Miłość a obowiązek. „Ognista królowa” – recenzja książki

-

Książki to małe okna na świat. Bez wychodzenia z domu możemy przenieść się w zupełnie inne miejsce, odkryć jego tajemnice, towarzyszyć bohaterom w niebezpiecznych podróżach. Każdy książkoholik dokładnie zdaje sobie sprawę z tego, jak uzależniająca jest taka wyprawa, nie chcemy wrócić do rzeczywistości dopóki nie poznamy zakończenia historii.

Problem pojawia się, gdy mamy do czynienia z serią, która nas poruszyła. Jak wiadomo, kolejne tomy cyklu wychodzą dopiero po upływie jakiegoś czasu, na niektóre trzeba czekać nawet wiele lat. Przeczytaliśmy premierowy wolumin i… No właśnie – co dalej? Możemy sięgnąć po jakąś inną opowieść, ale gdzieś tam w sercu nadal czujemy tęsknotę za dopiero co skończoną historią. Kiedy wreszcie nadchodzi dzień premiery kolejnej części serii, nie posiadamy się z radości. Co jednak w przypadku, jeśli kontynuacja nie spełnia naszych oczekiwań?

Miało być tak pięknie…

Pokrewna Kalinda miała nadzieję, że najgorsze już za nią – zabiła radżę Tarka, jednego z najbardziej niebezpiecznych ludzi. Wyzwoliła się spod jego wpływów i uratowała swoich bliskich przed gniewem władcy. Teraz bohaterka i jej przyjaciele muszą wypełnić jeszcze jedną misję – odnaleźć dziedzica Tarka, księcia Ashwina, i umieścić go na tronie Tarachandu.

>> Polecamy: Wielki przywilej. „Setna królowa” – recenzja książki <<

Poszukiwania przyszłego władcy nie należą do najłatwiejszych, zwłaszcza że po piętach depczą bohaterom wysłannicy Hastina – przywódcy rebeliantów, który zajął zamek Tarka. W końcu pojawia się światełko w tunelu – podróżników odnajdują wietrzni bhutowie. Po walce z wrogami, Kalinda i jej przyjaciele muszą się rozdzielić, protagonistka zostaje zabrana do miejsca, w którym przebywa książę, reszta grupy ma się z nią tam spotkać. Nareszcie bohaterka może odetchnąć z ulgą? Niestety nie jest jej to dane, dziewczyna będzie musiała wziąć udział w kolejnym turnieju, o tron Tarachandu.

Machinacje i tajemnice

Drugi tom cyklu Emily R. King mocniej eksploruje świat, w którym na porządku dziennym są knowania, oszustwa i matactwa. Kalinda wierzyła, że kiedy znajdzie dziedzica tronu, nareszcie będzie mogła skupić się na spokojnym życiu u boku swojego ukochanego – Devena. Tymczasem okazuje się, że znowu zostaje wplątana w walkę o tron, mimo że dziewczyna nie chce dzierżyć władzy, pragnie ją oddać Ahwinowi. Jak to jednak w książkach bywa, to, czego oczekuje protagonistka, ma się nijak do ścieżki wyznaczonej jej przez los.

Kalinda musi stawić czoła nowym niebezpieczeństwom. Jej życie znowu jest zagrożone, przeciwniczki w walce zrobią wszystko, by ją zdyskredytować i pozbyć się jej.

Z jednej strony czytelnik czuje dreszczyk emocji – bohaterka kolejny raz musi wziąć udział w próbach. Wykazać się odwagą, inteligencją i sprytem. Same starcia o tron są pasjonujące, jednak ich zakończenia pozostawiają wiele do życzenia. Autorka miała pewien koncept, niestety nie do końca sprawdziła się ta idea – pisarka robi bowiem ze swojej postaci damę w opałach. Ciągle coś się nie udaje, los rzuca Kalindzie kłody pod nogi, a odbiorca ma dość tego wyolbrzymiania problemów.

Pierwsza połowa powieści okazuje się niezwykle nudna, dopiero gdy zaczynają się próby, akcja nabiera tempa i zaczyna dziać coś interesującego. Największy zarzut, jaki pojawia się w odniesieniu do tego tomu, dotyczy sięgania po te same motywy co w pierwszej odsłonie. Znowu mamy złego władcę, walkę o tron, turniej, kobiety walczące przeciwko sobie. W Setnej królowej to było powiewem świeżości, w Ognistej królowej staje się jednak odgrzewanym kotletem. Na szczęście zakończenie tej części sugeruje, że kolejna historia może zostać poprowadzona nieco inaczej. Mam taką nadzieję.

Słowem zakończenia

Trudno jednoznacznie ocenić tę pozycję. Z jednej strony mamy mało emocjonujący początek, w porównaniu z pierwszym tomem ten wypada gorzej, z drugiej polityczne knowania i spiski, a tego nigdy za wiele, zwłaszcza gdy wątek zostanie dobrze poprowadzony. Pojawia się wtórność, jeśli chodzi o prowadzenie wydarzeń, ale zakończenie fascynuje. Czasami wybory i zachowanie Kalindy oraz Devena i irytują, są to jednak dobrze wykreowani bohaterowie. Trzeba również przyznać, że powieść czyta się szybko, styl autorki został dobrze oddany przez Ryszarda Oślizło.

Jak widać, Ognista królowa wywołuje skrajne emocje. Warto jednak samemu przeczytać tę książkę, by wyrobić sobie o niej opinię – to, co mnie irytuje, inni mogą uważać za atutu opowieści. Jedno jest pewne – pierwszy tom był nieco lepszy, miał kilka wad, ale mieliśmy w nim więcej akcji i fabuła nie dłużyła się. A co przyniesie kolejna odsłona serii? Dowiemy się już w kwietniu.

Miłość a obowiązek. „Ognista królowa” – recenzja książkiTytuł: Ognista królowa

Autorka: Emily R. King

Wydawnictwo: Kobiece Young

Liczba stron: 352

ISBN: 978-83-66436-63-3

więcej informacji o książce TUTAJ

podsumowanie

Ocena
5

Komentarz

Trudno jednoznacznie ocenić ten tom, niektóre rozwiązania w nim zastosowane irytują, inne zaś fascynują.
Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Trudno jednoznacznie ocenić ten tom, niektóre rozwiązania w nim zastosowane irytują, inne zaś fascynują. Miłość a obowiązek. „Ognista królowa” – recenzja książki