Niekiedy lubię sięgnąć po gry nie wymagające większego myślenia, aby tylko się zrelaksować i spędzić miło czas. Chociaż z tym drugim u mnie dość ciężko, bo wszelkie rozgrywki przeżywam i podczas gry rzucam pod nosem szereg niecenzuralnych słów. Zobaczywszy trailer omawianej gry doszłam do wniosku, że spełni ona moje oczekiwania, a może nawet czymś zaskoczy.
Być żółwiem
Gracz wciela się w matkę, starą żółwicę, która prowadzi stadko swoich młodych. Leweli jest kilkadziesiąt, zaś każdy z nich charakteryzuje się coraz wyższym poziomem trudności i zmyślnością zadań. Na następujących po sobie etapach gracz musi dojść samodzielnie do rozwiązania zagadki i przeprowadzić konkretną ilość żółwików przez różne niebezpieczeństwa, na przykład wybuchające rośliny czy też wodę. Wydaje się proste? Spróbujcie za pierwszym razem przejść każdą z plansz, a dopiero potem mówcie, że to jest dziecinnie łatwe!
Ciekawie skonstruowana
Terrorarium oferuje szereg ciekawie stworzonych światów, z których każdy kolejny okazuje się jeszcze barwniejszy, zawiera coraz więcej szczegółów, a co za tym idzie również i niebezpieczeństw. Gracz ma zawsze za zadanie bezpiecznie przeprowadzić matkę wraz z jej młodymi, jednak nie jest to takie proste. Owszem, co jakiś fragment porozstawiano pewne wskazówki (oznaczone tabliczkami ze znakami zapytania), lecz nie dają one konkretnego rozwiązania. To gracz musi na chwilę zwolnić, zastanowić się i spróbować przeróżnych sposobów na przejście dalej, które nierzadko doprowadzą do śmierci małych i słodkich stworzonek. Na koniec każdej planszy należy przerzucić ich określoną ilość do punktu ostatecznego, czyli starego drzewa. Czasem będzie ono wymagało pięciu istot, a czasem nawet dwudziestu.
Akcja? Nic z tego!
Gra ta z pewnością nie należy do szybkich. Każdy kolejny krok jest uzależniony od tempa gracza, od tego, w jakim czasie zdoła wpaść na poprawne rozwiązanie i doprowadzi do końca swoją gromadę. Nie ma więc tu spektakularnych walk, wstawek stanowiących integralną całość z resztą gry, a także odkrywania swego rodzaju sekretów czy tajemnic. Terrorarium można zaliczyć do logicznej rozgrywki, w której to właśnie powolne tempo odgrywa największe znaczenie.
A może tak… minusy?
Pierwszym z nich, jak dla mnie, jest ponownie język angielski. Twórcy takich gier powinni wychodzić naprzeciw graczom, a więc oferować wszystko, czego potencjalnie oni oczekują. Niestety ale pewnym ograniczeniem jest brak możliwości wyboru swojego ojczystego języka. Całe szczęście poszczególne wskazówki umieszczone w Terrorarium są uformowane w dość proste słowa, więc nawet takie osoby jak ja, które angielski słabo znają, zrozumieją, co się w nich kryje. Liczba leweli stanowi kolejny problem. Chociaż ja osobiście dotarłam do piątego świata, to już odczułam, że planszy jest zwyczajnie za mało. Tak naprawdę ta gra nadaje się tylko na jeden raz, co należy rozumieć w następujący sposób: gracz przejdzie wszystkie plansze i później odłoży ten tytuł na bok, bowiem nie będzie chciał jeszcze raz zaliczać tych samych leweli.
A na koniec… Sam tytuł!
Z czym wam się kojarzy Terrorarium? Mnie ze światem płazów i gadów, terroryzowanym przez krwiożercze rośliny, tylko czyhające na biedne stworzenia. Podobnie jak w tej grze. Twórcy idealnie dobrali jej nazwę do tego, jakie niespodzianki przygotowali dla graczy. Na każdym kroku trzeba uważać, aby nie wpaść na jakąś minę.
Podsumowanie
Terrorarium to gra, w której gracz wciela się w matkę żółwi. Tutaj to nie szybkość jest ważna, a logiczne myślenie, mogące uratować życie tych uroczych stworzonek. Na plus przemawia grafika, intrygujący pomysł na poszczególne lewele oraz łamigłówki. Minusem jest niewątpliwie brak języka polskiego oraz zbyt mała ilość plansz. Niepozorna gra, a jednak wciąga niezwykle mocno.
- Ładna grafika,
- Ciekawa fabuła,
- Oryginalny pomysł na całość gry,
- Logiczne zagadki.
- Język angielski,
- Zbyt mało poziomów.