Dmitry Glukhovsky znany jest najbardziej jako twórca legendarnego Metra 2033, powieści, która rozwinęła się w trylogię (jej kolejne tomy to Metro 2034 i Metro 2035) i dała początek otwartym projektom pisarskim (Uniwersum Metro 2033 i Uniwersum Metro 2035).
Glukhovsky nie odcina się jednak od tematyki postapokaliptycznej, która przyniosła mu sławę i stała się trampoliną do innych twórczych światów. Powraca do niej powieścią Outpost – żywym dowodem na to, że wciąż jest mistrzem tego gatunku.
Outpost to jednak zupełnie inna postapokalipsa niż ta znana z cyklu Metro 2033. Choć akcja powieści rozgrywa się w Rosji, pisarz już nie zamyka nas w ciasnych, klaustrofobicznych i mrocznych tunelach moskiewskiego metra – w Outpoście trafiamy do otwartego świata, w którym teoretycznie można się swobodnie przemieszczać. Nie oznacza to jednak, że ów świat nie jest niczym ograniczony – kluczem jest tu słowo „teoretycznie”.
Otóż po wojnie domowej w Rosji mocarstwo to w zasadzie przestało istnieć, skolapsowało do stolicy i pierścienia miast satelitów. Jednym z nich jest Jarosław, odległy od Moskwy o jakieś 250 kilometrów. Przez tę niegdyś całkiem sporą i tętniącą życiem miejscowość przepływa rzeka Wołga, teraz już tylko toksyczny ściek żrących substancji, nad którym unosi się nieprzenikniona zielona mgła. Wyznacza ona jednocześnie wschodnią granicę zniszczonej konfliktem Rosji. To tu, na rubieżach Moskowii (tak się zwie usiłująca podnieść się z kolan postapokaliptyczna Rosja), w posterunku zorganizowanym w starej fabryce opon, gdzie skupiły się niedobitki ze zniszczonego Jarosławia, rządzi podpułkownik Pałkan – przybrany ojciec Jegora, głównego bohatera powieści. Jegor jest zakochany po uszy w Michelle. Zrobi dla niej wszystko – i robi wszystko, niejednokrotnie ryzykując swoim życiem. Niestety serce Michelle, która pragnie jak najszybciej wyrwać się do Moskwy, zwraca się ku innemu – setnikowi wojsk kozackich, atamanowi Krigowowi, który pojawia się w Jarosławiu ze swoim oddziałem po to, by przedrzeć się przez Wołgę i przyłączyć do Moskowii nowe ziemie. Sytuacja staje się tym bardziej skomplikowana, że oto z tamtej, zupełnie niedostępnej, zupełnie niezbadanej strony mostu na Wołdze, przybywa najmniej spodziewana postać – charyzmatyczny głuchy duchowny, który nie tylko wyraźnie wie o czymś, czym nie chce się podzielić z mieszkańcami placówki w Jarosławiu, ale też sieje wśród nich chaos, odbierając resztki nadziei na odkupienie – czy to jeszcze na ziemi, czy nawet już w niebie.
Outpost Glukhovsky’ego to wielowymiarowa postapokalipsa. Z jednej strony czytelnik otrzymuje pełnokrwisty thriller, w którym nie brakuje zwrotów akcji, napięć i wyrazistych postaci. Z drugiej – jak to u Glukhovsky’ego – mamy sporo realizmu magicznego, rzeczy niewyjaśnionych, wręcz niemożliwych. Kolejną warstwę stanowi – znów jak to zwykle u tego autora – subtelna, ale bardzo trafna i błyskotliwa krytyka nigdy nieumierających zapędów imperialnych Rosji, które regenerują się wcześniej niż zniszczona infrastruktura mocarstwa, które za nic mają jednostkę, a nawet całe społeczności. W końcu mamy krytykę religii – osoba jurodiwego, obłąkanego (czy aby na pewno?), głuchego duchownego to jej wyjątkowo płodna osnowa.
Outpost zadowoli zarówno tych czytelników, którzy kochają Glukhovsky’ego za jego niezwykle plastyczne, sugestywne, mroczne i intensywne podejście do postapokalipsy, jak i tych, którzy cenią go za głębię emocji, błyskotliwość spostrzeżeń i trafność krytyki systemów politycznych, religijnych i społecznych. Słowem: Outpost to kolejna książka Glukhovsky’ego, którą trzeba przeczytać!