Historia Berserka sięga końcówki lat 80-tych. W 1988 autor, Kentaro Miura, opublikował mangę będącą prototypem jego największego dzieła. Jednak sama manga zadebiutowała dopiero rok później – w 1989. Właśnie wtedy w magazynie „Monthly Animal House” ukazał się jej początek. W ciągu ponad trzydziestu lat doczekaliśmy się trzystu sześćdziesięciu czterech rozdziałów tej historii zebranych w czterdziestu jeden tomach (z których ostatni wydano już po śmierci autora w ubiegłym roku).
Kentaro Miura zmarł w dość młodym wieku, mając niecałe pięćdziesiąt pięć lat. Jego największe dzieło pozostało nieskończone i nie wiadomo, czy doczeka się kontynuacji. W sieci można było znaleźć różne informacje, ale póki co nic nie jest pewne. Niemniej fani Berserka liczą, że współpracownicy Miury dociągną dzieło mistrza do końca. Jednak nawet jeśli historia nie zostanie zamknięta, to warto się jej przyjrzeć. Tak jak robią to miłośnicy od wielu, wielu lat.
Manga
Trudno byłoby zawrzeć fabułę tej mangi w kilku zdaniach. Jeszcze trudniej zrobić to tak, by uniknąć zdradzania nadmiernie dużo informacji. Świat, w jakim rozgrywa się akcja, jest, jak wiele utworów fantasy, wzorowany na dawnej Europie. Jednak to seria dark fantasy. Uśiwadczymy tu dużo krwi, przemocy, okrucieństwa, a także potworów. Te ostatnie przedstawiane bywają w sposób mocno niepokojący. W tym uniwersum żyje główny bohater – Guts. Jego egzystencja to ciągła walka. Uczył się jej niemalże od urodzenia. Będąc bardzo młodym został najemnikiem, a z upływem lat jego siła i umiejętności rosły. Tym co wyróznia Gutsa jest ogromny miecz, w dalszych tomach jeszcze większy niż na początku. W swoich przygodach bohater mierzy się zarówno z ludźmi, jak i potworami czy może nawet demonami.
Powyższe podsumowanie fabuły nie oddaje sprawiedliwości dziełu Miury. Jednak jak pisałem, trudno opisać wszystko, unikając spoilerów. Tym, co najważniejsze, jest stwierdzenie, że to historia pełna walki i przemocy, a często także bólu, niejednokrotnie zadawanego celowo i ze szczególnym okrucieństwem.
Pierwsza ekranizacja
Jak wiele mang tak i Berserk doczekał się ekranizacji. Pierwsza seria anime ukazała się już w latach 1997-1998. Składało się na nią dwadzieścia pięć odcinków, które przedstawiały dość spory i niejako zamknięty kawałek historii. Na uwagę zasługuje tu, poza doskonałą fabułą, muzyka. Skomponowana została przez Susumu Hirasawę i zdecydowanie zapada w pamięć. Każdy odcinek rozpoczyna energetyzujący kawałek Tell Me Why wykonany przez grupę Penpals. Na zakończenie zaś otrzymujemy nastrojowe Waiting so long od Silver Fins. Już te dwie piosenki są niezwykłe. Jednak na tym nie koniec – moim ulubionym utworem jest Forces. Zawiera on w sobie tyle energii, że ciężko przy nim nie zacząć działać. Co ważne, poza tymi trzema, najbardziej znanymi i charakterystycznymi, utworami w anime wykorzystano także inne – instrumentalne. Doskonale wpisują się one w niesamowity nastrój serii. Warto ich posłuchać – spokojne Behelit i Earth, niepokojące Ghost i Fear, a także pozostałe. Cały OST to prawdziwa uczta dla uszu i to bez względu na to, czy zna się anime, czy nie.
Dalsze ekranizacje
Nie tak popularna jest druga adaptacja początkowych kilkunastu tomów. W latach 2012-2013 ukazały się trzy filmy, które też obejmowały zbliżony wycinek fabuły.
W roku 2016, a potem 2017 fani doczekali się w końcu animacji przedstawiających dalszą część mangi. Opinie co do nich nie są w pełni zgodne. Część osób bardzo je chwali, inni zaś mocno krytykują. Sam uważam, że to nowe anime nie umywa się do pierwszej animacji z roku 1997. Od strony muzycznej w zasadzie żaden z utworów nie zapadł mi w pamięci. Nie znaczy to, że OST jest zły czy słaby. Po prostu nie wybija się tak bardzo jak miało to miejsce w wypadku pierwszej serii anime. Jednak największym problemem tej adaptacji jest grafika. Specyficzną hybrydę pomiędzy klasyczną animacją 2D a 3D momentami trudno się ogląda. Podczas seansu bez problemu zauważymy zbyt szybkie ruchy kamery czy zaskakujące zmiany perspektywy. Przy pierwszej próbie obejrzenia odłożyłem serię po jednym odcinku. Za drugim podejściem było już lepiej. Dałem radę przywyknąć do sposobu prowadzenia kamery i skończyłem dwie serie. Ciężko napisać, by zapierały one dech w piersiach, jednak możliwość zobaczenia w wersji animowanej kolejnych tomów opowieści Kentaro Miury jest warta lekkiego dyskomfortu graficznego.
Cóż takiego jednak ma w sobie Berserk? Co sprawia, że od tylu lat kolejne pokolenia fanów mangi i anime sięgają po tę pozycję? Na pewno najmocniejszym elementem są fabuła i przedstawiony świat. Autor stworzył naprawdę fascynujące uniwersum, a rozgrywające się w nim wydarzenia okazują się ciekawe, ale też niezwykle poruszające. Trzeba tu jednak ponownie podkreślić, że nie jest to dzieło dla wszystkich (a szczególnie nie dla młodszych odbiorców). Zarówno w odsłonie komiksowej, jak i animowanej ta seria ocieka krwią. Olbrzymia brutalność, stylistyka gore, a także sceny nagości mogą wiele osób odrzucić. Co ważne, przemoc porusza nie tylko poprzez barwne przedstawienie, ale także poprzez to, do czego dochodzi. Nawet gdyby poszczególne sceny pozbawić graficznej wyrazistości, to ich wymowa pozostałaby bardzo silna i wiele osób zniechęciła. Nie jest to wadą Berserka, ale cechą, z której warto zdawać sobie sprawę, sięgając po tę pozycję.
Wiele osób zachwyca się warstwą wizualną mangi. Sam mam tu mieszane uczucia. Miura niewątpliwie był bardzo dobrym artystą. Mnóstwo jego plansz jest niezwykle dopracowanych. Trudno odmówić mu maestrii w rysunku. W licznych miejscach w sieci bez problemu można znaleźć zachwyty dotyczące jego prac. Warto też zauważyć, że bez problemu oddawał wszelkie okropieństwa w niezwykle plastyczny sposób, a jego projekty potworów to klasa sama w sobie. Niemniej akurat dla mnie warstwa wizualna jest raczej słabszą stroną Berserka. To w pełni subiektywne uczucie. Nie wynika ono z jakichś błędów w sztuce, a raczej z tego, że ten styl nie w pełni do mnie przemawia. Od strony technicznej bez problemu mogę wskazywać zalety kreski autora, ale nie jest to tym, co mnie zachwyca.
Berserka niewątpliwie należy zaliczyć w poczet klasyki mangi i anime. Chociaż historia nie jest skończona (i możliwe, że nigdy nie będzie), to zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Nie można uznać jej za pozycję dla wszystkich, ale ci, którym nie przeszkadza nadmierna przemoc, mają szansę zapoznać się z naprawdę wyjątkową opowieścią i nawet jeśli nie poznamy jej końca, to chwile spędzone z Gutsem i innymi bohaterami zostaną z nami na długo.