Wszystko, co dobre, musi dobiec końca. Serial Timeless miał swoje wzloty i upadki, jednak nie wspominam tej produkcji źle. Nawet zrobiło mi się przykro, kiedy stacja NBC ogłosiła kasację po zaledwie dwóch sezonach i zostawiła fanów z cliffhangerem. Na szczęście ktoś rozsądny uznał, że jednak należy się porządne zakończenie, w efekcie czego dostaliśmy dwuodcinkowy finał serialu. Niestety okazał się on równie nieciekawy, jak większa część fabuły – zamknięcie wątków po łebkach i zlekceważenie tych, które miały duży potencjał.
Na ratunek przyjacielowi
Drugi sezon Timeless zakończył się przybyciem podróżników z przyszłości, a właściwie to Lucy (Abigail Spencer) i Wyatt (Matt Lanter) odwiedzili swoje wersje w 2018 roku, aby przekazać im dziennik, dzięki którym uda się uratować Rufusa (Malcolm Barrett). W tym samym czasie Rittenhouse przygotowuje się do zadania ostatniego ciosu i odmienienia historii. Nasi protagoniści wyruszają śladem wspomnianej organizacji, jednocześnie mając na względzie dobro przyjaciela. Nie spodziewają się jednak śmiertelnej pułapki, jaką Emma (Annie Wersching) zastawiła na nich w ogarniętej chaosem wojny Korei Północnej. Czy naszym podróżnikom uda się ocalić Rufusa i raz na zawsze pozbyć Rittenhouse?
Zmarnowana szansa
Przyznam szczerze, że nie mogłam się doczekać finału serialu i miałam co do niego duże nadzieje. Niestety na „marzeniach” się skończyło. Od samego początku Timeless trzymał nierówny poziom – raz zdarzały się lepsze odcinki, innym razem scenarzystom coś nie wyszło. Wpadek było o wiele więcej. Jednak kiedy twórcy dostali szansę na ciekawe zakończenie serialu, kompletnie ją zmarnowali, podejmując szereg złych decyzji. W poprzednim sezonie pojawił się ciekawy koncept, który dobrze poprowadzony, mógłby nam dać zwieńczenie historii, na jakie zasługuje ten serial, ale niestety postawili na happy end i żyli długo i szczęśliwie.
Zacznijmy od żałosnych wątków romantycznych. To właśnie one stanowiły największą część dwóch finałowych odcinków. Nawet ostateczne rozstrzygnięcie walki z Rittenhouse, na co czekałam najbardziej, zostało po prostu zamiecione pod dywan – proste, banalne i szybkie zakończenie. A przecież ten serial bazował na zatrzymaniu tej organizacji i niedopuszczeniu do zmiany historii. Cóż, trudno nie kryć rozczarowania, gdy postawiono na mdłe romanse, praktycznie bagatelizując główny zamysł produkcji. Na pierwszy ogień idzie oczywiście para Lucy i Wyatt – zapewne wszyscy spodziewali się, że skończą razem, ale czy naprawdę trzeba było poświęcić na to aż tyle czasu ekranowego? To samo tyczy się rozwiązania problemów w związku Rufusa i Jiyi (Claudia Doumit). Takim oto sposobem dostajemy nijaką opowiastkę miłosną, która szybko doprowadza widza do frustracji i odbiera przyjemność z seansu. Nie tego oczekiwałam po finale.
Już zdradziłam, że udało się ocalić Rufusa. Jednakże powód, jak doszło do tego, że nagle widzimy bohatera całego i zdrowego, pozostawia dużo do życzenia. Tutaj jednak należą się brawa za to, jak twórcy domknęli wątek Flynna oraz Jessiki i ich znaczenia dla historii. Tym samym widzimy, że jeśli chcemy zmienić przeszłość, może to przynieść zgubne konsekwencje. Ale na tym koniec plusów. Bo oto mamy Lucy i Wyatta z przyszłości i kolejny zmarnowany potencjał. Liczyłam na to, że twórcy jakoś pociągną ten wątek, jednak wykorzystali go tylko po to, aby usprawiedliwić pojawienie się dziennika protagonistki. Nie przeczę, dobrze spięto to z fabułą, co ostatecznie pozwoliło nam zobaczyć, jak dostał się on w ręce Flynna. Jednak mam przeczucie, że to naprędce wymyślone usprawiedliwienie, aby jakoś to domknąć. Zresztą to nie jedyny problem finału. Twórcy kompletnie zlekceważyli (bądź nawet zapomnieli) o mocy Jiyi. Szkoda, bo można tutaj dużo poeksperymentować, ale trzeba było poświęcić więcej czasu ekranowego na romanse, aniżeli ciekawą fabułę.
Szkoda, szkoda, szkoda!
Timeless zakończył się po dwóch sezonach, pozostawiając po sobie niesmak i niedosyt. Jak napisałam wcześniej, zdarzały się ciekawe odcinki i faktycznie serial posiadał pewien potencjał – podróże w czasie pozwalające poznać historię danego państwa i ludzi, którzy przyczynili się do wykreowania naszej rzeczywistości. Tymczasem finał to wielkie rozczarowanie i choć cieszę się, że twórcy dostali szansę zamknięcia przygody z tą produkcją, to jednak całkowicie to zmarnowali. Porzucone, zapomniane lub na szybko zakończone wątki… Jednym słowem: szkoda!