Nadciąga powódź tysiąclecia. „Wielka woda” – recenzja serialu

-

Polskie produkcje – choć nie tak liczne, jak azjatyckie czy anglojęzyczne – dopiero podbijają najpopularniejszą platformę streamingową, czyli Netflixa. Wielka woda podnosi wysoko poprzeczkę dla przyszłych rodzimych seriali. Serial zabiera widzów do pięknego Wrocławia z burzliwych lat 90. Ukazuje nie tylko historyczne wydarzenia (w pewnym procencie), ale i polską mentalność, charakterność, lekkomyślność. Czy peany na cześć Wielkiej wody są uzasadnione?

Wielka woda przenosi widza do pamiętnej powodzi tysiąclecia z 1997 roku, która nawiedziła Wrocław i okoliczne wsie oraz miasteczka. Serial skupia się nie tylko na przebiegu katastrofy, ale i na losach kilku charyzmatycznych postaci, nieprzypadkowo uwikłanych w ekstremalną sytuację.

Główna bohaterka, Jaśmina Tremer (znakomita Agnieszka Żulewska) jest cenioną hydrolożką. Przebywa na Żuławach, mieszkając tu ze swoim holenderskim partnerem. Traf chciał, że zostaje wezwana do sztabu kryzysowego we Wrocławiu, aby pomóc uratować dolnośląską stolicę i okoliczne rejony przed bardzo prawdopodobną powodzią. Wrocław nie jest miastem obojętnym bohaterce – to tutaj przeżyła swoją młodość, miłość i… tutaj pozostawię dwukropek, zachęcając was do podróży przez kolejne odcinki. Przeszłość Jaśminy koliduje ze zbliżającą się katastrofą, wchłaniając oglądającego.

wielka woda
Kadr z serialu Wielka woda / Netflix
Charyzmatyczni bohaterowie jako silny plus serialu

Agnieszka Żulewska wykonała kawał dobrej roboty, wcielając się w Jaśminę Tremer, łącząc dwie sprzeczne osobowości. Bohaterkę bezapelacyjnie można określić jako silną, oschłą i niezależną kobietę, która nie da sobie w kaszę dmuchać. Wyraża ona swoją nietuzinkową osobowość poprzez stereotypowo męski ubiór oraz liczne przekleństwa. Jednocześnie, wraz z kolejnymi odcinkami, widz poznaje jej wrażliwszą, bardziej zagubioną stronę, przez co staje mu się bliższa.

Choć to Jaśmina piastuje miano głównej gwiazdy serialu, towarzyszący jej bohaterowie nie pozostają w tyle. Już po pierwszym odcinku widz może szybko dojść do wniosku, że coś łączy ją z wąsatym politykiem Jakubem Marczakiem (Tomasz Schuchardt), pełniącym podczas kryzysu funkcję wojewody. Na mężczyznę spada ogromna odpowiedzialność, którą trudno udźwignąć – musi uchronić miasto przed nadciągającą katastrofą. Tragizm jego sytuacji wiąże się z uzależnieniem od innych polityków. Nieunikniony jest wybór – dalsza kariera polityczna czy życie mieszkańców Wrocławia. Marczak to nie tylko polityk, ale i bardzo troskliwy ojciec.

wielka wody
Kadr z serialu Wielka woda / Netflix

Innym bohaterem, który natychmiastowo przyciąga uwagę widza, jest Andrzej Rębacz (Ireneusz Czop). Mężczyzna przybył z Niemiec do Polski, by opiekować się chorym ojcem. Swoimi nieszablonowymi decyzjami i stalową dumą skomplikował nieco fabułę serialu. Ireneusz Czop świetnie sprawdził się w tej roli – stworzył silną, charakterną postać, pociągającą za sobą tłumy. Na uwagę zasługują także doktor Góra (Łukasz Lewandowski), siostra Beata (Klara Bielawka) i dawna gwiazda muzyki operowej, matka Jaśminy, ciepiąca na otyłość Lena Tremer (Anna Dymna).

Stara, dobra, polska mentalność

Pierwsze odcinki Wielkiej wody ukazują walkę sztabu kryzysowego z nadchodzącym żywiołem. Jego członkowie chcą przeciwdziałać powodzi i odciągnąć ją od Wrocławia. Jak się okazuje, Jaśmina Tremer, zanim zetknęła się z naturalnym żywiołem, weszła w kolejny – typowo polskiej kłótliwości i niezgody. Być może gdyby poszczególni włodarze i wysoko postawieni urzędnicy skupili się jak najwcześniej na zapobiegnięciu zagrożenia, wszystko skończyłoby się dobrze. Mamy zatem do czynienia z egoistycznym ministrem, dla którego impreza regatowa jest ważniejsza niż życie wrocławian, a także aroganckiego i ignoranckiego profesora hydrologii. Widz denerwuje  się, widząc charakterystyczną mentalność ludzi wyznających zasadę „jakoś to będzie”, „wszystko będzie dobrze”, „damy sobie radę”. Frustruje się, mimo że doskonale wie, że – mając na uwadze prawdę historyczną i reklamy promujące serial – powódź nadejdzie i wrocławski sztab kryzysowy zawiedzie. Zamiast pytania „czy uda się przeciwstawić żywiołowi?” pojawia się zapytanie „kiedy ta powódź nadejdzie?”.

