekst ten sam, ale brzmi to dużo lepiej niż: „w dzień nie szukaj gwiazd, one nocą są”.
Bez wstępów
Już pierwsze strony tomiku Pani Itsuya wrzucają czytelnika na głęboką wodę. Po rozwodzie rodziców, nastoletni Toka próbuje odnaleźć swoje miejsce w świecie. Zarówno ojciec, jak i matka, założyli już nowe rodziny, spychając niejako swe pierwsze dziecko na drugi plan. Gimnazjalista przenosi się więc do cierpiącej na początki demencji owdowiałej cioci. Niestety, nie może zbyt długo cieszyć się jej towarzystwem – ta, dla własnego bezpieczeństwa, zostaje umieszczona w ośrodku opiekuńczym. A że Tako musi się gdzieś podziać, ląduje na stancji u nauczycielki plastyki.
Na szczęście klimat całej historii nie skręca w tym momencie w jakieś nietypowe rejony (choć biorąc pod uwagę niektóre tytuły, bardzo typowe). Chłopak był już całkowicie przekonany, że został pozostawiony sam sobie. Na zatracenie w czarnych myślach nie pozwoli natomiast jego nowa gospodyni, Pani Itsuya, bardzo „oryginalna” osoba. Ach, oraz jej córka, również nastolatka, Kon.
Supernatural
Co prawda, nauczycielka posiada pewną magiczną moc (z gatunku tych naprawdę niegroźnych), ale daleko temu tytułowi do szufladki „fantasy”. Nawet biorąc pod uwagę końcowy, nieco nadnaturalny plotwist, Pani Itsuya to przede wszystkim opowieść o relacjach międzyludzkich i poszukiwaniu własnej wartości. Bardzo ciepła historia, ukazująca wpływ pozornie nieistotnych zdarzeń i osób na los konkretnych ludzi: czy są tego świadomi, czy też nie. Oczywiście, ze względu na wiek protagonisty, znajdzie się tu także miejsce na odrobinę irytującą szczyptę nastoletniego buntu. Nie twierdzę, że chłopak nie miał powodu czuć się niechcianym i odrzuconym, jednak momentami jego nazbyt infantylne reakcje budziły u mnie malutki dreszcz zażenowania. Na szczęście Toki może nie dorasta w przeciągu trzech stron, jednak kontakt z rówieśniczką oraz roztrzepaną nauczycielką pokazują mu nieco cieplejszą wizję świata. Taką, w której rodzina o siebie dba, nie ważne, jak nieprawdopodobne tajemnice skrywa na poddaszu.
W sam raz
Choć sekrety wyjdą na światło dzienne dopiero w finale, podczas trwania historii i tak nie będziecie się nudzić. Co prawda, nie ma tu zbyt wiele akcji (a konkretnie w ogóle), ale to nie znaczy, że nic się nie dzieje. Pani Itsuya to idealna lektura na chłodny, jesienny wieczór. Kocyk, gorąca herbatka, a czytelnik zagłębia się w codzienny świat: trochę szary, odrobinę smutny, momentami rozczarowujący. Nikt nie będzie jednak nikogo zmuszał do nieszczerego uśmiechu i udawania, że wszystko jest w porządku, zwłaszacza tytułowa nauczycielka plastyki. Która to, swoją drogą, naprawdę kiepsko rysuje.
Ciepło, wylewające się wręcz z poszczególnych stron, to oczywiście zasługa fabuły i dobrze rozpisanych postaci (pokuszę się nawet o stwierdzenie, że na największy aplauz zasługują te drugoplanowe, które swymi krótkimi wątkami pomagają rozwijać się głównym bohaterom). Nie można jednak nie zwrócić uwagi na kreskę: naprawdę zachwyciła mnie swym zaokrąglonym, wręcz przytulnym stylem. Podczas pierwszej lektury prawdopodobnie tego nie zauważycie, ale ta szata graficzna, pastelowa, choć wciąż czarno-biała, idealnie dopełnia ten tomik.
A czy są jakieś wady? Cóż, na pewno nie zalicza się do nich infantylność Toko oraz Kon – tak naprawdę wszyscy wciąż jesteśmy dziećmi, tylko większość niestety nie chce się do tego przyznać. Zaskakujący finał, happy end, ba: nawet poboczne kłopoty pozostałych mieszkańców znajdują swoje rozwiązanie. Wychodzi więc na to, że to ideał.
Jedyne, czego mi szkoda? Muszę kończyć tę recenzję, bo już resztką woli powstrzymuję się od spoilerów.
Tytuł: Pani Itsuya
Autor: Mizu Sahara
Gatunek: supernatural, okruchy życia, seinen
Wydawnictwo: Waneko
ISBN: 9788380967809