Och, Arturze. „Trylogia arturiańska” – recenzja serii

-

Czy istnieje na świecie osoba, która nie kojarzyłaby wielkiego króla Artura? Ciężko mi w to uwierzyć. Władca ten jest bowiem jedną z najbardziej eksploatowanych postaci w kulturze. Bohater gościł już na ekranach telewizorów w serialach i kreskówkach, w kinach w filmach pełnometrażowych, pisano o nim książki i opowieści, może także śpiewano pieśni, choć tego akurat nie wiem, nie trafiłam bowiem na taką formę przedstawienia Pendragona.

Jednak nie w tym rzecz. W zdecydowanej większości przypadków król Artur jawił się jako mądry i sprawiedliwy mąż, był wręcz ucieleśnieniem rycerskich wzorców. I wtedy wkroczył Bernard Cornwell, cały na biało, i powiedział „Dość!”. Tak powstała Trylogia arturiańska, w której skład wchodzi Zimowy monarcha, Nieprzyjaciel boga oraz Excalibur.

Historia spisana na nowo

Bernard Cornwell znany jest z powieści historycznych. Jednak opowieść o Arturze nie należy stricte do tego gatunku. To bardziej książka stylizowana, czerpiąca nie tylko z autentycznych wzmianek o władcy, których, swoją drogą, wcale nie ma tak wiele, ale także łącząca je z pomysłami pisarza. Z racji tego, że źródeł jest mało, a więc brakuje informacji o Pendragonie, autor miał sporą swobodę, jeśli chodzi o wymyślanie wydarzeń. Zdecydował się zatem na napisanie swojej wersji opowieści o Arturze, maksymalnie realistycznej, ale wciąż spójnej z kronikami.

I trzeba przyznać, że wyszło mu to znakomicie.

Narratorem wydarzeń jest Derfel Cadarn – najbliższy przyjaciel i wojownik Artura, spisujący jego historię pod pozorem stworzenia saksońskiej wersji Biblii, po latach spędzonych u boku swojego pana. Dobór kronikarza zdaje się doskonale przemyślany, opisuje on bowiem jedynie te wydarzenia, których sam był świadkiem. Nie jest zatem wszechwiedzący, a to nadaje trylogii realizmu.

Ponadto wojownik przeplata dzieje Artura ze swoim własnym życiem, dzięki czemu między nim a czytelnikiem tworzy się charakterystyczna więź – razem z Cadarnem przeżywamy wzloty i upadki, czujemy jego ból i cieszymy się jego szczęściem, bądź opłakujemy stratę.

To właśnie plus serii – Cornwell potrafi wzbudzić w odbiorcy wachlarz różnych, miejscami wręcz skrajnych, emocji. Jego książki bawią, wzruszają, a nawet wywołują wściekłość, w związku z niesprawiedliwościami czy przeciwnościami losu, które czyhają nie tylko na Artura, ale także na Derfla.

Nagie charaktery

Jeżeli spodziewacie się kolejnej powieści o męstwie, dobrym sercu i sprawiedliwości Artura, o pięknych księżniczkach, nieskalanej miłości i ogromnym zamku Camelot, to od razu mówię – nie znajdziecie tego w omawianych pozycjach.

Trylogia arturiańska jest kompletnym przeciwieństwem znanych i wyświechtanych już historii. Bernard Cornwell za cel obrał sobie odarcie bohaterów ze wszystkich przymiotów, zerwanie masek sugerujących szlachetność i pokazanie postaci w formie niewyidealizowanej, kierowanych zwykłą, ludzką naturą. Stawia czoła ich gloryfikacji. Dlaczego? Bo ludzie tamtych czasów nie byli mistycznymi, perfekcyjnymi stworzeniami – tak samo, jak społeczeństwo teraz, mieli swoje wady – kłamali, zdradzali, wpadali we wściekłość, wykazywali się niecierpliwością czy chciwością.

Pisarz zatem zrzuca z piedestału Artura, Ginewrę, Merlina czy Lancelota (któremu chyba najmocniej się „obrywa”), nie umniejszając ich aktom czy dokonaniom heroizmu, ale jednocześnie obalając mity, a czytelnik poznaje prawdziwe oblicza bohaterów. Krystalicznie czyste i bez skazy postaci muszą więc ustąpić miejsca tym bardziej realistycznym, dzięki czemu całość zyskuje na wiarygodności i naturalności.

