Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego komiksu Moon Knight do współpracy recenzenckiej dziękujemy wydawnictwu Egmont.
Kiedy legenda branży komiksowej, czyli Brian Michael Bendis, zajął się pisaniem scenariusza do nowego Moon Knighta, byłem pewny, że czeka na mnie ciekawa historia. Pomimo prywatnej niechęci do autora, wiem, że ten ciągle miewa świetne i świeże pomysły, jedne bardziej trafione, inne mniej. W tym wypadku otrzymaliśmy to pierwsze.
Komiks o tym superbohaterze, który autentycznie mi się podoba, Bendis zainteresował mnie swoim podejściem do tej dość specyficznej postaci. Zacznijmy jednak od początku.
Zmiana status quo
Moon Knight znany jest ze swoich wielu osobowości. Główne to Marc Spector, czyli były najemnik, milioner Steven Grant oraz pracujący jako taksówkarz Jake Lockley. Bendis zmienia to całkowicie i pozbawia protagonisty innych osobowości, pozostawiając tylko tę Marca. Zamiast tego główny bohater słyszy głosy w głowie. Przedstawione są one w postaci dobrze nam znanych superbohaterów: Kapitana Ameryki, Wolverine’a oraz Spider-Mana.
Dla samego Marca pojawia się nowy etap w życiu, przeniósł się on do Los Angeles i został producentem filmowym serialu o nazwie Legenda Khonsu, który jest wzorowany na jego przygodach. Podczas patrolu po mieście jako Moon Knight dostaje cynk o dziwnej transakcji i natrafia na głowę Ultrona.
Nie chcę za dużo zdradzać, bo jest to bardzo interesująca historia, która głównie dotyczy białego mściciela i tego, jak mu się wiedzie. Pomimo swoich problemów i zaburzeń, stara się ułożyć sobie życie i połączyć wszystko z obowiązkami jako Avengers. Prowadzi to nie raz do ciekawych zwrotów akcji i sprawia, że trudno mi się było oderwać od lektury. Końcówka okazała się nieco słabsza, jakby ciągłe budowanie napięcie nagle przerwano, bo przypomniano sobie, że trzeba to skończyć. Pomimo tego, duża część komiksu naprawdę wciąga.
Ogromna w tym zasługa samego bohatera, który jest niezwykle ciekawy. Dobrze się czyta o tym, jak każdy uważa go za niespełna rozumu, a potem wychodzi, że w jego szaleństwie kryje się metoda i pomimo ciągle rzucanych mu pod nogi kłód, wciąż nie schodzi z obranej ścieżki i walczy nie tylko z przestępcami, ale również ze sobą. W tym wszystkim nieraz użyje ironii i sarkazmu, co wpisuje się w jego obraz.
Brudny i brutalny świat
Moon Knight to bardzo brutalny i mroczny komiks, czyli taki jak powinny wyglądać opowieści z tym bohaterem. W końcu nie ma on żadnych supermocy i musi polegać tylko na swoich gadżetach i umiejętnościach.
Alex Maleev pracuje z Bendisem od lat i doskonale rozumie jego opowieści. Los Angeles jest tutaj brudne, skorumpowane i zwyczajnie mroczne. Większość akcji dzieje się w nocy i muszę w tym miejscu trochę ponarzekać.
Być może to moja prywatna niechęć do scenarzysty, ale Bendis czasami zapominał, iż główny bohater opowieści to Moon Knight, a nie Batman. Tę iluzję podbija trochę fakt, że bohater dostał nawet takiego odpowiednika Alfreda. Co prawda nie jest to lokaj a emerytowany agent S.H.I.E.L.D., ale wydźwięk podobny. Wiem, że to nie pierwszy raz, kiedy te postaci są do siebie przyrównywane, ot taki już ich los. Sam Księżycowy Rycerz ma nieco więcej humoru.
Komiks jest dobrze narysowany. Przywodzi na myśl bardziej kryminał albo coś w stylu noir niż faktyczną opowieść o wielbicielach zakładania majtek na spodnie. W tytule pojawia się oszczędne użycie kolorów, twórca raczej obraca się wokół ciemnych barw. Dodatkowo otrzymujemy bardzo dużo cienia i skrywania się w mroku. Mnie strasznie przypadł do gustu sposób rysowania peleryny. Ogromna, nienaturalna, jakby żyła własnym życiem, niezależnie od bohatera. Świetna sprawa.
Zdecydowanie warto
Jeśli szukacie czegoś mrocznego w klimatach superbohaterskich i chcecie nieco zanurzyć się w szaleństwie, to polecam zapoznać się z Moon Knigtem. Bendis bardzo dobrze uchwycił tę postać, przedstawiając nam jej nieco inny, ale dalej bardzo interesujący obraz. Dodatkowo to świetnie narysowany tytuł w klimatach przywodzących kryminał.
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Ilustracje: Alex Maleev
Tłumacz: Jacek Żuławnik
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 288
EAN: 9788328161252
Więcej informacji TUTAJ