Najsłabsze ogniwo. „Aliens: Bunt, t.1” – recenzja komiksu

-

Obcy wygląda tak, że niejeden szwagier nazwałby go teściową, jednak ksenomorf ma w sobie sporo piękna – głównie ukrytego. Zdecydowanie zachwyt mogą wywołać jego zdolności łowieckie oraz to, jak trudno go zniszczyć, lecz te aspekty docenia się mniej, gdy jest się uwięzionym z tą istotą w zamkniętej przestrzeni.
Obcy jaki jest, każdy widzi

Komiks Briana Wooda opowiada o Zuli Hendricks – marines, która boryka się z urazami kręgosłupa powstałymi podczas walki. Po długiej rehabilitacji mogła znów stanąć na nogi, jej przełożeni wysłali ją więc na wrak transportowca Europa, w celu zabrania z niego czarnej skrzynki. Bohaterka jest jedynym człowiekiem w swym oddziale,  reszta to androidy. Maszyny stworzone do walki mają przewagę nad nie do końca zdrową protagonistką. A sprawność bardzo się jej przyda, ponieważ przyczyna śmierci załogi statku nadal się na nim znajduje…

Wyalienowanie

Aliens: Bunt okraszono tak przyciągającą okładką, że niejeden fan komiksów nie przejdzie obok niej obojętnie. O dziwo, na pierwszy rzut oka zaciekawienie widza wywoła Zula, z przerażeniem na twarzy i karabinem w dłoni, który ma zaledwie osiemnaście pocisków. Później dopiero zauważa się kosmitę. I tak też jest przez cały komiks. Obcy nie gra pierwszych skrzypiec. Można określić go mianem bodźca dla rozważań głównej bohaterki. Scenarzysta skupił się na przemyśleniach Zuli i poświęcił temu sporo miejsca. Nazwanie jej Johnem Rambo, który bez wahania może siłować się z adwersarzami na ręce, na pewno mocno rozmija się z prawdą. Marines ma sporo obaw, dylematów, pragnień i problemów, a przede wszystkim ciąży jej ułomność ciała, odbijając się na myślach. Kręgosłup szwankuje, co nie pomaga, gdy wokół roi się od zabójców. Zwłaszcza że stoi ramię w ramię z syntetykami mogącymi walczyć tak długo, aż nie zostaną przerwane ważne przewody czy podzespoły. Autor, poprzez wnikliwe nakreślenie jej psychiki i motywów, skupił uwagę czytelników na kobiecie. Często wykorzystuje motyw retrospekcji, aby uzmysłowić, co ta przeżyła.

Przeżyj!

Podczas czytania nie zapomina się o ksenomorfach, które należą do głównych zagrożeń, a starcia z nimi zaliczają się do niezwykle dynamicznych i krwawych. Rysownicy nie stronią od pokazywania przemocy, co uzmysławia, jak brutalne są te bestie. Obcy polują, by zabić, a mają na to wiele sposobów. Nawet gdy istoty te nie pojawiają się przez kilka stron, to z komiksu i tak wylewa się wszędobylskie poczucie zaszczucia i strachu, bo przecież łowcy mogą czyhać za rogiem albo w wentylacji. Facehugger to też oponent nie w kij dmuchał… Grozę powieści dopełniają ciemne barwy, gdyż Dan Jackson bazował głównie na czerni, szarości i zieleni.

Nie oglądaj się za siebie. Rozglądaj się wszędzie…

Całość jest podzielona na kilka rozdziałów, a za ilustracje w nich odpowiadają trzej artyści: Riccardo Burchielli, Tony Brescini i Dan Jaskson. Ten pierwszy oraz trzeci mają bardzo zbliżony do siebie styl, dzięki czemu bez patrzenia na listę twórców można by było odnieść wrażenie, że całość stworzyła jedna osoba. Niestety komiks nie jest w pełni koherentny, gdyż Tony Brescini cechuje się inną kreską – mniej szczegółową. Jest to zauważalne, jednak po przeczytaniu kilku kartek i historię ogląda się równie dobrze.

Śmierć jest bezlitosna i obśliniona

Jeśli ktoś lubi całe uniwersum Obcego, to z radością przywita cameo jednej postaci. Kolejnym pozytywem zagwarantowanym przez Briana Wooda jest także techniczne słownictwo. To dopełnia klimat, zwłaszcza że fabuła dzieje się głównie na statkach czy stacjach kosmicznych. Historia momentami zwalnia, co nie zmienia faktu, że i tak potrafi zaskoczyć, a gdy pojawiają się monstra, to pędzi na łeb, na szyję.

Najsłabsze ogniwo. „Aliens: Bunt, t.1” – recenzja komiksu

 

Tytuł: Aliens: Bunt, tom 1

Autorzy: Brian Wood, Riccardo Burchielli, Tristan Jones, Tony Brescini

Wydawnictwo: Scream Comics

Liczba stron: 160

Artur Sobala
Artur Sobala
Miłośnik dwuznaczności, cytatów, patosu i śmieszkowania. Eskapizm i fantastyka świetnie się uzupełniają, tworząc światy, w których doskonale się czuje. Ma więcej pomysłów, niż zapału, by je zrealizować. Zmienia zdanie częściej niż Kylo Ren.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu