Miasto winem i oliwą płynące. „Ragusa” – recenzja gry planszowej

-

W grze Ragusa wydawnictwo Fishbone Games zabierze nas do przeszłości, czasów świetności republiki kupieckiej Ragusy, miasta pełnego drogich towarów oraz wspaniałych produktów wytwarzanych przez lokalnych rzemieślników.Czy poczujemy ten śródziemnomorski klimat? Zapraszam do lektury recenzji.

Autorem planszówki jest Fabio Lopiano, natomiast wyjątkową oprawę graficzną przygotował Bartłomiej Roczniak. Ragusa to gra euro dla od jednego do pięciu graczy, wcielających się w budowniczych piętnastowiecznego, nadmorskiego miasta, współcześnie znanego jako Dubrownik. Poprzez stawianie domów, zbieranie surowców, a nawet handel, uczestnicy zmierzą się ze sobą o tytuł najlepszego stratega. Jedna partia powinna zająć około godziny, w zależności od liczby graczy.

Ragusa

Śródziemnomorski klimat

Oprawa graficzna pudełka Ragusy, jak i reszty ilustracji pojawiających się na komponentach gry, zdecydowanie oddaje klimat planszówki. W środku nie znajdziemy insertu, jednak elementy gry zostały posegregowane w małych, kartonowych „kuwetkach”, których znajduje się w sumie sześć – pięć w kolorach graczy oraz jedna neutralna. To sprytny i poręczny sposób na posortowanie wszystkich komponentów, a tych wcale nie jest tak mało. Każdy z uczestników otrzymuje do dyspozycji dwanaście drewnianych domów oraz piętnaście wież, a dzięki tym kartonowym „składzikom” może mieć swoje znaczniki zawsze pod ręką. Oprócz tego w pudełku Ragusy znajdziemy planszę, elementy muru, piony punktacji, planszetki graczy, jak i karty: okrętów, misji, surowców oraz talię Patrycjusza, niezbędną do trybu solo. Pojawiły się także przezroczyste, plastikowe „kropelki”, które posłużą za znaczniki na torach surowców oraz handlu. Instrukcję przygotowano dobrze, choć zdarzyło nam się kilka pytań bez odpowiedzi.

Główna plansza przedstawia mapę Ragusy i została podzielona heksami na rejony: miejski, w którym będziemy wykonywali akcje specjalne, oraz wiejski, gdzie odblokujemy dostęp do niezbędnych surowców: drewna, kamienia, rudy srebra, ryb, winogron oraz oliwek. Dodatkowo jest ona dwustronna, jednak w obu przypadkach przedstawia tą samą lokalizację, w identycznym układzie, ale na jednej ze stron posiada powiększone, uproszczone ikonografiki oraz zaciemnione heksy miasta. Jak czytamy w instrukcji, ma to ułatwić zabawę przy gorszym świetle lub pomóc początkującym graczom w poruszaniu się po planszy. Osobiście wolę tę „łatwiejszą” stronę, właśnie dlatego, że jest zdecydowanie bardziej przejrzysta i eksponuje na pierwszym planie to, co najważniejsze. W ogólnej ocenie plansza wygląda ładnie, a oprawa graficzna prezentuje się dobrze, choć mimo wszystko mogła by być jeszcze nieco jaśniejsza.

Miasto winem i oliwą płynące. „Ragusa” – recenzja gry planszowej

Make Ragusa great again!

Kiedy na stole mamy już planszę, czas na przygotowanie Ragusy do rozgrywki. Na początku każdy z graczy otrzymuje odpowiednią liczbę domów oraz wież, kartonową planszetkę, szczęść kart surowców i trzy przezroczyste znaczniki – to dzięki nim budowniczy będzie mógł kontrolować, do ilu materiałów ma dostęp oraz ile towarów udało mu się wytworzyć lub pozyskać. Oprócz tego rozdane zostają misje, po dwie dla każdego. Gracz wybiera w tajemnicy jedną z nich, a drugą odrzuca. Na koniec przyniosą dodatkowe punkty zwycięstwa, jeśli zadanie zostanie wykonane.

Jak wspomniałam, Ragusa wykorzystuje mechanikę worker placement, jednak w tym przypadku nasi pracownicy mieszkają w domkach, dopiero po ich wybudowaniu uzyskamy odpowiednie korzyści. W rejonie pól, lasów czy kopalni, postawione budowle odblokowują dojście do niezbędnych surowców, a wzniesienie pierwszego budynku na heksie wymaga dostępu do co najmniej jednego drewna, każdy kolejny na tym samym polu kosztuje dodatkową jednostkę tego materiału. Krótko mówiąc, jeśli gracz postawi drugi dom w danym miejscu, będzie musiał posiadać minimum dwa drewna. Podobna sytuacja ma się w mieście, jednak aby tam wznieść budynek, należy wykorzystać kamień.

Ragusa

Na początku gracze nie posiadają żadnych materiałów, dlatego oczywiste jest, że pierwszym ruchem w całej rozgrywce będzie umieszczenie domu w okolicach lasu, aby uzyskać dostęp do drewna. Zasady pozwalają na taki ruch, ponieważ pozyskiwany w danym momencie materiał można automatycznie wykorzystać do budowy.

Dla mnie najmniej przydatnym surowcem okazały się ryby. Oprócz wymiany ich na pozostałe materiały, nie posiadają innego zastosowania. Właściwie rzadko używałam tej akcji, która wprawdzie jest darmowa i można wykonać ją w dowolnym momencie, ale mimo to nie widziałam potrzeby, aby z niej korzystać.

Pędem do miasta

Łatwo domyślić się, że runda gracza polega na umieszczeniu jednego domu na planszy i wykonaniu akcji. Może to być powiększenie dostępu do jakiegoś surowca lub, w przypadku heksów miejskich, aktywowanie efektów poszczególnych budynków specjalnych. Na przykład w Winnicy wymienimy winogrona na wino, u Jubilera przetopimy rudę srebra na sztabki, odwiedzimy Architekta, aby pomógł w wzniesieniu wieży czy zlecimy Kamieniarzowi budowę murów obronnych. Najciekawsze chyba w tym wszystkim jest to, że kładąc budynek w rejonie miejskim, gracz aktywuje nie jedno, ale wszystkie sąsiadujące ze sobą pola. Mało tego, kiedy dane miejsce zostało oznaczone strzałką prawoskrętną, po wykonaniu akcji, możliwość realizacji tego samo efektu przechodzi na resztę właścicieli domów znajdujących się dokładnie na tym heksie. Krótko mówiąc, gdy aktywny budowniczy wykonuje ruch, sąsiedzi dookoła zdobywają dodatkową akcję. To bardzo ciekawa mechanika, wprowadzająca worker placement na nieco inny poziom. Wymaga od graczy dobrego planowania oraz dodaje element swoistego wyścigu. W końcu, kto pierwszy wybuduje się w mieście, bardzo prawdopodobne, że zyska nie raz, ale kilka razy. Takie combosy zdecydowanie poprawiają tempo danej partii i jej dynamikę. Dzięki temu gra nie jest nudna i wymaga pełnego zaangażowania wszystkich uczestników. Nie warto odchodzić od stołu po wykonaniu ruchu, ponieważ możliwe, że przeciwnik sprezentuje nam dodatkowe akcje.

Miasto winem i oliwą płynące. „Ragusa” – recenzja gry planszowejSposoby na sukces

W Ragusie, oprócz drewnianych domków i wież, na planszy pojawiają się również karty. Od południa miasto otacza morze, a na nim pojawiły się nadpływające statki z drogocennymi towarami, które możemy zakupić umieszczając pracownika przy Targowisku. Transakcje z morskimi kupcami są dość interesujące, ponieważ oprócz tego, że zamieniamy swoje produkty na inne, bardziej egzotyczne, na przykład skóry czy ceramikę, to cały niniejszy proces wpływa również na ceny rynkowe dostępnych dóbr. Dla niektórych ten element okazał się mniej istotny, spotkałam się z przeciwnikami nieinwestującymi w ogóle w handel wymienny, ale i z takimi, którym ta akcja zapewniła zwycięstwo. Każdy statek gwarantuje dodatkowe punkty.

W grze pojawiają się także ukryte misje, gracze posiadają jedną od początku, ale mogą pozyskać kolejne, stawiając swoje domy w sąsiedztwie Pałacu Rektora. One także pozwolą powiększyć pulę punktów zwycięstwa, a wiadomo, wygrywa budowniczy o największej liczbie oczek.

Kolejnym sposobem na punktowanie jest stawianie murów miejskich oraz wież strażniczych. Te pierwsze przynoszą natychmiast odpowiednią liczbę oczek. Jednak najważniejszym elementem jest stawianie tych budowli w taki sposób, aby na koniec partii tworzyły nieprzerwany odcinek w kolorze danego gracza. Najdłuższy taki ciąg zostaje podliczony w systemie jeden punkt zwycięstwa za każdy tworzący go dom, wieżę lub mur.

Miasto winem i oliwą płynące. „Ragusa” – recenzja gry planszowej

Ragusa po raz kolejny przeżywa rozkwit?

Jak widać, sposobów na zdobywanie punktów i wygraną w Ragusie jest kilka i właśnie to spodobało mi się najbardziej. Lubię pozycje, które dają graczowi wybór odpowiadającej mu strategii, niewykluczone że czasem nawet zupełnie nietrafionej. Gra w ogólnej ocenie wypada bardzo dobrze. Po pewnym czasie może wydawać się lekko schematyczna, jednak myślę, że to wszystko zależy od tego, jak często zmieniamy towarzystwo do grania. Wiadomo, iż zawsze będziemy rozpoczynać partię na rejonach wiejskich, aby pozyskać materiały, jednak wybranie odpowiedniego momentu na wybudowanie się w mieście wymaga dobrej strategii. W Ragusie istotne okaże się umiejętne planowanie swoich poczynań, ponieważ liczba dostępnych domów jest ograniczona, więc nie możemy w nieskończoność rozwijać surowców w sytuacji, gdy zostało nam już tylko kilku pracowników. Jedno pozostaje pewne – jeśli źle rozpoczniemy rozgrywkę, doścignięcie przeciwników okaże się nie lada wyzwaniem.

Ragusa

Planszówka oferuje także tryb gry jednoosobowej – wtedy zmierzymy się z Patrycjuszem, który kontroluje wirtualnie dwóch oponentów na planszy. Niekiedy wydawało mi się, że ma większe fory oraz czasem musimy myśleć za niego, na przykład podczas stawiania murów, ponieważ zasady wymagają od nas umieszczenia ich w najbardziej korzystnym dla przeciwnika miejscu. Mimo wszystko wariant solo nie okazał się „suchy” i pozbawiony wspomnianej wcześniej przeze mnie dynamiki, pojawiającej się w rozgrywkach z realnymi przeciwnikami.

Miasto winem i oliwą płynące. „Ragusa” – recenzja gry planszowej

Ragusa, wbrew pozorom, nie jest skomplikowana. Opiera się na prostych mechanikach, dzięki czemu bez trudu wprowadzimy w nią nowych graczy. Oczywiście należy pamiętać o kilku szczegółach, na przykład zasadach budowania, jednak wraz z postępem danej partii, szybko wszystko stanie się jasne i zrozumiałe. Klimat również jest tutaj obecny, wcielamy się w budowniczych, a także handlarzy czy rzemieślników, przy czym w tym samym czasie staramy się opracować idealny plan na zwycięstwo.

Miasto winem i oliwą płynące. „Ragusa” – recenzja gry planszowejTytuł: Ragusa

Liczba graczy: 1-5

Wiek: 14+

Czas rozgrywki: 40-80 minut

Wydawnictwo: Fishbone Games

 

 

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Fishbone Games, więcej o grze przeczytacie tutaj:

Miasto winem i oliwą płynące. „Ragusa” – recenzja gry planszowej

 

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

„Ragusa” to nieskomplikowana planszówka, wykorzystująca mechanikę worker placement, połączoną z handlem towarami i realizacją ukrytych celów, w której każdy ruch ma duże znaczenie.
Natalia Jóźwiak Kłysz
Natalia Jóźwiak Kłysz
Zabiegana artystka, stale poszukująca nowych wyzwań. Lubi spędzać wolny czas przy grach komputerowych, jak również pochylić się czasem nad planszą. Próbuje robić ładne zdjęcia. Matka Smoków, a raczej jednego, który jest jeżem.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Ragusa” to nieskomplikowana planszówka, wykorzystująca mechanikę worker placement, połączoną z handlem towarami i realizacją ukrytych celów, w której każdy ruch ma duże znaczenie.Miasto winem i oliwą płynące. „Ragusa” – recenzja gry planszowej