Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego komiksu Liga Niezwykłych Dżentelmenów do współpracy recenzenckiej dziękujemy wydawnictwu Egmont.
Gdy przyszło mi zrecenzować pierwszy tom Ligi Niezwykłych Dżentelmenów, nie wiedziałem do końca, z czym będę miał do czynienia. Kojarzyłem ten tytuł przede wszystkim z filmowej adaptacji z 2003 roku, w której w rolę Allana Quatermaina wcielił się wybitny sir Sean Connery. Innych członków Ligi znałem z osobnych, dedykowanych im powieści. Dlatego też byłem bardzo ciekaw, jak ich obraz został wykreowany w komiksach. O moich pierwszych wrażeniach przeczytacie w recenzji wcześniejszego tomu, natomiast teraz przedstawiam wam drugą część Ligi Niezwykłych Dżentelmenów.
Niespodziewany początek
Pierwsze strony komiksu zaskoczyły mnie swoim odejściem od głównego nurtu opowieści. Na kartach widzimy niecodziennie wyglądających żołnierzy, przywodzących na myśl stereotypowych mieszkańców XIX-wiecznych Indii w steampunkowej otoczce. Muszę przyznać, że design ten bardzo przypadł mi do gustu i chętnie zobaczę coś więcej w tej stylistyce. Jak się okazuje, te tajemnicze postacie są mieszkańcami, lub też kolonizatorami, Marsa, którzy zmagają się z siłami obcych form życia. Ciekawym zabiegiem zastosowanym przez twórców jest wprowadzenie na kilku pierwszych stronach komiksu dialogów w zupełnie nieznanym, futurystycznym języku, to dodatkowo pokazuje chaotyczność i odmienność tego miejsca. Chwilę później przenosimy się znów na Ziemię, na której rozbija się tajemniczy obiekt kosmiczny… Jak się pewnie domyślacie, zbadanie tej sprawy to kolejne zadanie dla Ligi Niezwykłych Dżentelmenów.
Zdecydowanie bogatsza fabuła
Jeśli chodzi o tło fabularne, to muszę przyznać, że jestem zdecydowanie pozytywnie zaskoczony. Pamiętam, iż w pierwszej części moim największym problemem były stagnacja i rozwlekająca się historia, która stała w jednym miejscu przez zdecydowanie zbyt wiele stron, tutaj natomiast mamy poprawę. Fabuła jest bardziej dynamiczna a w niektórych momentach nawet wartka, co prawda krążymy tam wokół kilku głównych tematów, jednak autorzy zgrabnie przeplatają je ze sobą, dawkując emocje w odpowiedni sposób, dzięki czemu stale podtrzymują naszą uwagę. Sama historia wydaje mi się ciekawsza niż w pierwszym tomie, mamy tu futurystyczny klimat połączony z czymś w rodzaju Lovecrafta, ciężko to opisać, dlatego tym bardziej zachęcam do lektury. Na plus wychodzi również ukazanie głębi niektórych bohaterów, pojawia się okazja poznać, aby poznać bliżej Pana Hyde’a, jego motywację i pragnienia, widzimy też drugie oblicze Allana Quatermaina, z pewnością zaskoczy was co kryje w sobie ten starszy jegomość.
Jest dużo odważniej
O ile pierwsza część, pomimo swoistej brutalności, wydała mi się dość łagodna, nie były tam raczej poruszane tematy powszechnie uznawane za kontrowersyjne, tak tom drugi wręcz zaskoczył mnie swoją dojrzałością i wulgarnością. Mamy tu na przykład kilka scen seksu, dość niecodziennego upokarzania innych, sporo odzywek przepełnionych rasizmem i wiele innych elementów. W pierwszym zeszycie było tego zdecydowanie mniej, wydawał mi się on bardzo „czysty” i ugrzeczniony, przez co niezbyt ukazujący realia XIX wiecznej Europy. Sceny bardziej szokujące i kontrowersyjne pomogły również oddać prawdziwy charakter bohaterów, którzy postawieni w skrajnych sytuacjach pokazali swe ciemne oblicza. Muszę również przyznać, że odważniej dzieje się też w samych kadrach, rysunkowo stojących na tym samym, wysokim poziomie, jednak zdecydowanie wykraczających poza dotychczasową statyczność i wprowadzających odrobinę dynamiki. Nie jest to co prawda taka skala, co w przypadku nowoczesnych komiksów, jednak zważywszy na czasy, w których powstawała oryginalna seria można to jak najbardziej zrozumieć.
Co nie zagrało?
Jak to już nie raz wspominałem w moich recenzjach, nie ma róży bez kolców. To samo tyczy się drugiego tomu Ligi Niezwykłych Dżentelmenów, który, mimo że w mojej opinii jest tworem lepszym niż część pierwsza, tak zdecydowanie ma swoje wady. Tym, co najbardziej mi przeszkadzało, a raczej zaczęło przeszkadzać dopiero po przeczytaniu komiksu, jest pójście pod koniec zeszytu na skróty. Wygląda to trochę tak, jakby autorom brakowało weny i posklejali losowe wydarzenia, dorobili do tego zakończenie i gotowe. Byłem tym wręcz rozczarowany, ponieważ przez większą część komiksu skupialiśmy się na przygotowaniach do obrony Londynu przed obcymi, po czym okazało się, że sama walka zajęła raptem kilka stron. Tak nie powinno kończyć się historii i stanowiło to dla mnie znaczny minus.
Na koniec słów kilka
Przyszło mi zrecenzować dwa tomy z serii Liga Niezwykłych Dżentelmenów, było to zadanie niełatwe, ponieważ ich stylistyka, choć ciekawa, mocno odbiega od dzisiejszych standardów, w niektórych momentach można powiedzieć, że jest wręcz archaiczna. Jednak czy bawiłem się przy nich źle? Nic z tych rzeczy, uważam, że to ciekawa podróż do przeszłości i spotkanie z bohaterami XIX-wiecznych klasyków literackich. Polecam serię każdemu, kto chce ujrzeć trochę inną, może bardziej dworską formę komiksów, ponieważ to właśnie reprezentuje sobą Liga Niezwykłych Dżentelmenów.
Autorzy: Allan Moore i Kevin O’Neill
ISBN: 9788323761549
Wydawnictwo: Egmont
Więcej informacji TUTAJ