Szepty w głowie. „Martwy aż do zmroku” – recenzja książki

-

Najpierw książka czy może jednak film/serial? Ciągle zadaję sobie to pytanie i w większości przypadków wybieram jednak pierwowzór literacki. Jeżeli chodzi o serię True Blood, porządek ten się nieco zmienił i jako pierwszą poznałam historię serialową i to jej dawałam się wciągnąć. Dopiero po obejrzeniu kilku sezonów tej jakże zaskakującej produkcji, stwierdziłam, że chciałabym jednak zapoznać się z opowieścią, od której wszystko się zaczęło, i na własnej skórze przekonać się, czy twórcy sporo zmienili w scenariuszu. Okazało się, że to była naprawdę dobra decyzja!

Ona zwariowała, bo wampira pokochała…

Sookie Stackhouse to specyficzna osóbka. Stara się prowadzić dość normalne życie w Bon Temps, malutkiej miejscowości. Mieszka razem z babcią, która zajęła się nią i jej bratem, kiedy ich rodzice zginęli w ogromnej powodzi. Dziewczyna od najmłodszych lat cierpi na pewną przypadłość, mianowicie słyszy myśli innych osób. Na dłuższą metę jest to dla niej bardzo wykańczające. Dlatego kiedy do baru, do miejsca jej pracy, zachodzi nowy gość, mężczyzna, którego myśli nie może usłyszeć, główna bohaterka czuje się zaintrygowana. Postanawia go lepiej poznać. W taki właśnie sposób zaczyna się rozwijać relacja Sookie i Billa. Tylko czy ze związku Stukniętej Sookie, jak ją czasem nazywano, i wampira może wyjść coś dobrego?

Kreacja bohaterów i styl autorki

Muszę przyznać, że autorce udało się stworzyć naprawdę ciekawą historię. Charlaine Harris dysponuje bardzo lekkim piórem. 

Każdy bohater wyróżnia się wśród pozostałych czymś innym. Pojawia się więc Sookie i jej zdolności telepatyczne, Billa i jego wampiryczne oddziaływanie na drugiego człowieka, a także Sama, będącego zwykłym facetem, mającym własne potrzeby i który dla swoich pracowników zdołałby dosłownie przenieść góry. W pierwszym tomie pojawia się całkiem pokaźna liczba postaci, ale nie przeszkadza to w najmniejszym stopniu. 

Akcja jest naprawdę wartka i nie brakuje tu zaskakujących twistów. Autorce udało się nie raz i nie dwa stworzyć tak plastyczny opis jakiegoś wydarzenia, że w pewnym momencie lektury łapałam się na tym, iż mam wrażenie, jakbym stała gdzieś obok i obserwowała to wszystko, o czym właśnie czytam. 

Zaletą było też dla mnie to, że rozdziały w Martwym aż do zmroku nie są specjalnie długie, co wpływa na szybkość czytania. 

Kogo polubiłam najbardziej? W przypadku książki taką postacią, którą kocham całym sercem jest, Tara. Jakoś w książce bardziej mnie do siebie przekonała niż w serialu. Nie wiem w sumie, czym to jest spowodowane, podejrzewam, że tym, iż w produkcji ta postać ciągle się nad sobą użalała, zaś w książce potrafiła pokazać pazurki i postawić na swoim. 

Czy są tu jakieś minusy?

Dla mnie ta książka okazała się idealna. Jeśli jednak miałabym wskazać chociaż jedną jej wadę, to mogłabym wspomnieć o tym, że żałuję, iż historia nie miała więcej stron. Zdaję sobie sprawę, że to dopiero pierwszy tom, ale właśnie on powinien być nieco dłuższy, aby na spokojnie i stopniowo wprowadzić w ten świat czytelnika. Moim zdaniem niektóre sceny działy się za wolno, autorka wręcz na siłę je przedłużała, zaś inne zbyt szybko rozwiązywane. 

Książka czy serial? Co jest lepsze?

Dla mnie jest to trudne pytanie. Moim zdaniem nie ma na nie dobrej odpowiedzi, ponieważ zarówno serial, jak i książka zapewniają szereg różnorodnych emocji. Powieść trochę inaczej się odbiera niż serial. 

Jeśli czytacie najpierw Martwego aż do zmroku, to macie możliwość wyobrażenia sobie chociażby poszczególnych postaci. Gdy zabierałam się za pierwszy tom serii o Sookie Stackhouse, byłam już po kilku sezonach serialu. Przez to popsułam sobie nieco lekturę, bowiem przed oczami stawali mi już aktorzy, którzy wcielali się w poszczególne role. Nie miałam możliwości wyobrażenia sobie ich po swojemu. 