Brutalność i chaos

Kolejną zaletą serii jest sposób ukazania świata, w którym rozgrywa się cała akcja. Pisarz roztacza przed czytelnikiem wizję brutalnej i mrocznej średniowiecznej Brytanii, zmagającej się z konfliktami politycznymi oraz religijnym chaosem. Brud, ubóstwo, ciężkie warunki życia, choroby i śmierć towarzyszą nam przez całą lekturę.

Autor stosuje rozbudowane i szczegółowe opisy, a język, którym operuje, jest zrozumiały i pozbawiony archaizmów. Nasycone przemocą wydarzenia i walki oraz dynamiczna akcja nie pozwolą czytelnikowi na złapanie oddechu chociaż na chwilę. Do tego Cornwell wprowadza motywy knowań, intryg i zagrywek politycznych. Nie stroni także od ukazywania prawdziwej natury obrządków pogańskich i druidów, pozbawiając ich mistycznej magii, ale również nie pozostawia suchej nitki na przedstawicielach chrześcijaństwa, wprost mówiąc o ich szaleństwie i hipokryzji.

Bogactwo miejsc i postaci może momentami przytłoczyć, jednak każdy tom zawiera spis tychże, w formie minileksykonu, który ułatwia poruszanie się wśród opisywanych historii.

Żegnaj, Arturze

Trylogia arturiańska to z pewnością seria, która pozostawi czytelnika z pustką w środku i poksiążkowym kacem. Zwieńczenie opowieści może nie usatysfakcjonuje wszystkich, ale dla części odbiorców będzie to odejście w genialnym stylu. Przez wszystkie trzy tomy adresat śledzi trudne i ciężkie życie Artura oraz jego  mozolną walkę z napotykanymi przeciwnościami, a także z radością obserwuje, jak rozwija się historia narratora powieści – Derfla, któremu towarzyszy od najmłodszych lat – i jak toczą się jego losy.

Dzięki wspomnianej swobodzie pisarskiej, Cornwellowi udało się stworzyć zapadającą w pamięć serię, gdzie odważnie stawia czoła wyeksploatowanemu motywowi szlachetnego Artura. Jego realistyczne opisy i naturalność w prowadzeniu fabuły sprawiają, iż Trylogia arturiańska staje się intrygującą i wciągającą pozycją, pełną polotu, i doskonałym zobrazowaniem średniowiecznych realiów, będąc jednocześnie zaprzeczeniem wszystkiego, co nielubiane w książkach historycznych.

Zapierające dech sceny wojen i bitew, wzbudzające różne emocje, oraz nowe, świeże spojrzenie pisarza sprawiają, iż seria staje się obowiązkowa dla wszystkich fanów postaci Artura Pendragona oraz miłośników historii osadzonych w średniowieczu.

Och, Arturze. „Trylogia arturiańska” – recenzja serii

Tytuł: Zimowy Monarcha

Autor: Bernard Cornwell

Wydawnictwo: Otwarte

Ilość stron: 608

ISBN: 978-83-7515-464-1

Och, Arturze. „Trylogia arturiańska” – recenzja serii

Tytuł: Nieprzyjaciel Boga

Autor: Bernard Cornwell

Wydawnictwo: Otwarte

Ilość stron: 592

ISBN: 978-83-7515-471-9

Och, Arturze. „Trylogia arturiańska” – recenzja serii

Tytuł: Excalibur

Autor: Bernard Cornwell

Wydawnictwo: Otwarte

Ilość stron: 592

ISBN:978-83-7515-489-4

Adrianna Dworzyńska
Adrianna Dworzyńska
Geek i fanatyczka popkulturalna. Fascynatka astrofizyki, miłośniczka wszystkiego, co azjatyckie, a także była tumblreciara. Członkini wielkiej trójki fandomów. Ceni magię ponad efektami, dlatego kocha Doctora Who i Merlina nad życie. Dyrektor ds. Memologii 2.0, śmieszek 24/7, ale przede wszystkim stuprocentowy hobbit - lubi święty spokój, jedzenie i spanie.

Inne artykuły tego redaktora

2 komentarzy

Popularne w tym tygodniu