Mamo, odrobiłem lekcje. „Tom Clancy’s The Division 2” – strzelanie zza węgła

-

Tom Clancy’s The Division 2 pojawiło się w sklepie Uplay w promocyjnej cenie dwunastu złotych, co wywołuje wytrzeszcz, gdyż nawet dobry kebab jest droższy. Czy to oznacza, że tytuł od Ubisoftu może wywołać niestrawności? Ani trochę! Będzie smakował wielu!
Po co strzelam?

Istotnym elementem strzelanek trzecioosobowych jest fabuła… Nie powiedział żaden gracz, nigdy. Historia, rzecz jasna, bardzo wpływa na klimat, jednak w przypadku drugiej odsłony Division jest ona istotna niczym kolor sanek. Czy ma to znaczenie, skoro niezależnie od tego będziecie bawić się świetnie? No, chyba że nie lubicie śniegu, jak Anakin piasku. Jakie przygody przeżywa protagonista/protagonistka (można wybrać płeć)? Jakieś. Musiałem sprawdzić to na Wikipedii, gdyż opowieść ani trochę nie wciąga. Wykonując główne misje gadasz z jednym NPC, rozmawiasz z zdrugim, dowiadujesz się, że jest źle i już. To kompletnie nie absorbuje. Jednak nie można skreślać Division na samym starcie, gdyż pozycja ta broni się atmosferą. I to chroni się tak, że za defensywę odpowiada Pudzian, a za ofensywę Mariusz Kałamaga. Widać różnicę?

Mamo, odrobiłem lekcje. „Tom Clancy’s The Division 2” – strzelanie zza węgła
Screen z gry
Co oglądam?

Tom Clancy’s The Division 2 należy do gier osadzonych w świecie postapo, który wylewa się z monitora i głośników. Lokacje są przepiękne. Ładniejsze obrazki widuję jedynie w lustrze. Roztrzaskane auta, opustoszałe, podniszczone budynki, wszędobylskie sarny, jelenie, psy, szopy i szczury… Miejsca wewnątrz budowli są ciasne, zagracone i sprzyjają wykorzystywaniu osłon. W otwartym terenie również znajduje się sporo przeszkód, bo chowanie się za murkami lub pudłami to ważny element rozgrywki, jednak biegnąc przez autostradę czy las, w którym rozbił się samolot, jeszcze bardziej czuć, że jest to rzeczywistość po zagładzie. Momentami prezentowane obrazy przywodzą na myśl te z Dying Light. Czasem aż żal korzystać z szybkiej podróży, bo chce się napawać widokami, a także zbierać przedmioty.

Mamo, odrobiłem lekcje. „Tom Clancy’s The Division 2” – strzelanie zza węgła
Screen z gry
Symulator otwierania plecaków

Lootowanie odgrywa w grze istotną część. Zbieractwo wszelakie następuje na każdym kroku. Ekwipunek jest zmieniany co misję, a gdyby nie zielona bądź czerwona strzałka, początkujący gracze nie wiedzieliby, czy warto wykorzystać dany przedmiot. Dlaczego? Osprzęt ma sporo parametrów. Broń ocenia się na podstawie takich statystyk jak ONS, SNM oraz MAG. W grze jest dużo ciekawych samouczków, jednak tego nie da się ogarnąć w początkowych chwilach zabawy i przyznam szczerze, że po ponad trzydziestu godzinach rozgrywki, mogę rzec, iż świadomie wykonuję pewne czynności związane z zarządzaniem swoim szpejem. Division 2 (nie grałem w pierwszą odsłonę) umożliwia modyfikowanie broni, wykonywanie lepszego sprzętu, rozporządzanie umiejętnościami i atutami, kupowane i sprzedawanie, a na deser jest zmiana wyglądu protagonisty, jak i rynsztunku (niebieski karabin snajperski, loffki kisski). Po kilku godzinach aż korci, aby stworzyć nową postać, na co tytuł pozwala, i już świadomie wybrać choćby czy chcemy drona czy wieżyczkę. 

Mamo, odrobiłem lekcje. „Tom Clancy’s The Division 2” – strzelanie zza węgła
Screen z gry
Technology, bi*ch!

