Do kraju tego, gdzie tajemnicze molochy na wrzecionowatych nogach przemierzają pokryte rosą pola złocącego się rzepaku. Gdzie spotkać można i krasnoludka, i wilkołaka. Gdzie wciąż rządzi dynastia Sobieskich. Do kraju tego…
Antologia Inne Światy kusi czytelnika wieloma rzeczami: pięknym wydaniem, wykorzystaniem prac tak modnego dziś Jakuba Różalskiego czy wreszcie – last but not least – nazwiskami autorów. Wstęp do książki napisał Michał Cetnarowski, redaktor działu prozy polskiej w „Nowej Fantastyce”. Mówi w nim między innymi o potrzebie budowania współczesnego wizerunku polskości i polskiej historii, „dumy narodowej, która nie jest pychą” jako jednej z idei przyświecających wydaniu zbiorowemu.
Różnorodność opowiadań jest duża. Wystarczy spojrzeć na same nazwiska autorów – Chutnik, Dukaj, Jadowska, Kańtoch, Małecki, Mróz, Orbitowski, Szmidt, Zielińska, Żulczyk – aby przekonać się, z jak skrajnymi utworami będziemy mieć do czynienia.
Na bakier ze zbiorami
A teraz do czegoś się wam przyznam: nie lubię antologii.
W ogóle wolę powieści od opowiadań: wolę na dłużej zapaść się w jeden, dopracowany świat przedstawiony, w dłuższą, wielowątkową historię. Z antologiami mam dodatkowo jeszcze ten problem, że zwykle mimo motywu przewodniego zarówno styl, jak i tematyka okazują się rozstrzelone po bardzo szerokim spektrum. Nie inaczej dzieje się w Innych Światach.
(Ale przecież nie mogłam się nie skusić, patrząc na te nazwiska, prawda?)
Ostatecznie opowiadania wywarły na mnie w większości takie wrażenie, jakie z góry prognozowałam. Świetny okazał się tekst Anny Kańtoch; czytelnik rozpozna w nim motywy przewijające się już wcześniej w jej twórczości. Młody, niezbyt lotny kelner zafiksowany na punkcie miłości – miłości w ogóle, nie tylko do konkretnej osoby, ale i do świata, przedmiotów, drobiazgów, zachowań; miłości tyleż żarliwej, co zmiennej – wplątuje się niechcący w intrygę, w której stawką jest napisanie na nowo historii prosperującej Polski, a co za tym idzie, może i całego świata. Człowiek, który kochał to popis plastycznej, zmysłowej narracji i wyraziste charaktery.
Opowiadanie Łukasza Orbitowskiego nabiera rozpędu powoli, ale gdy już czytelnik zacznie rozumieć, do czego zmierza, wciąga go bezpowrotnie. To przekrój XIX- i XX-wiecznej historii Polski, zwłaszcza Krakowa, z punktu widzenia osób, które kolejno wchodzą w posiadanie osobliwego przedmiotu: starej, wilczej Skóry. Oczywiście niezwykłej: wyzwala ona we właścicielu – w nosicielu – dosłownie zwierzęce instynkty, czyniąc go silniejszym, bardziej charyzmatycznym i niebezpiecznie krwiożerczym. Świetnie się to czyta, zwłaszcza że utwór nie jest pretensjonalny, a przeplatanie wątków likantropicznych z powstaniem, okupacją niemiecką, budową Alei Trzech Wieszczów, a później Nowej Huty, wreszcie z legendą miejską o czarnej wołdze – wszystko to nadaje mu przyjemny ryt realności. Zresztą Orbitowski, podobnie jak Kańtoch, również kreśli wyraziste, niebanalne, a przy tym jakieś takie bardzo swojskie charaktery.
Tekst Tyle lat trudu Jakuba Żulczyka to bodaj jedyny humorystyczny utwór w antologii: prześmiewcza opowieść o krasnoludku świadomym degradacji swojego ludu z interesującym zwrotem akcji, choć dość satyrycznie wyświechtanym zakończeniem. Znów rzuca się w oczy walor językowy (w warstwie wyjątkowo kreatywnych wulgaryzmów, ale też jako opis klasycznego, bardzo polskiego kombinatorstwa).
Przyjemnie zaskoczył mnie Boży dłużnik Anety Jadowskiej, przede wszystkim ze względu na dobór tematyki: autorka uczyniła bohaterami polskich Tatarów. Szkoda tylko, że tekst kończy się w momencie, w którym właściwie powinien się dopiero rozhulać – cóż, nosi skądinąd podtytuł Pierwsza część Tryptyku tatarskiego. Podobne wrażenie niepełnej satysfakcji ma się przy Idzie niebo Jakuba Małeckiego; pisarz świetnie operuje opisem i nastrojem, ale urywa w najbardziej interesującym momencie.
