Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. „Martwe Zło: Przebudzenie” – recenzja filmu

-

Mały drewniany domek gdzieś pośrodku lasu, grupka nastolatków i pradawne zło czające się wśród drzewami. Ten znany schemat popularność zawdzięcza między innymi filmowi z 1981 roku. Filmowi, który niewątpliwie zapoczątkował wyjątkową serię z Bruce’em Campbellem jako odtwórcą głównej roli. Jego kreacja Asha, przepowiedzianego pogromcy demonów, jest wręcz legendarna i wielu fanów nie wyobraża sobie produkcji spod znaku Martwego Zła bez tej jedynej w swoim rodzaju gry aktorskiej. Czy w takim razie Martwe Zło: Przebudzenie opowiadające historię w tym samym uniwersum, jednak bez Asha i charakterystycznej mieszanki horroru i komedii, ma w ogóle rację bytu?

Gdzie jest Ash?

To pytanie, jakie towarzyszy nam przez pierwszych kilka minut najnowszej produkcji z serii Martwe Zło. Bo w końcu jak to tak, bez Asha? Bez charakterystycznej i uwielbianej przez fanów serii gry aktorskiej Bruce’a Campbella? To przecież za jego sprawą Martwe Zło ma swój nietypowy charakter łączący w sobie horror typu gore z wyjątkowo ciężką czarną komedią. A jednak, Bruce niewątpliwie wiedział, kiedy ze sceny zejść, by zostać zapamiętany jako Wybraniec w pełni znaczenia tego słowa. Martwe Zło: Przebudzenie udowadnia, że to uniwersum ma jeszcze sporo do zaoferowania nawet bez jego postaci. Demonów wystarczy bowiem dla wszystkich nowych bohaterów czekających na swoją szansę, by zabłysnąć. 

Ciekawość zabiła kota

Współczesne kino gore uległo sporej metamorfozie od lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Trudno jest tego nie zauważyć, spostrzegli to również twórcy Martwego Zła. Dlatego, pomimo iż film rozpoczyna się w znanej nam scenerii domku letniskowego w środku lasu, akcja szybko, bowiem zaraz po pojawieniu się bardzo ładnie nakręconej sceny tytułowej, przenosi się do starego, w większości opuszczonego, wysokiego budynku mieszkalnego, niegdyś banku, znajdującego się w jednej z mniej turystycznych dzielnic Los Angeles. To właśnie tutaj nastąpi owo przebudzenie uśpionego na długie lata zła. 

A wszystko za sprawą nieposkromionej młodzieńczej ciekawości, która popycha Dannego, nastolatka marzącego o karierze DJ-a, w głąb szczeliny powstałej w wyniku trzęsienia ziemi. Chcąc odkryć pozostawione na zapomnienie w skrytkach cenne łupy, natrafia na tajemnicze winyle i złowieszczo wyglądającą księgę, znaleziska te na zawsze odmienią nie tylko losy jego rodziny, ale też wszystkich mieszkańców wieżowca, a kto wie, czy i nie całego świata. Czy to możliwe, że w pozostałościach po banku skryty został jeden z egzemplarzy najgroźniejszej księgi, jaka powstała? Legendarnego Nekronomiconu? Czy to możliwe, że spisane w niej rytuały są kluczem do bram piekieł? A jeśli tak, to czy po ich otwarciu istnieje szansa na to, by zapobiec demonicznej inwazji?

Zło nigdy nie umiera całkowicie. Zostaje jedynie osłabione na tyle, by istaniała możliwość na jego uśpienie na jakiś czas i zamknięcie, modląc się o to, aby nie znalazło drogi ucieczki. Jednak zło potrafi cierpliwie czekać na okazję i bezbłędnie ocenić podatny grunt, na którym będzie w stanie wzrosnąć, odzyskując swoją potęgę. Tak też dzieje się i tym razem. Bo czy istnieje bardziej podatny grunt dla demona niż doświadczona przez los Ellie? Opuszczona przez męża, samotnie wychowująca trójkę dzieci i z widmem bezdomności wiszącym nad głową? Najwidoczniej nie. I kim w tej historii okaże się Beth, jej lekkomyślna żyjąca w myśl idei carpe diem siostra? Czarną owcą czy jednak bohaterką? 

Uśpiona groza

Martwe Zło przyzwyczaiło nas do sporej dawki dość specyficznego poczucia humoru i  pełnego przerysowanych scen gore karykaturalnego podejścia do utartych schematów, w dużej mierze opartego na slapstickach, w sposób ocierający się o mistrzostwo odgrywanych przez Bruce’a Campbella. To nadawało mu charakterystyczny vibe, za który tak wielu go pokochało. I trochę szkoda, że w tej odsłonie Martwego Zła twórcy odeszli od tego wszystkiego na rzecz dość typowej w dzisiejszych czasach konwencji filmu ukazującego walkę człowieka z siłami ciemności. Być może chodziło o zobrazowanie mniej komediowej strony tego pełnego makabry uniwersum? W końcu komizm serii to zasługa porażki, jaką odniósł sequel jako horror, i zarazem sukcesu jako Martwe Zło samo w sobie. 

martwe zło
plakat promujący film „Martwe Zło: Przebudzenie” reż. Lee Cronin – Ghost House Pictures/ New Line Cinema/ Warner Bros. Polska/Wild Atlantic Pictures/Warner Bros.

Czy w takim razie Przebudzenie to swego rodzaju powrót do mającej budzić grozę kolebki? Zwłaszcza, że Bruce Campbell, z tego, co wiadomo, raczej nie powróci już przed kamery jako Ash, a to właśnie on stworzył charakter serii swoją grą aktorską, to więc dobra okazja do tego, by pociągnąć temat dalej bez niego w nieco inny sposób. I choć nakręcenie typowego horroru bez tej osobliwej nuty to ruch bardzo zachowawczy ze strony twórców, nie można im odmówić tego, iż dołożyli wszelkich starań, by pomimo utraconego oryginalnego charakteru Martwego Zła, Przebudzenie nie zawiodło widzów wizualnie. 

Bo należy to zaznaczyć nad wyraz czytelnie, ten film nakręcony został w sposób fenomenalny. I choć trudno doszukiwać się piękna w scenach opętań i brutalnych ataków demonów, to nie można odmówić całości bardzo dobrej realizacji, począwszy od scenografii, przez zdjęcia, na efektach specjalnych kończąc. 

Dodatkowo w całości pojawiło się kilka easter eggów dla wiernych fanów serii. Sama fabuła może nie jest przełomowa, podobnie jak kreacja bohaterów. Tutaj film wypada nieźle, ale bez większych zachwytów. Prosta linia wydarzeń, bardzo typowa dla tego typu produkcji, z niewyróżniającymi się znacznie równie typowymi dla dzisiejszych trendów bohaterami popełniającymi sporo błędów logicznych, co może irytować, ale z drugiej strony, kto w takich okolicznościach postępowałby w pełni sensownie?

Jest jednak jedna rzecz, o której należy w tym momencie wspomnieć. Prawdziwa perełka tej produkcji. Gra aktorska Alyssy Sutherland. Ja wiem, że za tego typu role nie jest się nominowanym Oscara, ale jakąś nagrodę Alyssa powinna otrzymać za to, jaki pokaz swych umiejętności dała w Przebudzeniu. Od jej mimiki i ruchów, choć budzą niepokój i wywołują gęsią skórkę na plecach, nie można oderwać wzroku. Bez wątpienia została obsadzona w najtrudniejszej, ale również najlepszej i dającej największe możliwości roli i w pełni to wykorzystała, udowadniając, jak dobrą potrafi być aktorką. 

Zło niejedno ma oblicze

Historia Martwego Zła w pewnym sensie zatoczyła koło, powracając do swojej pierwotnej formy typowego horroru gore, odcinając się jak tylko się da od komediowego charakteru, jaki seria nabrała na przestrzeni lat. I choć może to budzić ukłucie zawodu, nie należy z tego powodu przekreślać najnowszej produkcji Lee Cronina, bowiem pomimo to film ten nie zawiedzie żadnego fana gatunku. W końcu zło potrafi przybierać różne oblicza. Prosta fabuła ma co prawda utarty, jednak sprawdzający się schemat. Dodatkowo całość została zrealizowana z dbałością o ładne zdjęcia, trzymające w napięciu ujęcia, niepokojącą atmosferę i bardzo dobrą grę aktorską.

Czy Martwe Zło ma prawo bytu bez Asha? Przebudzenie pokazuje, że jak najbardziej, rozwijając przy tym uniwersum i otwierając drzwi twórcom na nowe możliwości. 

Martwe Zło Przebudzenie plakat
plakat promujący film „Martwe Zło: Przebudzenie” reż. Lee Cronin – Ghost House Pictures/ New Line Cinema/ Warner Bros. Polska/Wild Atlantic Pictures/Warner Bros.

Tytuł oryginalny: Evil Dead Rise

Reżyseria: Lee Cornin

Rok premiery: 2023

Czas trwania: 1 godz. 37 min

 

 

 

 

 


podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

„Martwe Zło: Przebudzenie” to najnowszy film z kultowej już franczyzy ukazujący walkę zwykłych ludzi z demonicznymi mocami. Tym razem w mniej komediowym stylu i bez Wybrańca, jednak z licznymi nawiązaniami do poprzednich filmów z serii.
Paulina Komorowska-Przybysz
Paulina Komorowska-Przybysz
Mól książkowy, marzący o wydaniu własnej książki, zapalony gracz konsolowy i planszówkowy o zapędach artystycznych i zamiłowaniu do rękodzieła. Wychowana na Gwiezdnych Wojnach, Obcym i książkach Stephena Kinga. Trochę roztrzepana, często zbyt szczera i nieustannie ciekawa świata.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Martwe Zło: Przebudzenie” to najnowszy film z kultowej już franczyzy ukazujący walkę zwykłych ludzi z demonicznymi mocami. Tym razem w mniej komediowym stylu i bez Wybrańca, jednak z licznymi nawiązaniami do poprzednich filmów z serii. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. „Martwe Zło: Przebudzenie” – recenzja filmu