Choć jestem wielką fanką komiksów i pałam szczerą miłością do Batmana, już mi trochę zbrzydły serialowe produkcje superbohaterskie. Stało się tak głównie ze względu na ich bardzo nierówny poziom, powtarzające się schematy i niezwykle irytujące damskie postaci (kto, tak jak ja, nienawidzi Iris z The Flash, ręka w górę!). Jednak mimo wielokrotnego sparzenia się, z uporem maniaka daję szansę nowym historiom, wierząc, że tym razem będzie lepiej.
Rasistowski początek
Pilotażowy odcinek Marvel’s Cloak and Dagger zostawił po sobie wielki niesmak. Scenarzyści inspirowali się na funkcjonujących w Ameryce stereotypach, prezentując odbiorcom smutną historię białej dziewczynki z bogatej rodziny oraz czarnoskórego chłopca, który, by zrobić wrażenie na starszym bracie, kradnie radio z zaparkowanego przy ulicy samochodu. Tego typu konstrukcja jest dość szokująca zważywszy na fakt, iż w późniejszych odcinkach wielokrotnie podkreśla się niesłuszność funkcjonujących w społeczeństwie rasistowskich przekonań. Wróćmy jednak do pary głównych bohaterów.
Tandy Bowman to córka naukowca, pracującego dla potężnej korporacji Roxxon, zaś Tyrone Johnson i jego starszy brat Billy (w którego protagonista jest ślepo zapatrzony) spędzają sporo czasu na ulicach Nowego Orleanu (aczkolwiek wszystko wskazuje na to, że wywodzą się z klasy średniej). Pewnej felernej nocy, gdy nad miastem rozpętuje się burza, losy głównych bohaterów zostają na stałe połączone przez los (jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka).
Relacja opierająca się na… traumie?!
Od pierwszego spotkania Tandy i Tyrone’a mija kilka lat. Przez ten czas nastolatkowie doświadczają trudów życia codziennego, zmagając się z demonami z przeszłości. Na każde z nich w inny sposób wpłynęły wydarzenia z pamiętnej nocy, gdy nad Nowym Orleanem szalała niezwykle niebezpieczna burza. Tym razem przyszli superbohaterowie także wpadają na siebie przez przypadek. Oczywiście jeszcze nie wiedzą, że kolejne spotkanie było im przeznaczone.
Jak się zapewne domyślacie, Tandy i Tyrone nie przypadają sobie początkowo do gustu. Ich przyjaźń rozkwita stopniowo, co w tym przypadku jest wiarygodne. W końcu oboje są bardzo nieufni przez to, co ich spotkało. Myślę, że młodzi przeszli razem próbę ognia, która utworzyła między nimi niezwykle silną więź.
Rozdzielona dwójka i historia Nowego Orleanu
Marvels’s Cloak and Dagger nie jest jednak serialem opowiadającym wyłącznie o straumatyzowanych nastolatkach szukających sensu życia. To też opowieść o poświęceniu i bohaterstwie. Otóż im dalej w las, tym więcej zauważa odbiorca powiązań między Tandy i Tyrone’em. To dlaczego tak jest, wyjaśnia się, gdy jedna ze szkolnych koleżanek protagonisty opowiada mu o tragicznej historii Nowego Orleanu. Oczywiście ze względu na spoilery nie mogę zdradzić zbyt wiele. Napiszę zatem jedynie to, że od momentu swojego powstania miasto było kilkukrotnie ratowane przez dwójkę bohaterów.
Podsumowanie
Przyznam szczerze, że Marvel’s Cloak and Dagger sam w sobie nie jest złym serialem. Jednak wypada niezwykle blado przy Impulse, bądź co bądź poruszającym podobną tematykę (aczkolwiek robiąc to o wiele lepiej!). Jakość scenariusza opisującego pierwszą przygodę naszych superbohaterów umieściłabym gdzieś pomiędzy Nastoletnim wilkołakiem a Marvel’s The Runaways. Fabuła jest nieco naciągana, a historia Tandy i Tyrone’a pewnie u niejednej osoby wywoła depresję. Aczkolwiek muszę podkreślić, że produkcja ma też swoje zalety! Przede wszystkim naprawdę zaskoczyła mnie Olivia Holt, która o dziwo pasowała do roli Tandy. Ponadto każdy wielbiciel komiksów szeroko uśmiechnie się na koniec finałowego odcinka (ale cichosza, tu nic nie zdradzamy!). Ja daję temu serialowi jeszcze jedną szansę.