„Nieważne skąd, ważne, dokąd uciekasz”. „Niesamowite przygody Kavaliera i Claya” – recenzja książki

-

Niesamowite przygody Kavaliera i Claya tak samo mnie fascynowały, co przerażały – nagroda Pulitzera i taka objętość sprawiły, iż bałam się, że lektura mnie przytłoczy. I poniekąd tak było. Każdy z nas lubi, gdy powieść wciągnie nas w swój świat na dobre i obudzimy się, gdy ostatnia strona zostanie przewrócona.

Historia Michaela Chabona niestety nie trafiła u mnie na listę takich książek. Niesamowite przygody Kavaliera i Claya czytałam niesamowicie długo, a co gorsza, każde podeście do niej sprawiało, że myślałam, że mijają lata, odkąd ją zaczęłam.

Pod koniec lat 30. na progu mieszkania Sammy’ego Claya pojawia się Joe Kavalier, jego kuzyn, który uciekł z wojennej Pragi. To spotkanie zmienia życie ich obu. Plany i marzenia Claya o wykreowaniu własnego komiksu, nagle stały się możliwe do zrealizowania. Tworzą więc w duecie postać robiącą to, czego sami się boją – superbohatera Eskapistę, który walczy o wolność nawet z samym Hitlerem. Początek historii z jednej strony mnie fascynował – w końcu czy ktoś słyszał o powieści traktującej o komiksach, a jednocześnie będącą literaturą obyczajową z dużym zapleczem historycznym? A z drugiej strony tytuł mi się dłużył. Chciałam czym prędzej przejść do właściwej części opowieści, a to niestety nie nastąpiło tak szybko, jakbym sobie tego życzyła.

Przyjaźń i komiksy

Michael Chabon stworzył w Niesamowitych przygodach Kavaliera i Claya coś pięknego, ale również szpetnego. Gdyby ktoś poprosił mnie o określenie tej pozycji jednym słowem, prawdopodobnie nie spełniłabym tej prośby – z prostego powodu, jakim jest fakt, że to tytuł niesamowicie złożony, w którym mowa o wielu ważnych sprawach i aspektach, z jakimi mierzyli się nasi bohaterowie. To powieść o wolności, o sidłach, w jakie wpadamy świadomie bądź nie, o naszych marzeniach, mogących się spełnić za sprawą jednej, niepozornej osoby, a także o tym, co się z nimi wiąże, o sztuce, jak i popkulturze. O przyjaźni i lojalności, a przede wszystkim – rodzinie. To historia wielowątkowa, która zachwyci nas na różnych płaszczyznach –językowej, historycznej oraz obyczajowej. Chabon łączy to wszystko poetycko, a przy tym nienużąco. A mimo to, ciężko mi było do tej powieści wracać, gdy już raz odłożyłam ją na półkę. Być może to kwestia wieku, a może zwyczajnie braku odpowiedniego podejścia i czasu, by poświęcić jej cały dzień.

Chyba nikogo nie zdziwię pisząc, że zarówno świat przedstawiony, jak i bohaterowie, są stworzeni z największą dbałością o detale. Ameryka lat czterdziestych jest tu przedstawiona w obrazowy sposób, który aż prosi się o godną ekranizację.

Chabon jest Żydem i w swoich powieściach często umieszcza bohaterów pochodzenia żydowskiego. Tak było i tutaj. Zarówno Joe, jak i Sammy to złożone postaci, w których istnienie mogłabym uwierzyć, gdyby zamiast za pomocą słowa pisanego, ktoś by mi o nich opowiedział.

Przerysowane?

Spotkałam się z opinią, że Niezwykłe przygody Kavaliera i Claya są zbyt przerysowane, naciągane, karykaturalne, zbyt to, zbyt tamto. I w pewnym sensie coś w tym jest, ale z drugiej strony – to opowieść, której tłem są komiksy o superbohaterach. A jak wiadomo, ratujący świat przed złem goście w rajtuzach, to coś, czego większość z nas potrzebuje na pewnym etapie swojego życia. W jakiś sposób Niesamowite przygody Kavaliera i Claya są więc nie tylko powieścią ze świetnym tłem historycznym, ale również pozycją aktualną, choćby przez wzgląd na to, że mamy czasy pełne superbohaterskich opowieści. Byłoby naprawdę dziwne, gdyby taka „komiksowa” historia nie była choć trochę przerysowana i karykaturalna.

Chociaż mam problem z jednoznacznym ocenieniem Niesamowitych przygód Kavaliera i Claya i nawet określeniem, czy ją lubię, bądź nie, to wam polecam spróbować. Mimo tego, że mi zajęło dość dużo czasu przebrnięcie przez nią, nie uważam tego czasu za stracony. Powieść miała lepsze i gorsze momenty, ale ja również w trakcie czytania je miałam. I właśnie dlatego za jakiś czas, gdy przyjdzie na to odpowiedni moment, usiądę z dużym kubkiem herbaty i spróbuję przeczytać ją ponownie, tym razem ciągiem, by nie umknęło mi to, co przegapiłam za pierwszym razem. I wiem, że wtedy docenię tę powieść o wiele bardziej.

„Nieważne skąd, ważne, dokąd uciekasz”. „Niesamowite przygody Kavaliera i Claya” – recenzja książki

 

Tytuł: Niesamowite przygody Kavaliera i Claya

Autor: Michael Chabon

Liczba stron: 640 stron

Wydawnictwo: W.A.B.

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

„Niesamowite przygody Kavaliera i Claya” to wielowątkowa, złożona historia o wojnie, Ameryce i popkulturze, w której główną rolę grają komiksy. Powieść pełna jest metafor, napisana pięknym, poetyckim językiem. I albo skradnie wasze serce od razu i nie wypuścicie jej z rąk do ostatniej strony, albo będzie się za wami snuła tygodniami, aż w końcu kawałek po kawałku ją skończycie – a i tak uznacie, że chyba było warto.
Popbookownik
Popbookownik
Britney była królową popu, a my jesteśmy królowymi i królami popkultury. Nowa recenzja, artykuł czy świeży news? Ups! Zrobiliśmy to znowu! Nie mamy swojego Timberlake’a, ale za to możemy pochwalić się tekstami, które są równie atrakcyjne.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Niesamowite przygody Kavaliera i Claya” to wielowątkowa, złożona historia o wojnie, Ameryce i popkulturze, w której główną rolę grają komiksy. Powieść pełna jest metafor, napisana pięknym, poetyckim językiem. I albo skradnie wasze serce od razu i nie wypuścicie jej z rąk do ostatniej strony, albo będzie się za wami snuła tygodniami, aż w końcu kawałek po kawałku ją skończycie – a i tak uznacie, że chyba było warto. „Nieważne skąd, ważne, dokąd uciekasz”. „Niesamowite przygody Kavaliera i Claya” – recenzja książki