Nie taka banalna historia miłosna. „Requiem” – recenzja książki

-

Wielką przyjemnością jest obserwowanie, jak Anna Bellon – niegdyś nazywana polską sensacją Wattpada – dojrzewa, a wraz z nią dojrzewają jej bohaterowie i historie, które tworzy. Autorka pełnymi garściami czerpie z amerykańskiego New Adult i wychodzi jej to na tyle dobrze, że spokojnie mogłaby ze swoją twórczością zaistnieć w USA.

Requiem to powieść osadzona w studenckiej rzeczywistości, bardzo wiernie oddająca realia życia młodych mieszkańców stolicy, którzy dopiero rozpoczynają wchodzenie w dorosłość. Mamy tu zatem wykłady i kolokwia, mamy studencki slang, mamy też wieczorne wyjścia na imprezy i poranne problemy ze wstawaniem z łóżka. Wypada to bardzo naturalnie i u mnie – osoby, która ten etap edukacji zakończyła już dawno temu – wywołało jakieś uczucie nostalgii i ciepło w sercu.

Głównymi bohaterami nowej powieści Bellon są Łucja oraz Alek – oboje z bagażem doświadczeń, oboje z tajemnicami ukrytymi głęboko na dnie szuflady, oboje potrzebujący w życiu jakiejś odmiany. Wpadają na siebie i powoli zaczyna się tworzyć ich wspólna historia. I co niezwykle istotne – autorka sprytnie uciekła w tym miejscu od ładowania się w schematy i posiłkowania banałami, co było największym problemem jej debiutanckiej serii, The Last Regret.

To nie jest książka o miłości

Myślę, że na wstępie warto podkreślić to jak najdobitniej – choć w Requiem kwitną uczucia, nie jest to romans. Na pierwszy plan wybijają się inne wątki – radzenie sobie z traumami, uciekanie od problemów, wchodzenie w dorosłe życie. Bohaterowie są naprawdę dobrze napisani – autorka z dbałością o wszelkie detale nakreśliła ich portrety psychologiczne i rewelacyjnie poradziła sobie z przedstawieniem relacji między poszczególnymi postaciami.

Po przeczytaniu pierwszych kilku stron miałam obawy co do tego, kim okażą się Łucja i Alek. Poznałam już w życiu na tyle dużo literatury dla młodszych czytelników, by wiedzieć, że schemat szarej myszki i bad boya to najczęściej powielany motyw zarówno w Young Adult, jak i New Adult. Jakże miło było przekonać się, że tym razem obrany został inny kierunek! Łucja ma charakterek i autorka nie robi z niej następnej świętoszki, która najpierw jest szarą myszą, a pięć minut później ochoczo idzie z facetem do łóżka, jakby wszystko to, co o niej wiemy, było bez znaczenia. Podobnie wygląda sytuacja z Alkiem – to nie żaden kolejny zaborczy typek, przerzucający sobie panienkę przez ramię i mówiący jej, co powinna robić. Tych dwoje to po prostu… normalni młodzi ludzie.

Historia, którą się pochłania

Nie jestem sobie w stanie przypomnieć, kiedy ostatnio pochłonęłam książkę w jeden wieczór, ale w tym przypadku właśnie tak było. Requiem to powieść dojrzała, która przyciąga ciekawą fabułą i bardzo dobrze napisanymi postaciami, ale też lekka i wciągająca lektura. 

Warto wspomnieć, że Anna Bellon sporo uwagi poświęca tutaj muzyce, co jest typowe dla jej twórczości. Dorzuca też małą wzmiankę o hokeju, co z pewnością wywoła uśmiech na twarzach stałych czytelników, którzy dobrze wiedzą, że nie spotkają w Polsce drugiej autorki, mającej tak wielką zajawkę właśnie na te dwie dziedziny.

Do poprawki

Choć będę Requiem wspominać bardzo dobrze i chętnie polecać innym, to są pewne kwestie, obok których nie można przejść obojętnie. Bo znajdują się w książce elementy irytujące, wypadające mało naturalnie i przeszkadzające w lekturze.

Zacznę od końca – uważam, że wydawnictwo zupełnie nie przyłożyło się do spraw redakcyjno-korektorskich. Poprzedniego wydawcę – OMGBooks – po cichu usprawiedliwiłam tym, że być może nieco zlekceważono młodą debiutantkę, ale teraz Anna Bellon ma na koncie kilka udanych książek i sporą rzeszę czytelników, toteż Filii nie usprawiedliwia absolutnie nic, że tak bardzo zaniedbali najważniejsze kwestie. 

Natomiast jeśli chodzi o to, co wywoływało irytację podczas czytania, to są to zdrobnienia imion oraz zwracanie się do głównej bohaterki w wołaczu. To pierwsze w jakimś stopniu jest uzasadnione fabularnie – ot, taki żart pierwszoplanowych postaci – ale w nadmiarze zaczyna trochę uwierać.  Mam też problem z tym, że ktoś do kumpla mówi Szymon albo Szymek, ale już do dziewczyny konsekwentnie zwraca się per Łucjo (zamiast, chociażby, Łucja). Efekt jest nieco sztuczny, tym bardziej że redaktor nie przyłożył się do swojej pracy i nie doradził autorce, by przynajmniej w kilku lub kilkunastu miejscach w ogóle zrezygnowała ze zwrotów imiennych, bo w codziennej komunikacji tak się po prostu nie mówi.

Na szczęście na tym problemy Requiem się kończą. I nawet z nimi jest to bardzo udana książka.

Zakończenie

Żałuję, że nie mogę zdradzić jednego z ważniejszych punktów fabuły, by móc odnieść się do posłowia, w którym autorka uzasadnia, co kierowało nią przy tworzeniu tej historii. Przyznaję, że zaimponowała mi tam swoją dojrzałością oraz poważnym podejściem do warsztatu pisarza. I nie bez przyczyny używam tu właśnie słowa pisarz. Możemy mówić, że New Adult to nie jest literatura z najwyższej półki, ale to nie zmienia faktu, że na naszych oczach Anna Bellon (rocznik ’96, kurczę!) dojrzewa jako twórca i jeszcze wiele razy może czymś zaskoczyć.

Nie taka banalna historia miłosna. „Requiem” – recenzja książki

 

Tytuł: Requiem

Autor: Anna Bellon

Liczba stron: 368

Wydawnictwo: Filia

ISBN: 978-83-80757-11-0

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Bardzo dobry przykład literatury New Adult ze świetnie napisanymi postaciami i pochłaniającą fabułą. Autorka rozwija się i dojrzewa, na co „Requiem” jest najlepszym dowodem.
Klaudyna Maciąg
Klaudyna Maciąghttps://klaudynamaciag.pl
Za dnia copywriter, wieczorami - nałogowy gracz. Widywana albo z książką pod pachą, albo z padem w dłoni. Dużo czyta, jeszcze więcej tworzy i ogląda. Uzależnienie od popkultury, piłki nożnej i żużla zdiagnozowane już ze trzy dekady temu.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Bardzo dobry przykład literatury New Adult ze świetnie napisanymi postaciami i pochłaniającą fabułą. Autorka rozwija się i dojrzewa, na co „Requiem” jest najlepszym dowodem.Nie taka banalna historia miłosna. „Requiem” – recenzja książki