Rzecz, która urzeka, to zdecydowanie technologia będąca na podorędziu agentów jednostki Division. Nie dość, że pięknie wygląda oraz nadaje finezji walce, to jest niezwykle skuteczna. Postać może w jednym czasie korzystać z dwóch zdolności. Dron latający nam nad głową strzela do adwersarzy lub zatrzymuje wraże pociski, wieżyczka pruje ołowiem lub zieje ogniem, a mina poszukująca to coś, z czym każdy chciałby się zaprzyjaźnić. Żołnierz kula po ziemi zabójczą zabaweczkę, skanującą otoczenie i poszukującą ancymonów, którym to wybucha pod nogami. Urocze i zabójcze, niczym królik z Monty Pythona. Odmian tych środków bojowych jest dużo, dzięki czemu każdy dostosuje je do własnych preferencji.

Mamo, odrobiłem lekcje. „Tom Clancy’s The Division 2” – strzelanie zza węgła
Screen z gry
Biegać, skakać, chować, strzelać, podczas walki nie da się ziewać

Nadciągające fale ancymonów z frakcji Hien czy innego tałatajstwa nie pozwalają na nudę. Potyczka bardzo absorbuje, a coraz to silniejsi hultaje nie pozwalają na schowanie się za jedną przeszkodą, bo rzucają w nas granatami i wyzwiskami (na szczęście, żaden nie powiedział, że moja mama była chomikiem!). Mobilność, strategia, a także atakowanie wszystkim, co się ma, wciąga, jednak gra wielokrotnie stosuje przerywniki. Po oczyszczeniu lokacji często należy przebiec przez kolejne pomieszczenia, zbierając przedmioty i komponenty, uzupełniając amunicję i dając odpocząć skołatanym nerwom. Twórcy doskonale zaprojektowali sinusoidę, na której to najwyższym punktem jest bycie okładanym wielkim młotem po ryjcu, a najniższym – przeglądanie ekwipunku, jak i wybór czapki czy okularów naszej postaci.

Mamo, odrobiłem lekcje. „Tom Clancy’s The Division 2” – strzelanie zza węgła
Screen z gry
„Jaka piękna katastrofa”

W Tom Clancy’s The Division 2 już kreowanie swojej postaci może zająć nieco czasu. Szerokość nosa, blizny albo fryzura to oczywiście bardzo ważne rzeczy, które wielu graczy wykona z pietyzmem. Podczas rozgrywki w plecakach czy skrzyniach można znaleźć różne kurtki, spodnie, buty i mundury. Oczywiście autorzy przewidzieli także ewentualność kupowania lootboxów lub odzieży za normalną gotówkę, ale bez tego da się żyć. Elementów garderoby istnieje sporo, zatem każdy będzie rad.

Mamo, odrobiłem lekcje. „Tom Clancy’s The Division 2” – strzelanie zza węgła
Screen z gry
Uratuję Waszyngton

Historia nie wciąga, ale sama rozgrywka robi to doskonale. Często ciężko odejść od klawiatury, zwłaszcza gdy się gra z trzema kolegami i rozmawia na Discordzie. Dróg rozwoju postaci jest kilka, zatem nie tylko wygląd wyróżnia bohaterów należących do jednej drużyny. Przeglądając mapę można także poprosić o wparcie i dołączy do zabawy losowy gracz, pomagając nam lub biegnąc jak opętany i strzelając do wszystkiego, co się rusza. Fani eksploracji pewnie będą woleli zwiedzać świat samemu, jednak jeśli ktoś rzuca ołowiem jak szewc „ku*wami”, to również odnajdzie się drugiej odsłonie Division. Warto polować na promocje, bo choć cena rzędu dwunastu złotych może już nie wrócić, to wydanie czterdziestu złotych na pewno nie odbije się czkawką. 

Artur Sobala
Artur Sobala
Miłośnik dwuznaczności, cytatów, patosu i śmieszkowania. Eskapizm i fantastyka świetnie się uzupełniają, tworząc światy, w których doskonale się czuje. Ma więcej pomysłów, niż zapału, by je zrealizować. Zmienia zdanie częściej niż Kylo Ren.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu