Nie igraj ze złem. „Godzina oczyszczenia” – recenzja filmu

-

Nie od dziś wiadomo, że biznes można zrobić na wszystkim, wystarczy odrobina przedsiębiorczości, zmysł do interesów i podstawowe wyczucie rynku. Jeśli wystarczająco dobrze wykreujemy potrzeby odbiorców, to sprzedamy grzebień nawet łysemu. Znalezienie więc grupy docelowej dla kanału internetowego, który emituje materiał o tym, jak przystojny ksiądz walczy ze złem, przeprowadzając egzorcyzmy, nie powinno być trudne, prawda?

Damien LeVeck i Aaron Horwitz wspólnie stworzyli scenariusz Godziny oczyszczenia, trwającego niemal dwie godziny horroru, wyreżyserowanego przez pierwszego z nich. W trzech głównych rolach zobaczymy: Ryana Guzmana, Kyle’a Gallnera oraz Alix Angelis. Nie będzie wielkim przekłamaniem stwierdzenie, że to na ich barkach spoczywa ciężar całej produkcji, która zdecydowanie nie posiadała wielkiego budżetu (nie dziwcie się więc, jeśli nie kojarzycie nazwisk wymienionych przeze mnie aktorów).

Nie igraj ze złem. „Godzina oczyszczenia” – recenzja filmu
Kadr z trailera

Co prawda Guzman pojawił się w takich filmach jak: Step Up 4 Revolution, Step Up: All In (co może zaskakiwać tych, co nie mieli pojęcia, że ta seria filmów tanecznych doczekała się więcej niż trzech części) oraz Chłopak z sąsiedztwa, nie są to jednak produkcje szczególnie głośne lub zapadające w pamięć. Nazwisko Gallnera zauważycie w obsadzie Koszmaru z ulicy Wiązów (2010), Pięknych Istot czy Snajpera, zaś Angelis występuje w Siedmiu wspaniałych (2016), gdzie też (przynajmniej mi) nie zapadła w pamięci, ginąc pomiędzy znacznie bardziej znanymi aktorami i aktorkami.

Wielka mistyfikacja?

Tytułowa Godzina oczyszczenia to internetowy program, w którym emitowane są rzekomo prawdziwe egzorcyzmy, odprawiane przez przystojnego księdza Maxa (Ryan Guzman). O tym, że cała produkcja stanowi jedną, wielką ściemę, widz dowiaduje się już w pierwszych minutach filmu, gdy okazuje się, że „oczyszczenie” od początku do końca wyreżyserował Drew (Kyle Gallner), pilnujący przedsięwzięcia od strony technicznej i realizatorskiej. Szybko przekonujemy się również, że podejście Maxa do wiary, święceń oraz – wiążącego się z nimi – celibatu jest, delikatnie rzecz ujmując, dyskusyjne. Sława to dla niego wartość najważniejsza, to dzięki niej może zaciągać do łóżka kolejne fanki i zarabiać pieniądze na gadżetach, mających pomóc w uchronieniu się przed złem.

Nie igraj ze złem. „Godzina oczyszczenia” – recenzja filmu
Kadr z trailera

Nie powinno dziwić, że ten cyrk na kółkach w końcu irytuje kogoś z iście piekielnym rodowodem, kto z jednej strony ma już po dziurki w nosie tego przedstawienia, a z drugiej zamierza wykorzystać je do własnych celów. Mina rzednie zarówno Maxowi, jak i Drew, gdy okazuje się, że narzeczona tego drugiego – występująca w zastępstwie za nieobecnego aktora – faktycznie zostaje opętana przez demona. To, co miało być niewinnym sposobem na zarobienie sporej gotówki, teraz okazuje się brzemienne w skutkach – wszyscy będący na planie znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a okoliczności zmuszają obu panów do wyciągnięcia przysłowiowych (oraz tych bardziej dosłownych) trupów z szafy.

Raz, dwa… trzy. Opętana będziesz ty!

Niski budżet Godziny oczyszczenia widać już na pierwszy rzut oka, twórcy jednak radzą sobie bardzo dobrze z tym, czym dysponują. Sama fabuła opiera się głównie na trzech osobach: Maxie, Drew oraz jego narzeczonej – to oni grają pierwsze skrzypce, podczas gdy cała reszta obsady pojawia się epizodycznie i nie wnosi zbyt wiele do przebiegu wydarzeń (mają albo malowniczo umrzeć, albo symbolizować widzów, którzy obserwują zmagania fałszywego księdza z całkowicie prawdziwym, demonicznym bytem). Na całe szczęście cała trójka dzielnie dźwiga ciężar produkcji, dzięki czemu ogląda się ich całkiem przyjemnie, a po karku nie przebiegają nam ciarki żenady, jak to w niektórych niskobudżetowych horrorach bywa.

Nie igraj ze złem. „Godzina oczyszczenia” – recenzja filmu

Lokacje również ograniczono do minimum. Owszem, są krótkie sceny w barze lub mieszkaniu któregoś z bohaterów, jednak cała główna akcja rozgrywa się na „planie filmowym” rzekomych egzorcyzmów. To zabieg nie tylko niezwykle ekonomiczny, ale również ciekawy – nie ma tu niepotrzebnego ganiania po całym domu, pełnym kukurydzy polu czy całej wiosce. Zdecydowanie lubię takie „kameralne” horrory, odrobinę klaustrofobiczne, duszne i pozwalające poczuć, że bohaterowie faktycznie nie mają dokąd uciec, a zagrożenie jest odczuwalne. Odrobinę na niskim budżecie ucierpiały jednak efekty specjalne i demoniczne kreatury, które kilkukrotnie gościły na ekranie, strasząc pyskami i mordując szponiastymi łapami.

Summa summarum

Co tu dużo mówić? Godzina oczyszczenia raczej nie jest horrorem, który przerazi widza do tego stopnia, że nocna wyprawa do toalety lub niezidentyfikowane skrzypienie w mieszkaniu okażą się ponad nasze siły, a zapalenie światła albo sprawdzenie źródła dźwięku będzie smutną koniecznością, niemal doprowadzającą do zawału. Przynajmniej mnie ta produkcja nie doprowadziła do tego stanu (a jestem strasznym cykorem), więc – jeśli koniecznie chcecie się przerazić nie na żarty – może lepiej poszukajcie czegoś bardziej mrożącego krew w żyłach? Co najważniejsze, pomimo stosunkowo niedużej obsady i niewielkiego budżetu, Godzinę oczyszczenia ogląda się bez ciarek żenady biegnących po skórze od początku do końca.

Nie igraj ze złem. „Godzina oczyszczenia” – recenzja filmu

 

Tytuł oryginalny: The Cleansing Hour

Reżyseria: Damien LeVeck

Rok powstania: 2019

Czas trwania: 1 godzina 34 minuty

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Przyjemny (o ile można tak powiedzieć) horror. Produkcja raczej dla tych, którzy niekoniecznie marzą o oglądaniu filmu przez palce.
Martyna Halbiniak
Martyna Halbiniak
Lubi twierdzić, że nie wpisuje się w schematy, łamie konwencje i jest jedyna w swoim rodzaju, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę otacza się ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Wyznaje zasadę, że czekolada nie pyta, ona rozumie, a sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kocha książki (chociaż zagina im rogi), kinomaniaczka i serialoholiczka, wciąż znajdująca czas na kolejne inicjatywy.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Przyjemny (o ile można tak powiedzieć) horror. Produkcja raczej dla tych, którzy niekoniecznie marzą o oglądaniu filmu przez palce. Nie igraj ze złem. „Godzina oczyszczenia” – recenzja filmu