Tytuły czasem bywają mylące. Mogą wskazywać na konkretny gatunek i zachęcić do sięgnięcia po daną powieść lub zupełnie od niej odstraszyć. Od czasu do czasu warto jednak odrzucić pierwsze skojarzenie i dać szansę z pozoru odstraszającej książce. Kto wie – może właśnie tym razem trafi się istna perełka?
Uważajcie na niewysłane listy
Historia Do wszystkich chłopców, których kochałam jest dość prosta. Życie głównej bohaterki, Lary Jean, spokojnie kręci się wokół jej rodziny i szkoły. Wszystko zmienia się, gdy znika ważne dla niej pudełko na kapelusze. Dlaczego to przełomowy moment całej powieści? Otóż zamiast nakryć głowy protagonistka trzymała w pudełku listy miłosne. Od chwili zaginięcia opakowania wszystko wywraca się do góry nogami, gdyż na domiar złego tajemniczy złodziej postanowił wysłać wyznania Lary Jean do odpowiednich adresatów.
Miłe zaskoczenie
Przyznam szczerze, że długo zabierałam się za tę powieść. Zawsze znalazło się coś ciekawszego, nie wspominając już o moim panicznym strachu przed tanimi i tandetnymi romansidłami, w których piękna i mądra bohaterka zakochuje się w piekielnie przystojnym, ale trochę niebezpiecznym mężczyźnie. Bałam się, że Do wszystkich chłopców, których kochałam okaże się właśnie taką historią. Kiedy w końcu się przełamałam i zabrałam do lektury, szybko zrozumiałam, jak bardzo się pomyliłam i źle oceniłam tę książkę. Nie jest to może powieść z wartką akcją i nieprzewidzianymi zwrotami, ale czyta się ją naprawdę dobrze. Autorka ma lekki styl, nie przeciąga na siłę scen i nie idealizuje bohaterów. Postacie są raczej „ludźmi z sąsiedztwa”, takimi, jakich każdy z nas spotkał choć raz. Cała historia wydaje się też na tyle wiarygodna, że bez wątpienia byłabym skłonna uwierzyć, iż coś takiego mogło się kiedyś komuś przydarzyć.
Przyjemne doświadczenie mimo przewidywalności
Wątek z listami miłosnymi, które zostały tajemniczo rozesłane, może brzmieć jak wstęp dla akcji detektywistycznej. Jeśli na to liczycie, muszę was od razu zastopować – nic z tych rzeczy. Nawet więcej – przy uważnym czytaniu bardzo łatwo odkryć złodzieja pudełka na kapelusze, więc z elementu zaskoczenia nici. Nie jest to jednak powód do narzekań, gdyż zupełnie nie o to w tej powieści chodzi. Listy stanowią jedynie pierwszy kamień, po którym posypała się lawina. Dużo ważniejsze okazują się wydarzenia, które rozegrały się przez nie, niż sam fakt dostarczenia korespondencji. Spowodowały one bowiem, że Lara Jean musi w końcu stawić czoła swoim uczuciom i emocjom, a wierzcie mi, wiążą się z tym spore zawirowania. Protagonistka przez wiele lat tłamsiła w sobie pewne rzeczy, i to z różnych powodów. Nie chciała niszczyć siostrzanych więzi, bała się coś wyznać lub zwyczajnie stwierdzała, że dana kwestia się przedawniła. Dzięki swoim dawnym listom nie ma wyboru – musi dorosnąć i wyjaśnić niejasności, przede wszystkim z samą sobą. Obserwowanie tego procesu to naprawdę świetna zabawa i zdecydowanie rekompensuje ona brak bardziej zawiłych wątków.
Do odbiorcy uniwersalnego
Znacie te metki na ubraniach, na których brak konkretnego rozmiaru? Te, gdzie mamy do czynienia z tak zwanym rozmiarem uniwersalnym, czyli pasującym na każdego? Podobnie jest z Do wszystkich chłopców, których kochałam. Nie potrafię jasno określić, w jaki target odbiorców celowała autorka, dlatego stwierdziłabym, że to książka właściwie dla wszystkich. Może bardziej przypadłaby do gustu nastolatce niż jej mamie, ale ośmielę się stwierdzić, że ta druga również zaliczyłaby lekturę powieści do przyjemnych. Bo pozycję czyta się naprawdę szybko i nawet niewiadomo, w którym momencie dotarliśmy do ostatniej strony. Dobry tytuł na długie wieczory i prawdopodobnie pomysł na całkiem udany prezent.
Autor: Jenny Han
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 392
ISBN: 978-83-66074-79-8