Mangocepcja. „Mistrz romansów Nozaki” – recenzja mang 1–5

-

W zasadzie, to powyższa linijka tekstu, by poprawnie nawiązywać do Incepcji, powinna brzmieć „Mangacepcja”, aby czytelnicy w prosty sposób wyłapali nawiązanie do komiksów, a nie do słodkich owoców. Niestety zmiana tytułu recenzji po rozpoczęciu pracy przynosi pecha, nie odważę się więc już tego poprawiać.

A poza tym wydaje mi się, że pierwsza wersja, mimo swej bezsensowności, zdecydowanie lepiej brzmi.

Mangocepcja. „Mistrz romansów Nozaki” – recenzja mang 1–5Oczywistość

Jak można się domyślić z tego nieco chaotycznego wstępu, Mistrz romansów Nozaki to manga o tworzeniu mangi, i to nie byle jakiego, pośredniego rodzaju. Poznamy kulisy powstawania shōjo, prawdziwej królowej wśród gatunków, skupiającej się wokół romantycznej miłości oraz dążenia do szczęśliwego zakończenia pomimo przeróżnych przeciwności losu. Jej bohaterkami są zazwyczaj nastolatki (oraz głównymi odbiorcami, ale przemilczmy, póki co, tę kwestię) — nie inaczej jest w przypadku serii Zakochajmy się pióra (pędzla?) tytułowego Umetarou Nozakiego, nierzucającego się w oczy licealisty. I choć chłopak ukrywa swą twórczość oraz popularność pod kobiecym pseudonimem, kilku kumpli ma świadomość jego pracy, nierzadko mu w niej pomagając. Aż pewnego dnia o wszystkim dowiaduje się koleżanka ze szkoły…

Ogień i woda

Tak to poznajemy Chiyo Sakurę — jak na mangę shōjo przystało, przeuroczą, dość roztrzepaną dziewczynę niewielkiego wzrostu. Zakochana w Nozakim od pierwszego dnia wspólnej nauki, wyznaje mu miłość. Niestety, z powodu stresu oraz nieprzetłumaczalnych na zachodnie języki japońskich zwrotów, wyznaje mu, że „jest jego fanką”. Ten oczywiście rozumie to dosłownie, składa autograf oraz zaprasza do własnego mieszkania. Na wspólne zaczernianie komiksowych paneli.

I tak to leci przez kolejne tomy. Z jednej strony nieogarnięty, lecz przystojny licealista, skupiony na tworzonej przez siebie mandze. Choć świetnie radzi sobie z uczuciami stworzonych postaci, ma spore problemy z relacjami międzyludzkimi na co dzień. Nie zauważa więc drugiej strony: miłości momentami zbyt nieśmiałej Chiyo, która to każdego dnia pragnie wprowadzić ich znajomość na nowy poziom, a kończy jedynie na wspólnych rozmowach, spacerach, wzajemnym przygotowywaniu sobie posiłków… Sarkazm niezamierzony – wszystko to na czysto koleżeńskiej stopie, w trosce o jakość Zakochajmy się. Jednakże z każdym dniem wydaje się, że ich relacja staje się coraz bliższa. Choć sporą rolę w tym postępie mają nie główni bohaterowie, lecz świetnie wykreowane postacie poboczne.

Mangocepcja. „Mistrz romansów Nozaki” – recenzja mang 1–5Piękny, piękna…

Gdy teraz patrzę na fabułę Mistrza romansów, zauważam tu niebezpieczny poziom poplątania, zbliżony do niektórych telenowel. Na szczęście autorka kreuje historię w przede wszystkim komediowy oraz romantyczny sposób, unikając dramatów. A wykorzystuje do tego nie tyle zewnętrzne wydarzenia, lecz sytuacje stworzone przez same postaci.

Jako pierwszego poznajemy najlepszego przyjaciela Nozakiego, Mikoto Mikoshibę, nazywanego zdrobniale Mikorinem. Bardzo przystojny i wygadany, jednak do bycia klasowym playboyem brakuje mu pewności siebie — po każdej próbie podrywu czerwieni się niczym dojrzała wiśnia. A przy tym jest jednocześnie łasy na komplementy i nie odmówi żadnej prośbie. Nawet o pozowanie dla kółka plastycznego.

Dzięki Mikorinowi poznajemy natomiast księcia szkoły, czyli Yuu Kashimę. Dziewczynę o dość męskiej urodzie, rozchwytywaną  przez uczniów wszelkiej płci. Jej bezwzględnemu romantycznemu urokowi opiera się jedynie przewodniczący kółka teatralnego, do którego uczęszcza: Masayuki Hori. Docenia on jej aktorski talent, jednak nie toleruje ciągłego spóźnialstwa i ogólnego roztrzepania. Mimo ciągłych kłótni, ta dwójka bardzo o siebie dba, choć prawdopodobnie nie przyznaliby się do tego.

…bestia i śpioch

Chiyo natomiast wprowadza do fabuły swą nieokrzesaną koleżankę o przepięknym głosie: Yuzuki Seo, zwaną Lorelei z chóru. Jej piosenek uwielbia słuchać pierwszoklasista Hirotaka Wakamatsu, ponieważ są one jedynym remedium na jego bezsenność. Nie wie jednak, do kogo należy ów anielski śpiew, a na pewno nie podejrzewa znienawidzonej przez siebie Seo…

Zapewne już zauważyliście fabularny schemat, rządzący fabułą Mistrza Romansów. Można by go nazwać „porządkiem poprzez chaos” – tak zresztą wygląda cała ta manga. Pozornie niezwiązane ze sobą scenki i odlegli bohaterowie zawiązują nowe znajomości i wspólnie pakują się w tarapaty znane nastolatkom. Wszystko to natomiast łączy Nozaki, tworzący swe sławne shōjo, oraz Chiyo, niepotrafiąca wyznać mu prawdziwych uczuć. Bywa wzruszająco, ale przede wszystkim jest po prostu zabawnie: znajdzie się nawet kilka dość doroślejszych żartów (ale licealiści tym bardziej je zrozumieją). Mam tylko skromną nadzieję, że wątek byłego oraz obecnego redaktora Zakochajmy się zostanie delikatnie przebudowany, bo nierzadko powodował u mnie irytację, zahaczającą nawet o złość. Nie pojawia się on często, jednak mimo to, nie są to uczucia, które powinna wywoływać manga tego rodzaju. Ale czy tak się stało, przekonam się w kolejnych tomach.

Mangocepcja. „Mistrz romansów Nozaki” – recenzja mang 1–5

 

Tytuł: Mistrz romansów Nozaki

Autor: Izumi Tsubaki

Liczba stron: ok. 140/tom

Wydawnictwo: Waneko

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Krótkie historyjki o codzienności licealistów łączą się w spójną fabułę, pełną lekkiego humoru i wyraźnych postaci. Niestety kilka wątków wydaje się „przesadzonych” w swej żartobliwości.
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Krótkie historyjki o codzienności licealistów łączą się w spójną fabułę, pełną lekkiego humoru i wyraźnych postaci. Niestety kilka wątków wydaje się „przesadzonych” w swej żartobliwości.Mangocepcja. „Mistrz romansów Nozaki” – recenzja mang 1–5