My się wody boimy. „Trolle z Troy. Tom 3” – recenzja komiksu

-

Christophe Arlestone stworzył w 1994 roku postać Lanfeusta z Troy. Chłopaka żyjącego w świecie, w którym każdy ma jakiś magiczny dar. Przypadkowo okazuje się, że jego umiejętność zamienia go w bohatera z przypadku. Niezwykłe przygody, jakie mu się przytrafiły, możemy poznać w albumach Lanfeust z Troy, Lanfeust w kosmosie i Odyseja Lanfeusta.  Seria ta stała się bardzo popularna na świecie, o czym może świadczyć, że na jej podstawie powstał serial animowany i gra komputerowa. Trolle z Troy to swego rodzaju spin-off tego cyklu, który scenarzysta przygotował z innym rysownikiem.
Woda? Be

Jak możecie się domyślić, komiks traktuje o trollach zamieszkujących krainę Troy. Sympatycznych, śmierdzących, bardzo silnych i panicznie bojących się wody. Z Lanfeustem łączy je postać jednego z nich, Hebiusa. To właśnie on towarzyszył we wszystkich przygodach bohaterowi z przypadku.

Trolle zamieszkują swoją wioskę, prowadząc spokojne życie na uboczu. Owszem, czasem zdarzy im się zjeść wieśniaka czy dwóch. Ale ogólnie nie szukają zwady z innymi, szczególnie z ludźmi. Niestety, ze względu na swoją ogromną siłę i wytrzymałość, stanowią dla nich smakowity kąsek. Magowie są bowiem w posiadaniu zaklęcia, które pozwala im kontrolować stworzenia. Osobniki będące pod wpływem czaru wykonują polecenia człowieka, tłumiąc w sobie pierwotne instynkty.

Trolle z Troy to zbiór historii, w których tytułowi bohaterowie walczą o swoją wolność, niezależność i swobodę. Czy ten opis nie brzmi dla was znajomo? Czytając ten cykl, trudno nie pomyśleć o pewnej wiosce Galów, stawiających opór Rzymianom. Serie te są fabularnie bardzo podobne do siebie, pełno w nich humoru, magii i ciekawych postaci.

Dwie i pół historii

Trzeci tom przygód trolli to tak naprawdę dwie i pół zamkniętych historii. Pierwsza opowiada o porwaniu dzieci z wioski przez żadną władzy kapłankę boga Niemythego. Zamieszkuje ona starożytny Darshan, leżący na drugim końcu magicznego świata. Kraina ta przypomina Daleki Wschód – pełna pięknych budowli, istot wyglądających inaczej i mówiących w innym języku. Ale brakuje w niej jednej rzeczy: rudowłosych trolli. Bez ich futra nie można wykonać ważnego obrzędu, dającego kapłance władzę absolutną. Historyjka dotyczy próby odbicia porwanych z rąk ciemiężców. To dość długie opowiadanie pełne jest humoru, potyczek i wartkiej akcji. Bardzo podobał mi się zbieg edytorski, polegający na zmianie fontu w dymkach, kiedy wypowiadają się mieszkańcy Darshan. Nadaje to całości azjatyckiego klimatu.

Historia druga to ponowne spotkanie trolli z ich arcywrogiem, czcigodnym Risto Furiatu. Tym razem kapłan wpada na genialny pomysł zdobycia kontroli nad tymi stworzeniami. Organizuje igrzyska olimpijskie i zaprasza na nie wszystkich przedstawicieli gatunku. Nie przewiduje jednak, że rywalizacja i chęć dominacji to chleb powszedni trolli, które bawią się sytuacją. Jak kończy się chytry plan męża stanu? Dowiecie się z komiksu.

Ostatnia część to tak naprawdę połówka historii. Trolle w szkole opowiadają o dwójce maleństw, które trafiają do sierocińca połączonego z placówką edukacyjną. Czy dzikie bestie nadają się do nauki? Czy demoniczna właścicielka jest w stanie ich ujarzmić? Na te pytanie nawet ja nie znam odpowiedzi dlatego, że część ta ucina się w połowie, a dalsze losy poznamy w czwartym tomie.

Dozwolone od lat osiemnastu

Największa różnica pomiędzy Asterixem i Obelixem a Trollami z Troy to docelowy wiek odbiorcy. Przygody dzielnych Galów należą do literatury dziecięcej i młodzieżowej. Przemoc autorzy pokazują w sposób zabawny, a humor dopasowują do wieku czytelnika. W recenzowanej serii natomiast, o ile fabuła nie jest „dorosła”, to ograniczenie wiekowe wynika z treści ilustracji, autorstwa Jean Louis Mourier. Kobiety prezentowane są jak chodzące seksbomby: długie nogi, ogromne dekolty, suknie z wycięciami tu i ówdzie. Trolle czasami uśmiercą człowieka czy zwierzę. Sceny te są przeważnie bardzo obrazowo pokazane, krew leje się gęsto. Gdyby nie to, komiks spokojnie nadawałby się dla starszych dzieci i młodzieży.

Wrażenia

Jestem fanem tego typu komiksów. To czysta rozrywka, bez głębszego przesłania. Czytelnik ma się przede wszystkim uśmiechnąć, zrelaksować i spędzić przyjemnie czas. Owszem, perypetie trolli są wtórne, znane, chociażby z przywoływanej wyżej serii o Asteriksie i Obeliksie. Ale ludzie lubią takie historie i zmiana bohaterów czy scenerii jest wystarczająca, żeby czerpać z nich przyjemność.

Dwa największe atuty tego albumu to mistrzowskie tłumaczenie pani Marii Mosiewicz, pełne bardzo inteligentnego humoru i nawiązań do popkultury, oraz genialne rysunki Mouriera, malowane z ogromną dbałością o szczegóły.

Żeby nie było tak różowo, z przykrością muszę stwierdzić, że nie lubię, gdy wydawca nie kończy historii i wymaga na odbiorcy zakup kolejnego tomu. Zanim ten pojawi się w sklepach, ja prawdopodobnie zapomnę pierwszą część. Mimo to polecam bardzo Trolle z Troy wszystkim, którzy lubią dobrze napisane historie, pełne humoru.

My się wody boimy. „Trolle z Troy. Tom 3” – recenzja komiksu

 

Tytuł: Trolle z Troy. Tom 3

Autor: Christophe Arleston

Liczba stron: 212

Wydawnictwo: Egmont

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

„Trolle z Troy. Tom 3” to ponad dwieście stron świetnej rozrywki. Genialne ilustracje i zabawne historie. Czego chcieć więcej?

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Trolle z Troy. Tom 3” to ponad dwieście stron świetnej rozrywki. Genialne ilustracje i zabawne historie. Czego chcieć więcej?My się wody boimy. „Trolle z Troy. Tom 3” – recenzja komiksu