wielka woda
Kadr z serialu Wielka woda / Netflix

Przeciwwagę dla ignoranckich członków sztabu kryzysowego stanowi stanowią uparci, zacietrzewieni rolnicy, którzy za wszelką cenę chcą bronić swojej wsi i okolicznych wałów przeciwpowodziowych. Nie interesuje ich życie i zdrowie wrocławian – „nasza ziemia” jest ważniejsza. Obrona odbywa się w stereotypowo wiejskim stylu – z widłami, łopatami.

Nowa era polskich seriali?

Wielka woda to coś wyjątkowego na polskim poletku, pełnym komedii romantycznych, kryminałów czy produkcji historycznych – serial katastroficzny. Wydawać by się mogło, że początkujący gatunek nie da rady przewyższyć najpopularniejszych Netflixowych propozycji i nie wybije się. Stało się jednak inaczej – serial szybko przebił się do listy dziesięciu najchętniej oglądanych seriali, i to nie tylko w Polsce!

Rodzima produkcja ma spory rozmach. Zastosowano znakomite efekty komputerowe – nadchodzące fale powodzi i zalane ulice Wrocławia prezentują się imponująco. Ponadto serial bardzo dobrze nawiązuje do ówczesnych realiów – z głośników lecą najpopularniejsze przeboje muzyczne lat 90., ulicami miasta jeżdżą charakterystyczne samochody z tego okresu, a Wrocław do złudzenia przypomina dolnośląską stolicę na przełomie lat 90. i 00. Nic tutaj nie wygląda tanio, sztucznie, nieprofesjonalnie. Twórcom (Jan Holoubek, Bartłomiej Ignaciuk) należy się mocna piątka z plusem.

wielka woda
Kadr z serialu Wielka woda / Netflix
Historyczna prawda czy interesująca fikcja?

Widzowie powinni mieć na uwadze, że fabuła Wielkiej wody jest jedynie inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Postacie i niektóre realia zostały zmyślone lub wyolbrzymione. Przykład? Jako mieszkanka Wrocławia, która konsultowała się w sprawie serialu z rodowitymi wrocławianami, mogę wyraźnie podkreślić, że z ZOO nie uciekły żadne zwierzęta. Scena z umykającymi przed żywiołem zebrami czy pływającym po ulicach krokodylem jest jak najbardziej zmyślona. Czy to źle? Moim zdaniem: nie. Twórcy serialu postawili na rozmach i rozbudzenie ciekawości widza. Oglądający powinni skupić się na wciągających losach bohaterów, a nie rozmyślać o historycznej prawdzie.

Największą wadą Wielkiej wody jest – momentami – przesyt formy nad treścią. Serialowi sprzeciwiają się zwolennicy ukazywania prawdziwych wydarzeń. Zdecydowana większość widzów jest jednak ukontentowana. Jednoznacznie udowodniono, że w Polsce też się da nakręcić dobry jakościowo serial, nie gorszy od popularnych, pełnych rozmachu anglojęzycznych produkcji.

podsumowanie

Ocena
8.5

Komentarz

Świetna pozycja dla wszystkich maniaków Wrocławia. „Wielka woda” pokazała, że dobra passa polskich seriali dopiero się zaczyna. Jeśli oczekujecie idealnie odtworzonych realiów lub mierzą was liczne przekleństwa – odpuśćcie sobie seans. Jeśli nie – dajcie się porwać ciekawości.
Dominika Chmielewska
Dominika Chmielewska
Za dnia copywriterka, po zmierzchu maniaczka dram i kina azjatyckiego. Podobno interesuje ją kultura w pełnej krasie – od dziecka czyta książki i fanfiki, pochłania filmy i seriale wszelakiej maści, uwielbia musicale (wiwat Hamilton!) i teatr. Czasem nawet pogra w gry. Nie pogardzi dobrym RPG. Uczy się czeskiego i koreańskiego. Miewa niestabilne relacje z plastycznymi działaniami (ostatnio garncarstwo i haft) - raz je porzuca, a potem wraca. Nie wyobraża sobie dnia bez kubka kawy.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Świetna pozycja dla wszystkich maniaków Wrocławia. „Wielka woda” pokazała, że dobra passa polskich seriali dopiero się zaczyna. Jeśli oczekujecie idealnie odtworzonych realiów lub mierzą was liczne przekleństwa – odpuśćcie sobie seans. Jeśli nie – dajcie się porwać ciekawości.Nadciąga powódź tysiąclecia. „Wielka woda” – recenzja serialu