Elfy i krasnoludy odchodzą do lamusa, magowie i czarodziejki przestają być atrakcyjni, czytelnicy szukają czegoś bardziej przyziemnego. Nic zatem dziwnego, że polscy autorzy coraz częściej sięgają po słowiańskość, w której pojawiają się rodzime potwory, wiedźmy i rytuały. Jednym z dowodów na zmianę środka ciężkości w literaturze fantastycznej może być najnowsza pozycja wydawnictwa Uroboros: Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony.
Zawsze uważałam, że bardzo trudno jest stworzyć dobrą antologię opowiadań. Autor autorowi nierówny, do tego dochodzą gusta czytelników, inna interpretacja tematu, inny styl pisarski — czynniki, które mogą całe przedsięwzięcie pogrzebać lub ocalić. Dlatego z ostrożnością podeszłam do Nawii, jak zresztą do każdego zbioru opowiadań. Tym bardziej, że nie miałam styczności ze wszystkimi autorami, rozpoznawałam głównie Katarzynę Berenikę Miszczuk.
Kojarzyłam część nazwisk i byłam niezwykle ciekawa tego, co znajdę w zbiorze. Okazało się, że Nawię tworzą teksty rozszerzające znane uniwersa, jak chociażby u Miszczuk, Raduchowskiej czy Krajewskiej, ale też poznać kilka zupełnie innych historii. Całość składa się z ośmiu opowiadań, które w bardzo różny sposób podejmują ogólny temat słowiańskości, jaki stał się motywem przewodnim.
Mądra baba, czyli wiedźma opiekunka
Słowo szeptucha z podtytuły antologii od razu kojarzy mi się z Katarzyną Bereniką Miszczuk i jej cyklem Kwiat paproci. To właśnie opowiadanie autorki — Płacz cichą nocą się niesie otwiera zbiór. Tym razem główną bohaterką jest rezydująca w Bielinach szeptucha Radomiła. Staruszka wie lepiej, pomstuje nad głupotą ludzką i złorzeczy na konkurencję z innej wioski — czyli to co szeptuchy, obok odczyniania uroków, robią najlepiej.
Podobne bohaterki znajdziemy u Marty Krajewskie w opowiadaniu Jezioro cię kocha oraz u Jagny Rolskiej w tekście Szeptucha. I to drugie ma niezwykle ciekawy twist, bo szeptucha w Kierzbudach mimo wieku trzyma się dobrze i opływa w luksusach współczesnego świata. Coś, co mniej kojarzy się wiedźmą czy inną szamanką, ale w połączeniu z dowcipnym stylem Rolskiej to bardzo przyjemny akcent w antologii.
Te trzy opowiadania łączy nie tylko archetyp głównej bohaterki, ale również szeptucha jako ostatnia deska ratunku i nieco przebiegła, niepisana władczyni na wiosce. Czyli coś, czego po Nawii można się było spodziewać.
Zaskakująco dobra historia
Nie do końca wiem, czy jest to najlepsze opowiadanie w zbiorze, ale na pewno takie, które zaskoczyło mnie najbardziej. Z prozą Marcina Mortki spotkałam się tylko raz przy okazji Nie ma tego złego i nie byłam jakoś zachwycona. Doceniłam poprawność, formę i zamysł, ale nic poza tym. Tymczasem Wichura to bardzo dobre opowiadanie, które klimatem i kreacją bohaterów mocno zapada w pamięć. To taka mała przygoda księcia Bolka, władającego kawałkiem ziemi w świeżo schrystianizowanej Polsce. Kraju jedną nogą stojącemu w zabobonach, a drugą próbującemu przypodobać się władzy i biskupom. Jestem zachwycona i możliwe że pochopnie oceniłam powieść Mortki, bo tutaj dostałam chociażby niespodziewany zwrot akcji.
Najsłabsze ogniowo
To nie było złe opowiadanie — ono było dziwne. Rozumiem zamysł Konsultantki Marcina Podlewskiego, w którym czytelnik miał czuć się tak samo zagubiony jak Milena, główna bohaterka tekstu. Dziewczyna zostaje wyrwana ze zwyczajnego świata, spod zwyczajnej budki z fast foodem, do zaświatów, gdzie ma stać się sędzią dla innych bytów. Czułam to niedopasowanie i niezrozumienie, jakie przeżywa, bo sama nie wiedziałam za bardzo, o co właściwie w opowiadaniu chodzi. Plus za formę, ale minus za fakt, że czytało mi się to fatalnie dokładnie z tego samego powodu.
Opowiadanie Podlewskiego wyróżnia się, ale nie w kierunku, który sprawiłby mi przyjemność podczas lektury. Było męczące, mimo ciekawych odwołań kulturowych.
Podsumowanie
Okazuje się, że Nawia to antologia równa, w której nie da się wskazać opowiadań zapełniających strony. Teksty są zdecydowanie nastawione na rozrywkę, napisane poprawnie warsztatowo, bez dłużyzn i wypełniaczy. Każde opowiadanie to ciekawa historia, z dobrze skonstruowanymi bohaterami, o których nie jest łatwo zapomnieć.
Trudno wybrać najgorszy lub najlepszy tekst — mam wrażenie, że poprzez tematykę są one do siebie dość podobne, każde owiane odrobiną magii, starej wiary i pewnej ignorancji prostych ludzi. Sporo z nich zachęca do sięgnięcia po inne utwory autorów, jak chociażby Śmierć wody Martyny Raduchowskiej czy opowiadanie Krajewskiej.
Zdecydowanie polecam Nawię wszystkim lubiącym niezobowiązującą fantastykę z lekką domieszką wierzeń słowiańskich. Pogańskie bóstwa hasają sobie w utworach Rafała Dębskiego (Ostatnia noc) i Anny Szumacher (Dziewanna i Księżyc) w dość nietypowy sposób, ale historie napisane przez autorów wciągają od pierwszego akapitu. Wydawnioctwo Uroboros zaserwowało czytelnikom antologię idealną na zimową noc z kocykiem i gorącą czekoladą z prądem.
Za materiał recenzencki dziękujemy Virtualo
Autor: różni
Wydawnictwo: Uroboros
Rozmiar pliku: 2.0 MB
ISBN: 978-83-280-9537-3
Więcej informacji znajdziecie TUTAJ