Po bardzo długim czasie postanowiłam obejrzeć koreańską dramę. Mój wybór padł na Was it Love? z dwóch powodów: zawsze lubiłam Song Ji Hyo — tutaj wciela się w główną postać żeńską, oraz mam duży kredyt zaufania do stacji jtbc, dla której drama została wyprodukowana. Nie przypuszczałam, że wciągnę się tak bardzo, a jednocześnie ogromnie zawiodę.
Was it Love? to drama wyprodukowana we współpracy z platformą Netflix, co oznaczało tyle, że w niektórych krajach (na przykład Wielka Brytania) nowe odcinki pojawiały się tuż po premierze serialu na antenie stacji jtbc. W praktyce wyglądało to tak, że jeśli epizod emitowany był w Korei Południowej w środy i czwartki o 21:30, to na Netflixie (uwzględniając zmianę czasu) dodawano je tego samego dnia, około godziny 18:00. Długość produkcji to tradycyjne szesnaście odcinków, które oglądać można było od 2 lipca do 8 września 2020. W Polsce serial udostępniono w całości 9 września.
>> Polecamy: Welcome to the dramaworld! Kilka słów o azjatyckich serialach <<
Za scenariusz do Was it Love? odpowiada Lee Seung Jin, natomiast reżyserią serialu zajął się Kim Do Hyung. Mam wrażenie, że to właśnie oni są odpowiedzialni za efekt końcowy tej dramy, do czego jeszcze wrócę.
Czterech mężczyzn i ona jedna
Historia opowiada o No Ae Jung — samotnej matce. Z braku innej możliwości mieszka ze swoją owdowiałą rodzicielką i razem wychowują nastoletnią No Ha Nee. Kobieta za wszelką cenę chce zostać producentem filmowym, jest to jej młodzieńcze marzenie, które zapewne zrealizowałaby, gdyby nie musiała przerwać studiów z powodu nieplanowanej ciąży.
Dziwnym zrządzeniem losu udaje jej się dostać pracę w małym studiu filmowym i wkracza na wyboistą ścieżkę kariery. Ale jak to z heroinami w k-dramach bywa, za chwilę coś musi się bardzo popsuć. W tym wypadku jest to szef, który ucieka i zostawia ją z wielkimi długami zaciągniętymi u tak zwanych loan sharks — klasyk.
Ae Jung jest waleczną kobietą i tak łatwo się nie poddaje. Nie chce, by jej córce czegokolwiek w życiu zabrakło, więc nie ma czasu na mazgajenie się tylko na działanie. Bohaterka stawia czoła przeciwnościom losu. Na jej drodze pojawia się wiele wyzwań oraz czterech mężczyzn: słodkiego nauczyciela Oh Yeon Woo (którego gra Koo Ja Sung), groźnego szefa mafii Koo Pa Do (Kim Min Jun), niezwykle sławnego aktora Ryu Jina (Song Jong Ho) oraz nie mniej popularnego pisarza Cheok Eo Mana (Son Ho Jun).
Nie jest to klasyczny set up dla dram. Tradycyjnie w romansach mamy do czynienia z trójkątami miłosnymi (tudzież czworokątami, jeśli zarówno główny bohater, jak i główna bohaterka walczą po dwie osoby), które są dość proste i szybko podpowiadają widzowi zakończenie. W przypadku Was it Love? To też prawda, ale nie do końca. Twórcy podeszli do tematu nowatorsko, co w jakiś sposób się chwali — nie jestem przekonana, czy udało im się odnieść na tym polu sukces.
Jak nie być samotną matką
Muszę przyznać, że motyw samotnej matki w dramie mnie zaciekawił. Nie jest to model wychowania uznawany w Korei Południowej, wydaje mi się (a moją wiedzę czerpię jednak głównie z k-dram), że nadal to temat tabu i powód do napiętnowania. W taki właśnie sposób przedstawiono go w Was it Love? — młoda Ha Nee jest wyśmiewana, odtrącona przez rówieśników i dorosłych, a nawet atakowana.
Problem niby został wystawiony na światło dzienne, w końcu telewizja to też sposób na zmianę myślenia społeczeństwa, ale nie do końca udało się pokazać go od lepszej strony. Bo szczęście można odnaleźć dopiero wtedy, jak się tego tatusia lub męża ma.
Sam temat ojca w rodzinie No Ae Jung to tabu, coś nieistniejącego. Z jednej strony buduje problem dla dziecka, ale z drugiej stwarza dziwny konflikt rodzinny, w którym odpowiedź na pytanie „Kto cię zapłodnił?” jest najgorszą rzeczą, jaką Ae Jung mogłaby powiedzieć.
Dziwna sztuka pisania bohaterów
Przyznaję się bez bicia, zachwyciłam się bardzo Was it Love? — do tego stopnia, że w kilka dni obejrzałam czternaście odcinków dramy, które już były dostępne na Netflixie. Ale coś się zmieniło, kiedy przyszło mi zasiąść przed telewizorem do seansu dwóch finałowych epizodów. Zadziało się tak z kilku powodów i całą winę można zrzucić na scenariusz.
Nie wiem, jak bardzo zmieniło się to na przestrzeni ostatnich lat, nie wiem czy tak to wyglądało w przypadku Was it Love?, ale kręcenie k-dram ma swój specyficzny rytm produkcyjny.
Po pierwsze, przed startem zdjęć gotowa jest około połowa scenariusza. W przypadku szesnastu odcinków, będzie to tylko osiem najbardziej dopracowanych, dlatego serial tak bardzo wciąga. Po drugie, dramę kręci się na bieżąco. Znaczy to mniej więcej tyle, że przed emisją pierwszego odcinka, nakręconych jest średnio cztery może pięć epizodów.
Co to daje? Twórcy mogą fabularnie modyfikować scenariusz pod żądania widzów — były takie przypadki. Ale dla zachodniego odbiorcy nie jest to normą i w pewnym momencie nasuwa się pytanie: co brał, albo czego nie brał, scenarzysta, gdy pisał te dialogi? Bo od połowy zaczyna być widoczny spadek formy, wątki fabularne się nie domykają, albo sklejane są byle jak, żeby o nich zapomnieć (można też faktycznie o nich zapomnieć). Natura postaci drugoplanowych czy pobocznych potrafi się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni. Gorzej gdy to główni bohaterowie nagle zachowują się jak nie oni — co, mam wrażenie, stało się w Was it Love?.
Była to pierwsza drama, którą napisał Lee Seung Jin i sobie zwyczajnie nie poradził. Im dalej, tym mniej sensu, a więcej melodramatyzmu tworzonego na siłę.
A miało być tak pięknie
Moje odczucia są mieszane. Z jednej strony bardzo mnie wciągnęło i po długim czasie znów czułam frajdę z oglądania k-dramy. Wprawdzie to dość stereotypowo zbudowany romans, ale nadal znalazłam w nim coś niesamowicie angażującego.
Nie wiem, czy mój odbiór finałowego odcinka był spowodowany przerwą dwóch tygodni oczekiwania czy czymś zupełnie innym. Was it Love? nie ma wcale najgorszych ocen. Na MyDramaList to 7.6/10, natomiast użytkownicy asianwiki ocenili ją na 89%. Dla mnie to za wysoko.