Mechaniczna nadzieja na lepsze jutro. „Alita: Battle Angel” – recenzja filmu

-

Jak będzie wyglądać nasza przyszłość? Czy świat zmieni się nie do poznania albo jednak zostanie taki, jaki jest teraz? Nie wiem, co będzie za dwieście bądź chociażby dwadzieścia lat, ale twórcy adaptacji kinowych nie próżnują i pokazują nam coraz to nowsze wizje tego, co mogłoby czekać ludzkość. Alita: Battle Angel, film nakręcony przez Roberta Rodrigueza, stworzony na podstawie mangi o tym samym tytule, przedstawia niezwykły świat i rzeczywistość, jakiej nie znamy. Nie mam pojęcia, czy powinniśmy się cieszyć z tego, co dla nas przygotował. To ocenicie sami.
Ludzie ze Złomu

Doktor Ido, wybitny lekarza, który stara się pomóc jak największej liczbie istot, odnajduje fragmenty ciała młodej kobiety-cyborga. Metalowe pozostałości spoczywały na wysypisku śmieci, jednak mimo to dziewczyna nadal żyła. Mężczyzna postanawia zabrać do domu to, co zostało z odnalezionego ciała i uratować bezimienną istotę. Gdy po skomplikowanej operacji cyborg się wybudza, uświadamia sobie, że niczego nie pamięta i nie wie, kim jest. Doktor Ido postanawia zaopiekować się osamotnioną dziewczyną i pomaga jej zaaklimatyzować się w zdradliwym i niebezpiecznym Mieście Złomu. Mężczyzna nadaje kobiecie imię oraz stara się uchronić ją przed nieustannie pojawiającymi się zagrożeniami. W czasie nauki główna bohaterka poznaje Hugo, w którym bardzo szybko się zakochuje. Razem starają się odzyskać wspomnienia dziewczyny. Jednak ktoś taki, jak Alita nie może długo cieszyć się spokojem i szczęściem. Jej umiejętności są poważnym zagrożeniem dla mężczyzny władającym Miastem Złomu, dlatego ten stara się ją uśmiercić za wszelką cenę.

Mechaniczna nadzieja na lepsze jutro. „Alita: Battle Angel” – recenzja filmu
Kadr z filmu
Różne charaktery

Przed seansem kinowym przeczytałam książkę, która jest prequelem filmu, dlatego nie ukrywam, że niektóre postaci już znałam i miałam wyrobioną opinię na ich temat. Między innymi też Doktor Ido, w powieści był naprawdę dobrze zbudowanym bohaterem, na szczęście w ekranizacji także taki jest. Wprowadza do filmu odrobinę ciepła, co bardzo kontrastuje ze złem i niebezpieczeństwem Miasta Złomu. Sceny kręcone w jego klinice pozwalają nam trochę odetchnąć i pokazują, że nie każdy zakątek tego okropnego miejsca jest niedobry. Christoph Waltz był niesamowity w roli Doktora Ido. Widz bardzo łatwo uwierzy, że mężczyzna naprawdę stara się ochronić Alitę i chce dla niej dobrze. Najbardziej przeszkadzała mi była żona doktora – Chiren. Kobieta wydaje się być tym typowym czarnym charakterem, którego musiało spotkać wiele cierpienia, dlatego postanawia krzywdzić innych. I owszem, nie miała łatwego życia, ale ciągłe obarczanie winą swojego męża stawią ją w złym świetle, a co więcej – jest uciążliwe i denerwujące. Wybory, jakich dokonała, są nielogiczne i nie pasują do tej postaci.

Mechaniczna nadzieja na lepsze jutro. „Alita: Battle Angel” – recenzja filmu
Kadr z filmu

Miasto Złomu jest bardzo ciekawą lokacją. Twórcy postarali się o dopracowanie najmniejszych szczegółów. Dlatego też widzowie mogą ujrzeć dwa oblicza tej lokacji. W ciągu dnia bywa całkiem zwykłym miejsce handlu i zamieszkania. Raczej nic specjalnego. Za to w nocy jest się czego bać, a niebezpieczeństwo czai się wszędzie. Tempo, jakie narzucił Robert Rodriguez, staje się bardzo zauważalne, w efekcie czego fabuła wręcz pędzi do końca. Widzowie nie mają nawet chwili na poukładnie sobie w głowie przepakowanego wieloma wątkami filmu. I o dziwo – nie ma tutaj aż tak wielu scen walki czy pościgów. Przez większość czasu bohaterowie albo gdzieś idą, albo Alita stara się zrobić wszystko wbrew Doktorowi Ido, tak, jakby jej głównym celem było robienie mu na złość, a nie faktyczne dowiedzenie się, kim sama jest.

Efekty specjalne w filmie są ciekawe i dobrze dopracowane. Ekranizacja mangi stała się raczej jej bardziej ugrzecznioną wersją, a zmniejszona liczba scen akcji przełożyła się na jakość ich wykonania. Dlatego też, kiedy Alita walczy ze zbirami, bądź bierze udział w konkursie Motorballa, można ujrzeć, jak wiele szczegółów zostało wpakowanych w takie momenty. Myślę, że jest to naprawdę dobry zabieg, dzięki czemu film prezentuje się dużo ładniej i można oderwać się od trochę nielogicznych posunięć postaci. Sama fabuła ekranizacji nie wypada źle, chociaż momentami odnosiłam wrażenie, że bez przeczytania książki nie ma nawet po co iść na seans. Niektóre wątki są niewytłumaczone, dlatego nie jesteśmy w stanie zrozumieć wyborów postaci.

Mechaniczna nadzieja na lepsze jutro. „Alita: Battle Angel” – recenzja filmu
Kadr z filmu

Alita jest naprawdę dobrze wyglądającym filmem, przy którym da się dobrze bawić, jeśli nie stara się polubić niektórych postaci albo nie pilnuje, czy wszystkie wydarzenia są logiczne. Efekty specjalne były niesamowite, dzięki czemu sceny walki wypadają interesująco. Jednak niektórzy bohaterowie są denerwujący, a ich wybory stają się dla nas niejasne. Więcej jest pytań „Dlaczego?” i „Po co?” niż samych odpowiedzi. Jeśli ktoś lubi filmy utrzymane w klimacie cyberpunka, to będzie zadowolony z seansu. Jeżeli oczekujecie czegoś więcej, to możecie wyjść zawiedzeni.

 

Mechaniczna nadzieja na lepsze jutro. „Alita: Battle Angel” – recenzja filmu

 


Tytuł:
Alita: Battle Angel

Reżyseria: Robert Rodriguez

Rok: 2019

Czas trwania: 2 godziny 2 minuty

Patrycja Szustak
Patrycja Szustak
Jest najprawdziwszym hobbitem, który kocha wszelkie zwierzęta, a najbardziej koty (jakby mogła wybrać swoje kolejne wcielenie, zostałaby grubym kotem). Przemieniła swój pokój w bibliotekę, na niekorzyść pleców mężczyzn, którzy musieli wnosić te wszystkie książki. Jej wzrost ułatwia zawinięcie się w kokon i oglądanie filmów oraz seriali całymi dniami. Lubi dobrą kawę, jednak jest zbyt leniwa, żeby ją zaparzyć.

Inne artykuły tego redaktora

5 komentarzy

Popularne w tym tygodniu