W serialu sporo daje muzyka. Gdy jest odpowiednio dobrana do ukazywanych scen, to widz jeszcze intensywniej je przeżywa i zapamiętuje. W książce nie ma czegoś takiego. 

Te subtelne różnice w odbiorze konkretnej postaci opowieści sprawiają, że staje się ona jeszcze lepsza i bardziej zapamiętywalna. W serialu tak naprawdę sukces oparty jest na podejściu twórców do danej historii, nieco później również aktorach, którzy wcielają się w poszczególne role. W książce ostatecznie szala sukcesu zależy od autora i jego pomysłu na fabułę, a także od stylu pisarskiego. Jeśli ten drugi jest lekki i przyjemny w odbiorze, czytelnik wciąga się praktycznie od razu. 

Dla mnie zadane na początku pytanie jest zbyt trudne, nie da się na nie odpowiedzieć jednoznacznie. Dla jednych serial będzie bardziej przystępny, a dla innych książka. A jeszcze pozostała grupa odbiorców powie, tak jak ja, że obie te formy zostały świetnie stworzone. Wybór należy więc do was!

Czy warto sięgnąć po Martwego aż do zmroku?

Omawiana książka jest z pewnością niezłą gratką dla fanów fantastyki. Nie brakuje tu nadnaturalnych istot, ich nieziemskich zdolności i wiecznej urody oraz tej hipnotyzującej gry poszczególnych aktorów. W odróżnieniu od serialu, w książce jakoś nie rzuciło mi się w oczy, aby było za dużo scen erotycznych. Autorka rzadko kiedy opisuje zbliżenia bohaterów. Jednak nie brak tutaj brutalności. Charlaine Harris potrafi naprawdę nieźle dopiec swoim charakterom. W książce Sookie Stackhouse jest jakaś mniej irytująca, chociaż z tą postacią już chyba zawsze będzie mi się kojarzyć konkretna twarz aktorki, czyli Anny Paquin. 

Musicie się przekonać na własne oczy, czy ta seria jest właśnie dla was. Z pewnością spodoba się tym osobom, którym nie podpasowały za bardzo Pamiętniki wampirów, bo ten utwór to ich totalne przeciwieństwo. 

Podsumowanie

Martwy aż do zmroku to pierwszy tom serii o przygodach Sookie Stackhouse, czyli dziewczyny pragnącej w końcu posłuchać… ciszy. To opowieść o szukaniu siebie, o zrozumieniu drugiej osoby, o poświęceniu dla niej, a także o wielkiej miłości, która jest tym trwalsza, im w większych bólach się rodzi. Wreszcie to powieść o ciągłej walce, aby móc godnie żyć (kto czytał, ten wie, o czym piszę). Z pewnością spodoba się tym osobom, które chciałyby poznać mocniejsze historie o wampirach, przesycone dodatkowo wulgaryzmami, seksem i brutalnością.

martwy aż do zmrokuTytuł: Martwy aż do zmroku

Autor: Charlaine Harris

Wydawnictwo: MAG

Liczba stron: 386

ISBN: 9788374801416

 


podsumowanie

Ocena
10

Komentarz

„Martwy aż do zmroku” to pierwszy tom serii o dziewczynie, która słyszy myśli innych. Cała seria jest wprost stworzona dla fanów istot nadnaturalnych oraz dobrych historii. Myślę, że to tytuł idealny na zwalczenie zastoju czytelniczego, bo naprawdę świetnie się go odbiera.
Paulina Korek
Paulina Korekhttp://zaczytanapanna.blogspot.com
Bez pamięci oddała się czytaniu książek. Zadowoli ją dosłownie każdy gatunek, byle tylko treść była wciągająca. Nie oznacza to wcale, że nie ma swoich ulubionych gatunków. Należą do nich: kryminały, thrillery, romanse, erotyki, horrory. Po skandynawskich autorów sięga już w ciemno. Oprócz literatury jej pasjami są także filmy, zwierzęta, podróże oraz odwiedzanie wszelkich wydarzeń z tym związanych. W przyszłości chciałaby napisać własną książkę.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Martwy aż do zmroku” to pierwszy tom serii o dziewczynie, która słyszy myśli innych. Cała seria jest wprost stworzona dla fanów istot nadnaturalnych oraz dobrych historii. Myślę, że to tytuł idealny na zwalczenie zastoju czytelniczego, bo naprawdę świetnie się go odbiera. Szepty w głowie. „Martwy aż do zmroku” – recenzja książki