Magia kobiety, klątwa kobiety. „Córka lasu” – recenzja książki

-

Popbookownik objął książkę swoim patronatem.

Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego do współpracy patronackiej dziękujemy Wydawnictwu Papierowy Księżyc

Baśnie i legendy wciąż nas fascynują i to nie tylko wtedy, gdy jesteśmy dziećmi. Pisarki i pisarze dość regularnie sięgają po te znane wszystkim historie, aby opowiedzieć je na nowo. Czy to przenieść w przyszłość, połączyć magię z technologią, jak w Sadze księżycowej Marissy Meyer, czy odedrzeć z niesamowitości i nadać bardziej przyziemny charakter, co zrobił Michael Cunnigham w Dzikim łabędziu i innych opowiadaniach. Czasem można również wcale takiej opowieści nie wyrywać z czarownej przestrzeni kraju pochodzenia – tak, jak Juliet Marillier w Córce lasu.
Siła, której nikt się nie spodziewał

Zanim Sorcha przyszła na świat, jej rodzice pokładali w niej wielkie nadzieje: miała być siódmym synem siódmego syna. Jako taka, zostałaby obdarzona niesamowitymi mocami. Stało się jednak tak, że urodziła się dziewczynką. Na dodatek poród tak wymęczył jej matkę, że ta zmarła, osieracając siedmioro dzieci. A także pozostawiając męża, lorda Columa i Siedmiorzecze – poddanych oraz włości, nad którymi panowała z małżonkiem. Jej śmierć przyniosła dużą zmianę w życiu dzieci, od tego momentu wychowanych przez służbę, w czasie gdy ojciec, w imię obrony niezależności ich kawała świata, wyprawiał się maniakalnie na bitwy z Brytami i Wikingami. Miało to też inną konsekwencję – rodzeństwo połączyła niezwykle silna więź, pozwalająca im nie tylko przetrwać pod chłodnymi rządami rodziciela, ale również rozwinąć przyrodzone zdolności.

Ich dzieciństwo, całkiem sielankowe, powoli jednak odchodziło w niepamięć, ojciec upomniał się o dzieci i zaczął wyznaczać im zadania, nie bacząc na to, co potrafią czy czego pragną. Pewnego dnia w ich domu pojawia się macocha – i wtedy wszystko się zmienia. Bracia zostają przeklęci, a dziewczyna, która złamała nadzieję na bycie potężnym magikiem (przez złą płeć) wyruszy w drogę, aby ich ocalić. Pytanie tylko, czy jej się to uda.

Siła, która nie musi być wielka, aby przenosić góry

Martillier sięgnęła po znaną baśń o sześciu łabędziach, spisaną przez braci Grimm, aby to ją właśnie wpleść w zupełnie nową historię, nadając jej przy tym wyraźnie celtycki albo galijski klimat, a przede wszystkim rozbudować. Pierwsza połowa powieści prawie zupełnie przedstawia dorastanie Sorchy oraz jej rodzeństwa, ich problemy z ojcem, powolne rozwijanie własnych zdolności, doskonalenie ich, wspomaganie lokalnej społeczności. Wojny i bitwy przez długi czas pozostają poza granicami Siedmiorzecza i świadomością głównej bohaterki. Podobnie zresztą, jak ojciec, z którym dzieci nie tyle spędzają czas po jego powrotach, co prezentują się przed nim i spowiadają ze swoich postępów bądź ich braku. Tę część Córki lasu czyta się jak rodową sagę z elementami niekoniecznie stricto magicznymi, równie dobrze mogą się one wywodzić z wierzeń czy dziecięcej tęsknoty za matką. Dopiero później historia Martiller zaczyna zbliżać się do baśni, wprowadzając elementy nadnaturalne, w tym zaczerpnięte z folkloru galijskiego i celtyckiego, zmieniając się z sagi w opowieść o sile oraz uporze siostrzanego uczucia.

Sorcha może nie urodziła się jako siódmy syn siódmego syna, ale to ona ma moc, aby pokonać trudności i przełamać klątwę.

Opowiedzieć na nowo

To też nie tak, że retelling, owo opowiadanie na nowo znanych baśni, legend czy mitów, to trend nowy, bądź zaskakujący. Oparcie się na takich historiach daje autorowi i autorce szansę na cieplejsze przyjęcie ich pracy – w końcu to, co jest nam dobrze znane, zwykle oceniamy jako lepsze, bardziej się podobające. Sęk w tym, że taki zabieg niesie ze sobą również niebezpieczeństwo nieudźwignięcia całej historii. W przypadku Córki lasu mamy sytuację jeszcze nieco bardziej skomplikowaną – to pierwszy tom serii, wprowadzający nas w świat przedstawiony, zbudować możliwość kontynuowania tej opowieści oraz, jednocześnie, ustrukturyzować się wokół znanej baśni. Jak to wyszło Martiller? Całkiem, całkiem nieźle. Baśń, będąca podstawą tej powieści, nie ginie w natłoku dodanych elementów, przemyśleń oraz świata, do którego autorka będzie nas jeszcze chciała zaprosić.

Warto odwiedzić Siedmiorzecze

Córkę lasu czyta się przyjemnie, łatwo wczuć się w punkt widzenia Sorchy, a tatusia mamy ochotę utopić w najbliższej kałuży, ponieważ mu się po prostu należy. Całość jest urokliwa, pełna przygód, ale również miłości do najbliższych oraz uporu, aby pomóc ukochanym osobom. Daleko jej od przyjemnych bajek, do których przyzwyczaił nas mainstream, a dużo bliżej właśnie do baśni o zakończeniach ani jednoznacznych, ani czysto szczęśliwych czy radosnych.

Magia kobiety, klątwa kobiety. „Córka lasu” – recenzja książki

 

Tytuł: Córka lasu

Autorka: Juliet Marillier

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc

Liczba stron: 648

ISBN: 9788365830777

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

„Córka lasu” to saga, retelling oraz urokliwa opowieść o siostrzanej i braterskiej miłości, potrafiącej przenosić góry, kiedy jest ku temu potrzeba. Upór oraz siła głównej bohaterki zachwyca. Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnym tomie Siedmiorzecze będzie równie urzekające.
Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Córka lasu” to saga, retelling oraz urokliwa opowieść o siostrzanej i braterskiej miłości, potrafiącej przenosić góry, kiedy jest ku temu potrzeba. Upór oraz siła głównej bohaterki zachwyca. Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnym tomie Siedmiorzecze będzie równie urzekające.Magia kobiety, klątwa kobiety. „Córka lasu” – recenzja książki