Pozostałe opowiadania, w liczbie czterech, nie przypadły mi do gustu. (Zaraz, zaraz! A Dukaj?! Spokojnie, o Dukaju będzie za chwilę…) Wydały się przegadane i niezbyt interesujące, a zawarte w nich pomysły – banalne. U Remigiusza Mroza bohaterowie muszą sobie nawzajem tłumaczyć całą koncepcję fabularną. Robert Szmidt wychodzi od ciekawego założenia, ale za bardzo popisuje się znajomością realiów, a za mało buduje atmosferę językiem, momentami zaś popada wręcz w (niezamierzoną?) śmieszność. Aleksandra Zielińska stworzyła poprawny, ale niezbyt odkrywczy tekst. Co się zaś tyczy Sylwii Chutnik… tu najtrudniej mi się wypowiedzieć, ponieważ najwyraźniej nadajemy z autorką na zupełnie innych falach i istnieje ryzyko – nie wstydzę się przyznać – że zwyczajnie tego opowiadania nie rozumiem.
Co wynikło z przyjęcia Błogosławionej Propozycji
Od początku brałam Inne Światy do ręki z myślą, że tekst Jacka Dukaja (jak zwykle: jego opowiadanie to dla innych minipowieść) będzie stanowił danie główne. Imperium chmur zajmuje jedną trzecią całego zbioru i trafiło na sam koniec. Kontynuuje w nim Dukaj myśl zawartą w Lalce Bolesława Prusa, to znaczy: co by było, gdyby Wokulski i Geist na serio zajęli się produkcją metalu lżejszego od powietrza.
Ale co ciekawe, Wokulski ani razu nie występuje na kartach opowiadania. Mówi się tylko o nim: pan Wo Ku Kyi. To dlatego, że większa część akcji toczy się w Nihonie, na wyspie Hokkaido, i skupia się na opowiedzeniu całego życia niejakiej Kiyoko. Z jej perspektywy poznajemy historię cudownego wynalazku, Błogosławionego Sojuszu Kraju, Którego Nie Ma (zgadliście – Polski), z Cesarstwem, dalej budowy niezwykłej floty powietrznej i alternatywnej wersji wojny Japonii z Rosją – a także podniebnego pojedynku dwóch braci.
Tekst jest przepięknie napisany, rytmiczny i po Dukajowemu liryczny, w pełni zanurzony w realiach, jakie przedstawia czytelnikowi autor. Znajdzie się więc miejsce na zapożyczone od Matsuo Bashō haiku (w sumie ciekawe, czy to także zamierzone odniesienie do popularnego żartu), na rozpatrywanie wielości znaczeń poszczególnych japońskich systemów pisma, na refleksję nad szeroko pojętą odmiennością kulturową. Jako czas akcji wybrano okres Meiji, a więc panowanie cesarza Mutsuhito, który zadbał o przemianę Japonii w nowoczesne państwo – tak zresztą przedstawiony został w opowiadaniu, choć w tekście owa przemiana ma oczywiście inny charakter.
Zresztą, nie sposób w krótkiej recenzji zanalizować wszystkich wątków i tematów zawartych w Imperium chmur. A powiedzieć, że tekst po prostu stoi na wysokim poziomie – to spłycić ocenę. Niemniej tak właśnie jest: to najładniejsze i najciekawsze opowiadanie w zbiorze.
Sztuka użytkowa
Inne Światy pięknie prezentują się na półce, to muszę przyznać. Książkę złożono „na bogato”, mamy więc twardą, szyto-klejoną oprawę, kolorowe przekładki i obfity materiał ilustracyjny – oczywiście przedruk prac Jakuba Różalskiego. A jednak nie wszystkie decyzje projektowe były chyba do końca przemyślane. Ozdobne paski z fragmentami ilustracji na marginesie wewnętrznym? Niby ładne, ale nawet nie bardzo widać, co na nich jest. Gorzej wyglądają te obrazki złożone na spad, które wchodzą na centymetr czy półtora na margines wewnętrzny sąsiedniej strony – tu nie widzę nawet waloru estetycznego. Nie dostrzegam sensu w niewcinaniu kilku pierwszych (bo krótkich) akapitów, a podnoszenie oznaczających przypisy asterysków do indeksu górnego to już zwyczajny błąd (zwłaszcza jeśli czyni się to niekonsekwentnie).
Tyle narzekania, bo zdałam sobie sprawę, że można odnieść wrażenie, że wydanie jednak mi się nie podoba. Powtórzę więc: książka jest piękna jako przedmiot użytkowy.
*
Powiedziałam już, jak to z antologiami bywa: mimo wspólnej myśli przewodniej, trudno, aby wszystkie utwory utrzymały spójność tematyczną, stylistyczną czy nawet jakościową. Pojawił się ciekawy pomysł i zrealizowano go w dobrej formie. Niektóre z tekstów szybko ulecą mi z pamięci, inne pozostaną ze mną na dłużej. Widzę też kilka mocnych typów do przyszłorocznego Zajdla…
Tytuł: Inne Światy
Autorzy: Sylwia Chutnik, Jacek Dukaj, Aneta Jadowska, Anna Kańtoch, Jakub Małecki, Remigiusz Mróz, Łukasz Orbitowski, Robert J. Szmidt, Aleksandra Zielińska, Jakub Żulczyk
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 608
ISBN: 978-83-65836-19-9