Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego komiksu Miki i tysiąc Czarnych Piotrusiów, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu Egmont.
Kolekcja Miki to wydania albumów kilku europejskich autorów, którzy prezentują swoją wizję przygód najbardziej rozpoznawalnej myszki świata. Lubię ten cykl, bo mam okazję poznać twórczość różnych scenarzystów i rysowników. Dodatkowo moje dzieci chętnie sięgają po te komiksy, zachęcone postacią głównego bohatera i ładnymi ilustracjami na okładce. Egmont reklamuje serię jako atrakcyjną zarówno dla dorosłych, jak i najmłodszych. A jak to jest naprawdę?
Styl graficzny
Miki i tysiąc Czarnych Piotrusiów zostało zilustrowane przez Thierry’ego Martina. Ten libański, mieszkający we Francji rysownik w dość specyficzny sposób prezentuje disneyowskie postacie. Myszki mają swoje charakterystyczne uszy i czteropalczaste dłonie. Jednak ich twarze są bardziej surowe, szczupłe i nie zawsze tak piękne jak na ekranach telewizorów. Również kolorystyka różni się znacznie od tej znanej z animacji. Barwy są przydymione, ciemne i stonowane. Album jest bardzo spójny graficznie, ale nie przypomina amerykańskich kreskówek. Zdecydowanie bliżej mu wizualnie do wydawanej w Polsce serii Donżon przez Timof Comics. Nawet bohaterowie drugoplanowi wyglądają, jakby żywcem wyjęci z tamtej serii. Podoba mi się ten zabieg, gdyż tworzy spójną całość z fabułą, nawiązuje, ale nie kopiuje oryginału.
Historyjka
Miki i tysiąc Czarnych Piotrusiów opowiada o pewnym roztargnionym czarodzieju, w którego pracowni panuje ogromny bałagan. Magiczne eliksiry opisane są w mało czytelny sposób, a staruszek ma problemy z ich odczytaniem. W wyniku jego roztargnienia, największy łobuz w królestwie klonuje się, zażywając proszek rozmnażania, i zaczyna popełniać różne przestępstwa. Od kradzieży jedzenia i mleka, po napaść na smoczycę, zabranie jej skarbu, ale i jedynego jajka. Myszka Miki wraz z Minnie i Goofym starają się z całych sił powstrzymać armię Piotrusiów i pomóc królowi przywrócić spokój w krainie.
Opowiadanie pełne jest zabawnych momentów, gagów i słownych żartów. Część z nich ma podwójne znaczenie i inaczej odbierze i zrozumie je dziecko, a odmiennie dorosły. Akcja toczy się wartko, brak jest przestojów i angażuje czytelnika. Porównałbym ten komiks do oglądania komedii pomyłek, gdzie w każdej scenie dzieje się coś śmiesznego, zdarzają się powtórzenia sytuacji, co bawi jeszcze bardziej. Warto też zwrócić uwagę na genialne postacie trzeciego planu, które są świetnie napisane i wprowadzają dodatkową warstwę inteligentnego humoru. Tłumaczka albumu, Maria Mosiewicz, po raz kolejny udowadnia, że należy do elity w Polsce. Dzięki niej teksty nabierają podwójnego znaczenia i rozśmieszają zarówno dzieci, jak i rodziców.
Wrażenia
Miki i tysiąc Czarnych Piotrusiów to świetna pozycja w serii. Trochę odmienna od pozostałych, zarówno w warstwie wizualnej, objętości, jak i fabule. Po pierwsze historia jest naprawdę zabawna, napisana z pomysłem i trzymająca się dobrze obranej konwencji. Graficznie ciekawa, odbiegająca od słodkości znanej z Disneya, ale pasująca do treści. Album ma ponad siedemdziesiąt stron, jest bardziej obszerny niż inne w cyklu, dzięki czemu dłużej możemy cieszyć się lekturą.
Komiks przeczytałem po tym, jak skończyła go moja córka. Gdy o nim rozmawialiśmy, okazało się, że bardzo nam się podobał. Ona przede wszystkim zwracała uwagę na śmieszne gagi i teksty. Zdecydowanie mniej podobały jej się grafiki, które różnią się od tych znanych i lubianych przez nią. Historia za to ją porwała i mocno ubawiła. Ja jestem zachwycony ilustracjami Thierry’ego Martina. Chętnie przeczytałbym inne komiksy jego autorstwa lub zobaczyłbym go jako rysownika jednej z przygód osadzonych w uniwersum Donżona. Przygoda myszek i Czarnego Piotrusia sprawiła mi dużą przyjemność i niejednokrotnie zaśmiałem się w głos. Zauważyłem, że bawiły mnie zupełnie inne rzeczy niż moją córkę i to chyba największy atut tego albumu. Każdy czytelnik, niezależnie od wieku, znajdzie w nim coś dla siebie.
Cieszę się, że Egmont dba o jakość wydania i utrzymuje tę serię w twardej oprawie. Chociaż spotkałem się z głosami, iż brak płótnowania na boku bardzo boli wiernych czytelników i kolekcjonerów, którzy lubią mieć cykle wyglądające w taki sam sposób. Rozumiem, że jest to wynik ekonomicznej kalkulacji i niechęci wydawnictwa do podwyższenia ceny i akceptuję to rozwiązanie.
Bardzo polecam wam nie tylko Miki i tysiąc Czarnych Piotrusiów, ale i pozostałe komiksy z tej serii. Nawet jeśli nie jesteście fanami Disneya, to wydaje mi się, że każdy ma szansę odnaleźć w nich coś ciekawego.
Ilustracje: Thierry Martin
Autor: Jean-Luc Cornette
EAN: 9788328155053
Liczba stron: 80
Wydawnictwo: Egmont
Więcej informacji TUTAJ