Wielki spisek, tajemnicze studenckie bractwo, wilkołaki… To wszystko znajdziecie w nowej produkcji serwisu Netflix. The Order, bo o tym serialu mowa, z opisu wydaje się być trochę parodią współczesnych tworów kultury skierowanych do nastolatków. Tymczasem te wszystkie klisze i motywy zostały potraktowane jak najbardziej poważnie. Czy wyszło to serialowi na dobre? Przekonajcie się, co o tym sądzą nasze redaktorki!
Ostrzegamy, że tekst nie jest wolny od spoilerów!
Anna: Gdy zobaczyłam opis serialu The Order, uśmiechnęłam się pod nosem. Tu jest wszystko: od tajemniczego zakonu, przez wilkołaki, do wielopoziomowych spisków. I oczywiście, jak zwykle gdy światu grozi tajemnicze niebezpieczeństwo, to nastolatki muszą go uratować. Żeby jeszcze główny bohater grzeszył inteligencją…
Paulina: Nie wiem, jak tobie, ale mi od razu przyszedł na myśl Zmierzch (chociaż akurat w w wymienionej produkcji główny bohater, Edward, okazał się trochę mądrzejszy niż jego ukochana Bella). Zaczęłam oglądać ten serial jedynie ze względu na wzmiankę w opisie o wilkołakach i gdzieś czających się tajemnicach, co obiecywało zarówno mnogość wydarzeń, jak i wzbudzenie w odbiorcy wielu skrajnych emocji. Jednym słowem, miałam nadzieję, że The Order mnie wciągnie i w pewien sposób umili wieczory… Odnośnie głównego bohatera, od początku do końca strasznie mnie irytował, jego mimika, sposób poruszania się i wypowiadania… Jestem na NIE.
Anna: Fabuła niespecjalnie robiła wrażenie, ale postaci były w miarę dobrze wykreowane. Mam ogromny sentyment do Matta Frewera (Peter Morton), którego pamiętam jeszcze z Czynnika PSI, i muszę przyznać, że mnie tu nie zawiódł. Bardzo dobrze zagrał zdesperowanego, pogrążonego w żałobie mężczyzny powoli tracącego kontakt z rzeczywistością. Zresztą bohaterowie drugiego planu w ogóle wyszły całkiem nieźle.
Paulina: W tym się muszę z tobą zgodzić. Jak dla mnie, gdzie by się Matt Frewer nie pojawił i jakiej roli by nie zagrał, to za każdym razem stworzy coś wyjątkowego, co widz będzie z ogromną przyjemnością wspominał. Chyba lepiej zostałby ten serial odebrany, gdyby wyrzucić z niego głównych bohaterów…
Anna: Z kolei główny bohater niespecjalnie mnie przekonał – miał swoje momenty, jak wtedy, gdy musiał się zastanowić nad tym, kim chce być, ale generalnie nie zapadał szczególnie w pamięć. Podobnie zresztą Alyssa, grana przez Sarę Grey. Zdecydowanie więcej mojej uwagi przyciągały Lilith czy Gabrielle (mimo że tej ostatniej nie polubiłam).
Paulina: W trakcie seansu odniosłam podobne wrażenia. Główna para zagrała sztywno, jakby połknęła kij, na każde wydarzenie, nawet to najbardziej przerażające i powodujące wręcz zatrzymanie akcji serca, widzom serwowała identyczne miny. Cieszyłam się, kiedy na ekranie pojawiały się sceny bez jej udziału. Co do tej ostatniej postaci wymienionej przez ciebie, ja jestem w rozterce. Z jednej strony jej nie lubiłam, bowiem zachowywała się niczym królowa krainy lodu i nienawiści do wszystkiego, co stąpa i co używa magii lub ją zawiera, zaś z drugiej sceny z nią naprawdę dobrze mi się oglądało. Na tę chwilę nie jestem w stanie określić, czy bardziej ją polubiłam, czy jednak znienawidziłam.
Anna: Jeśli chodzi jeszcze o fabułę, to jak bardzo jawne jest tytułowe tajemnicze bractwo jest… Cóż, typowe. Przypomina mi się Torchwood, które było tak tajne, że aż miało samochody z własnym logo. W dobie internetu i telefonów komórkowych będących małymi komputerami, utrzymanie czegoś takiego w tajemnicy jest niespecjalnie wiarygodne. Zwłaszcza że nikt tak naprawę się nie starał.
Paulina: I do tego te ich maski, które chyba miały na celu nieco kogoś przestraszyć, a u mnie wywoływały nerwowy chichot. Istnienie tego bractwa stanowi tajemnicę Poliszynela, wszyscy uczniowie udają, że nigdy o czymś takim nawet nie słyszeli, ale jednak każdy wie, że gdzieś w podziemiach działa. Zresztą trudno nie zdawać sobie z tego sprawy, skoro jego uczestnicy dość często podrzucają błękitne róże. Nawet główny bohater, który za bardzo nie grzeszy inteligencją, w krótkim czasie zorientował się w tym, co się dzieje w tej specyficznej szkole, co idealnie pokazuje, jak starano się ukryć istnienie tego zgrupowania w sekrecie.
Anna:Wiemy już, że serial otrzymał zielone światło na drugi sezon – mówiąc szczerze, nie spodziewałam się niczego innego, bo końcówka zdecydowanie to sugerowała. I była bardzo udanym cliffhangerem (chociaż z drugiej strony, w ogóle nie zaskakiwała). Nie czekam z zapartym tchem, ale pewnie obejrzę z ciekawości.
Paulina: Końcówka mnie kompletnie nie zaskoczyła i ostatnia moja myśl podczas oglądania to: Na pewno będzie drugi sezon, nie może być inaczej! Nie pomyliłam się. Również nie będę z wielkim zniecierpliwieniem wyczekiwać kontynuacji tej produkcji, ale z czystej ciekawości z pewnością ją obejrzę, w wolnej chwili. Bo z tego serialu mogło wyjść coś o wiele gorszego i to jest pocieszające i daje nadzieję na to, iż w kolejnych odcinkach twórcy postanowią jeszcze bardziej się rozkręcić i zaskoczyć widza.
Anna: Słowem podsumowania: według mnie to przeciętny serial dla młodzieży, nieco przepakowany wątkami. Postacie pierwszego planu niespecjalnie mnie ujęły, za to bohaterowie drugoplanowi – zdecydowanie bardziej. Ode mnie 6/10 z nadzieją, że drugi sezon połata trochę dziur.
Paulina: Dla mnie serial ten stanowi miłą odskocznię od szarej codzienności. Można zatopić się w świecie pełnym magii, w którym za każdym rogiem czyha niebezpieczeństwo. Oceniam go na 6/10, pomimo tego, że pojawiło się w nim wiele niedociągnięć, dziwnych zachowań bohaterów (ach, ta główna para!) i mam nadzieję, że w drugim sezonie twórcy bardziej się rozkręcą i pokażą, że stać ich na stworzenie jeszcze więcej ciekawych momentów, scen i zwrotów akcji.