Nie zadzieraj z Koźlaczkami! „Cud, miód, Malina” – recenzja antologii

-

Czas tak szybko płynie… Wiem, wiem, nie odkryłam Ameryki, każdy (albo prawie każdy) narzeka na to, że dzień mu gdzieś uciekł, że z poniedziałku zrobił się piątek, że styczeń przerodził się w grudzień. A książki wychodzą na okrągło, nowe, z intrygującymi opisami, dobrymi opiniami i naszych ulubionych autorów. Chciałoby się przeczytać każdą, ale ten okropny czas sprawia, iż niektóre pozycje muszą trochę poczekać na swoją kolej. Do tego dochodzą jeszcze utwory pisarzy, z których twórczością do tej pory się nie zapoznaliśmy…

W moim przypadku autorką, jakiej książek czy opowiadań nigdy nie czytałam, a od dawna chciałam po nie sięgnąć, jest Aneta Jadowska. Pisarka ma w swoim dorobku całkiem pokaźną liczbę utworów – od krótszych form po opasłe tomiszcza. Co i rusz powtarzałam sobie jak mantrę: Przeczytasz coś Anety, w tym roku, jak tylko nowość zagości na półkach. I tak od kilku dobrych lat…

Pod koniec października swoją premierę miała kolejna antologia Jadowskiej. Wprawdzie bohaterki opowiadań pojawiły się już wcześniej w innych utworach pisarki, jednak nawet jeśli ich nie znacie, możecie zapoznać się z Cudem, miodem, Maliną. A jest ku temu naprawdę wiele powodów.

Zwariowana rodzinka

Cud, miód, Malina to zbiór składający się z ośmiu historii. Niektóre z nich były już wcześniej publikowane, inne to świeżynki. Bohaterkami każdego opowiadania są członkinie familii Koźlaków, temperamentne, obdarzone specyficznym poczuciem humory kobiety, które wiedzą, czego chcą od życia. Można na nie liczyć nawet w najtrudniejszej sytuacji, protagonistki nie zawiodą ani swoich bliskich, ani osób potrzebujących ich pomocy. A że przy okazji utrą nosa kilku naprawdę nieprzyjemnym osobom… Tym lepiej!

Problem z antologiami jest taki, że opowiadania w nich się pojawiające są nierówne. Jedne utwory okazują się lepsze, inne gorsze, można także znaleźć i takie, które nie wywołują w odbiorcy żadnych emocji. W przypadku Cudu, miodu, Maliny jest zupełnie inaczej. Ten zbiór został dopracowany pod każdym aspektem – fabularnym, postaci, stylistycznym, korektorskim, graficznym czy wydawniczym. Opowiadania, wszystkie – jak jeden mąż, wciągają, bawią i po prostu się podobają. Trudno więc wybrać to jedno najlepsze, bo najgorszych z całą pewnością nie ma.

Opowiadania

W Idiocie skończonym autorka uczy nas jednej rzeczy – nigdy nie oświadczaj się czarownicy na stadionie pełnym ludzi, z zaskoczenia, gdyż może się to skończyć w dość nieprzyjemny sposób. I nie mam tutaj na myśli usłyszenia odpowiedzi NIE, tylko zamianę w… kozła. Malina poszła ze swoim chłopakiem na mecz. Wyjście nie przebiegło jednak według planów i bohaterka przez przypadek, z nerwów jej się wymsknęło, rzuciła klątwę na lubego. Ale przecież to jego wina! Po co się oświadczał? Jak można w ogóle coś takiego wymyślić… Teraz dziewczyna musi odczarować ukochanego, w przeciwnym razie… Już sam pomysł na historię wydaje się dość zabawny. Zresztą cała antologia jest dosłownie przesiąknięta humorem. Pierwsze opowiadanie to tylko przystawka, później dzieje się jeszcze więcej!

Jak choćby w Cyrografie trójstronnym. Diabeł, wiedźmy i dziecko ze specjalnymi zdolnościami? To mieszanka wybuchowa, wierzcie mi. Aneta wplotła do tej opowieści elementy znane z horrorów, mniejszy nacisk położyła na warstwę humorystyczną, ale i ta ma się tutaj całkiem dobrze. W końcu kogo nie rozśmieszy demon w roli ojca? W tej historii wiele się dzieje: mamy zakazaną magię, klątwę oraz pojawia się czarna owca rodziny Koźlaków. Malina staje przed ciężkim zadaniem do wykonania. Czy mu podała?

Zresztą nie tylko w powyższym opowiadaniu bohaterka musi radzić sobie z niecodziennymi wyzwaniami. W Trupie z jasnego nieba także ma ręce pełne roboty. Zbliża się coroczny festyn, rodzicielka protagonistki chce na nim ogłosić, że znów będzie się ubiegać o stanowisko burmistrzyni Zielonego Jaru, przyjeżdża nawet telewizja, by nagrać materiał o miejscowości i wydarzeniu, do jakiego się szykują jej mieszkańcy. Wszystko idzie gładko i sprawnie do czasu… znalezienia trupa w kukurydzianym labiryncie. Skąd on się tam wziął? Tym razem Aneta obok humoru wplata do historii wątek kryminalno-sensacyjny. Po trupach do celu nabiera zaś nowego znaczenia.

Niepozorny talent to najbardziej podniosła opowieść. Porusza bowiem poważny problem związany z przemocą fizyczną i psychiczną w rodzinie. Bernadetta Wagner prosi Narcyzę Koźlak i jej młody, niedawno powstały sabat o pomoc. Nad jej córką, i wnuczętami, znęca się mąż. A że to dość znana i nieprzyjemna persona, nikt nie chce pomóc gnębionym. Koźlaczki nie są jednak w ciemię bite, podejmują się trudnej walki, nie odwrócą się plecami do tych w potrzebie. W tej historii, choć pojawiają się także i elementy komiczne, zostaje zachowany podniosły nastrój, w końcu problem, jaki porusza, jest niezwykle ważny.

Narcyza to barwna członkini czarodziejskiej rodziny. Czego to ona nie zrobiła… Zadarła nawet z Europolem! Wystarczył tylko krótki wypad na miasto… no dobrze, na miasta, by wzbudzić zainteresowanie przedstawicieli władz. Co takiego zrobiła staruszka i jej przyjaciółki z Harpii? Tego dowiecie się, sięgając po utwór Eskapada Narcyzy Koźlak. To girl power w czystej postaci.

Aneta ma w swoim repertuale opowieść romantyczną. On poznaje ją, bardzo szybko się zakochują, postanawiają wziąć ze sobą ślub i spędzić razem resztę dni! Ach… Jak pięknie. Niestety nie do końca. O czym przekonują się Malina i jej starsza siostra Jagoda. Dziewczyny wybierają się na ślub swojego ojca, a tam dowiadują się co nieco o wybrance serca rodziciela. Coś nowego, coś starego, coś niebieskiego pokazuje, że nie zadziera się z czarownicami. Koźlaczki dbają o swoich.

Albo o bliskich swoich bliskich. Dziadek Klona przegrał duszę w karty. Trzeba było grać z diabłem? Przecież one zawsze oszukują. Spokojnie, może i mleko się rozlało, ale Narcyza wie, jakiej ściereczki użyć, by je zetrzeć. Demonie… marny twój los, kiedy wiekowa kobieta zajmie się tobą. Może i jest to dość krótkie opowiadanie, jednak ma moc i bawi.

A jak wypada ostatnia historia w antologii – Zielona zemsta? To opowieść o Klonie – zielonym magu, chłopaku Maliny (już nie jest kozłem!). Zazwyczaj ci spokojni i ułożeni są niegroźni. Ale każdy ma granicę cierpliwości, jak ktoś ją przekroczy… Biada mu! Zemsta bywa słodka, zwłaszcza gdy dotyczy wrednej osóbki.

Podsumowanie

Jak już wspominałam, opowiadania Jadowskiej są pełne humoru – sytuacyjnego, słownego czy postaci. Narcyza to niewątpliwie najbardziej ciekawa i nieprzewidywalna bohaterka opowieści, ale każda członkini sabatu ma charakterek i może pokazać wrogom, gdzie raki zimują. Cud, miód, Malina to niezwykle dobry zbiór, wszystkie utwory zostały dopieszczone i interesująco poprowadzone. Rzadko kiedy czytelnik ma do czynienia z tak równą i nietuzinkową antologią. Nic tylko polecać i czytać.

Nie zadzieraj z Koźlaczkami! „Cud, miód, Malina” – recenzja antologii

 

Tytuł: Cud, miód, Malina

Autor: Aneta Jadowska

Wydawnictwo: SQN

Ilość stron: 416

ISBN: 9788381298124

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

Czego w tym zbiorze nie ma? Mamy klątwy, złe czarownice, demony, motyw zemsty i trupa! A to jedynie wierzchołek góry lodowej pomysłów kotłujących się w tym literackim kociołku.
Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Czego w tym zbiorze nie ma? Mamy klątwy, złe czarownice, demony, motyw zemsty i trupa! A to jedynie wierzchołek góry lodowej pomysłów kotłujących się w tym literackim kociołku. Nie zadzieraj z Koźlaczkami! „Cud, miód, Malina” – recenzja antologii