Fukushima. Dla wielu osób nazwa tej japońskiej prefektury stała się synonimem zagrożenia promieniowaniem. Autor mangi Reaktor 1F stara się odczarować kłamstwa, jakie narosły wokół katastrofy jądrowej w Fukushimie. Nie jest on specjalistą, ale ma doświadczenie praktyczne – pracował w rzeczonej elektrowni, pomagając usuwać zniszczenia spowodowane wybuchem.
Czas
Twórca mangi – Kazuto Tatsuta (pseudonim artystyczny – prawdziwe nazwisko nie jest znane) – w roku 2012 przybył do Fukushimy, by zarobić i pomóc w pracach na terenie elektrowni. Nie było go na miejscu zaraz po tragedii i w swojej mandze nie opisuje tego momentu. Zamiast tego stara się pokazać, jak przebiegało jego zatrudnienie w późniejszym okresie.
Narracja w mandze jest bardzo rozciągnięta w czasie, a rozdziały nie zawsze zachowują kolejność chronologiczną. Pierwsza połowa Reaktora 1F rozgrywa się w dużej mierze na terenie elektrowni, w drugiej autor trochę więcej uwagi poświęca opisom tego, jak pracował nad mangą.
Brak spójnej fabuły
Ten tytuł różni się od wielu innych dostępnych na naszym rynku. W komiksie brakuje wyraźnej linii fabularnej. Jest to bardziej pofragmentowany reportaż, a nie spójna opowieść. Oczywiście, jak to w życiu – wszystko w jakiś sposób się ze sobą splata, ale nie było tu celem przedstawienie konkretnej historii z zachowaniem klasycznych elementów konstruowania fabuły. Zamiast tego możemy zobaczyć, jak wyglądała rekrutacja, a potem sama praca w elektrowni.
Warto zauważyć, że chociaż Kazuto Tatsuta stara się odkłamać (czy może odczarować) Fukushimę, to nie zataja on trudnych tematów. Jako czytelnicy dostajemy dość dobry wgląd w to, jak prezentowała się sytuacja na miejscu. Okazuje się, że robotnicy często nie są specjalnie dobrze opłacani, z kolei ci, którym udało się zdobyć posadę dającą dość wysokie wynagrodzenie, z powodu wysokich dawek promieniowania pracują jedynie przez bardzo krótki okres. Poza pensją, można narzekać też na inne elementy warunków zatrudnienia: długie dojazdy, ciasne, przepełnione mieszkania i zwyczajne niewygody, wynikające z przebywania w specjalnych kombinezonach. Nie powinno się też zapomnieć o nieznośnie gorącym lecie. Wszystko to razem powoduje, że elektrownia w Fukushimie nie jawi się jako dobre miejsce do prowadzenia swojej kariery zawodowej, a mimo to Kazuto Tatsuta chętnie tam pojechał i równie chętnie wracał.
Wydanie
Manga wydana jest naprawdę ładnie. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to jej grubość – liczy sobie ponad pięćset pięćdziesiąt stron. Do tego dochodzi twarda oprawa z obwolutą. Format tej pozycji jest też nieco powiększony. Wszystko to powoduje, że Reaktor 1F, stojąc na półce, przyciąga wzrok. Drobnym bonusem, który warto docenić, jest dołożenie wszytej w grzbiet materiałowej zakładki.
Pod kątem graficznym Reaktor 1F nie prezentuje się szczególnie ładnie. Rysunki są poprawne i absolutnie nie można ich nazwać brzydkimi, ale nie wyglądają tak ładnie, jak w wielu innych tytułach. Pewnym brakiem mogą być też dość stabilne kadry. W zasadzie cały czas mamy do czynienia z prostokątami – prawie brak, tak typowych dla mang, ujęć o innych kształtach.
W tomiku znajdziemy także kilka zdjęć, stanowiących ciekawy dodatek. Niestety, w niektórych wypadkach, są nieco zbyt ciemne i mało co widać. Jednak inne prezentują się całkiem dobrze i pozwalają nam zobaczyć, jak naprawdę wyglądają opisywane miejsca (jednak nie te na terenie samej elektrowni). Skoro o zdjęciach mowa, zdecydowanie warto spojrzeć na to zdobiące okładkę pod obwolutą – chociaż niezwykle proste, to jednak robi wrażenie.
Info dumpy
Rektor 1F zawiera niezmiernie dużo informacji. Poza typowymi w komiksach dialogami, autor umieścił liczne wyjaśnienia. Czyni to tę pozycję dużo trudniejszą w lekturze. W odróżnieniu więc od większości dostępnych w Polsce tomików, nie stanowi ona raczej pozycji na jeden wieczór. Samo czytanie zajmuje sporo czasu, a potrzebujemy go jeszcze trochę więcej na przetrawienie i przyswojenie podanych informacji.
Celem autora nie było opowiedzenie jak najciekawszej historii. Chciał on raczej przedstawić opinii publicznej jak najwięcej faktów. Zamiast mrożących krew w żyłach przygód mamy tu więc długie opisy. Dowiadujemy się, jak wygląda codzienne przygotowanie do wejścia na teren elektrowni, jakie są zasady pracy czy jak działają punkty odpoczynku dla pracowników. Po lekturze bez problemu będziemy w stanie omówić liczne procedury bezpieczeństwa i wyjaśnić znaczenie przedmiotów używanych do ochrony przed promieniowaniem jonizującym. Autor pokazuje nam nawet raczej krepujące sytuacje – chociażby wizytę w toalecie.
Wrażenia
Trudno jednym zdaniem podsumować wrażenia po lekturze Rektora 1F. Niewątpliwie jest to pozycja dość wyjątkowa na naszym rynku. Opisuje prawdzie wydarzenia i realne, żyjące osoby. Pokazuje nam realia pracy w elektrowni jądrowej, w której doszło do poważnej awarii i skażenia promieniotwórczego. Trudno nazwać tę mangę „ciekawą” czy „wciągającą” w taki sam sposób jak inne tytuły. Nie znaczy to jednak, że nie jest warta uwagi. Jeśli chcemy po nią sięgnąć, by przeżyć dreszczyk emocji czy zapomnieć o całym świecie – lepiej dać sobie spokój. Jednak jeśli przyświeca nam chęć dowiedzenia się czegoś, poszerzenia horyzontów, zobaczenia, jak to wszystko naprawdę wyglądało, to będzie to znakomita pozycja.
Tytuł: Reaktor 1F
Autor: Kazuto Tatsuta
Liczba stron: 558
Wydawnictwo: Waneko