Od premiery pierwszej części trylogii Jak wytresować smoka minęło dziewięć lat. Seria przeszła wiele i czasami wydawało się, że może skończyć się na dylogii, szczególnie przy kłopotach Dreamworks. Całe szczęście dla nas, widzów, ostatnia część wreszcie ujrzała światło dzienne. I jest cudna.
Historia Jak wytresować smoka nigdy nie należała do najoryginalniejszych. Pomiatany przez innych słabiaczek robi coś niesamowitego, zyskując szacunek swoich pobratymców. Przynosi ze sobą postęp i zmianę nastawienia do wielu rzeczy. Czkawka został wodzem Wikingów z Berk, wioski, w której smoki i ludzie egzystują w harmonii. Sielanka, choć robi się trochę tłoczno, bo smoczy jeźdźcy ratują wszystkie możliwe latające jaszczurki. Swoim zuchwałym zachowaniem przykuwają też uwagę niebezpiecznych łowców, w szczególności Grimmela – zabójcy Nocnych Furii i oczywiście głównego złola Ukrytego świata.
Smoczy romans
W międzyczasie Szczerbatek poznaje też Białą Furię – śliczną, dziką smoczycę, która nie ufa ludziom. Jej zachowanie wobec Czkawki prowadzi to wielu prześmiesznych sytuacji. Niezdarne zaloty Szczerbatka na lądzie, jak może pamiętacie ze zwiastunów, także doprowadzały publiczność do łez. Kiedy jednak smoki wzbiły się w przestworza i razem szybowały pośród chmur i burz, śmiechawka przerodziła się w zachwyt. Zupełnie jak w tej pamiętnej scenie w Wall-E, gdzie dwa roboty tańczyły w próżni kosmosu, i tak jak tam, wiele scen nie ma żadnego dialogu. Historia i emocje przekazywane są wizualnie i za pomocą ścieżki dźwiękowej.
Animacja jest cudowna i widać ogromny postęp w porównaniu z poprzednimi odsłonami serii. Szczególnie ocean, jaskinie i chmury wyglądają jak wyciągnięte z filmów dokumentalnych Davida Attenborougha.
Nie muszę chyba dodawać, że design smoków jest cudowny, prawda? Nowe skorpiono-jaszczury, kontrolowane prez Grimmela, były przerażające. A Biała Furia to uosobienie gracji i dzikości.
Ech, ci Wikingowie
Osobowości wszystkich postaci, tak ludzkich, jak i zwierzęcych, zawsze były wyraźnie nakreślone. Nigdy nie należały do najbardziej skomplikowanych czy głębokich, ale wystarczająco różniły się od siebie, żeby zapadać w pamięć i wywoływać sympatię. W tej odsłonie zaskakująco ciekawi okazali się Szpadka (Ruffnut) i Mieczyk (Tuffnut), którzy dostarczyli kilka najzabawniejszych kwestii całej serii. Czkawka w tym czasie dojrzewa do roli wodza.
Złole nie posiadają mocno określonych charakterów, ale w sumie to nie o nich opowiada ta historia. Oni są tylko katalizatorem decyzji podejmowanych przez głównych bohaterów, do których i tak w końcu sami by doszli.
Gdy coś kochasz, uwolnij to
HTTYD 3 to także tematyczne zakończenie historii serii. Pierwsza część opowiadała o możliwości stworzenia silnej więzi pomiędzy smokami i ludźmi, o pokonaniu uprzedzeń i udanej współpracy. Druga pociągnęła ten wątek i pokazała, jak człowiek potrafi wypaczyć tę relację, zniewolić i wykorzystać zwierzęta do niecnych celów. W Ukrytym świecie bohaterowie dojrzewają do podejmowania ciężkich decyzji – nawet jeśli intencje smoczych jeźdźców są dobre, to konsekwencje istnienia tych stworzeń obok ludzi zawsze niosą ze sobą niebezpieczeństwo. I czasami trzeba uwolnić ukochane istoty, aby żyły szczęśliwie.
Nie spodziewałam się, że to zakończenie aż tak uderzy mnie w emocje, ale było mocne. Wydarzenia da się przewidzieć, ale historia jest ciepła i przedstawiona w tak przyjemny sposób, że to zupełnie nie przeszkadza. Jak wytresować smoka 3 trzeba zobaczyć w kinie i porządnie pożegnać się z wszystkimi postaciami.