Królestwo za duszę. „Królestwo dusz” – recenzja książki

-

Jednym z popularniejszych motywów, które pojawiają się w literaturze, jest ten dotyczący odkrycia przez bohatera faktu, iż posiada moc. Potrafi czarować, władać magią żywiołu, latać, szybko biegać, zmieniać się w zwierzę… Ilu autorów, tyle propozycji umiejętności, jakimi posługują się ich protagoniści. A gdyby tak pójść w nieco inną stronę?

Wyobraźcie sobie świat, w którym bohaterka wie, że powinna otrzymać moce, z niecierpliwością odlicza dni do ceremonii, podczas jakiej może ujawnić się dar. Jej rodziciele są potężnymi uzdolnionymi, babka również, wszystko więc wskazuje na to, iż sama zainteresowana musi zyskać umiejętności. Tymczasem mijają lata i…

Mocy, przybądź!

… nic się nie dzieje. Arrah co roku stawia się na spotkaniu plemion, podczas którego do młodych członków grup przychodzi magia. Do każdego tylko nie do niej. Na początku bohaterka była rozczarowana, jednak powtarzała sobie, że ma czas, niektórzy bardzo późno zyskiwali umiejętności. Jednak im dłużej czeka, tym jej przekonanie maleje. Protagonistka zyskuje pewność, iż moc nie jest jej pisana, podczas ostatniego ze zgromadzeń plemion, kiedy może ją otrzymać. Bogowie nie błogosławią Arrah żadnym darem. Co więcej, w czasie spotkania dochodzi do mrożącego krew w żyłach wydarzenia – dziewczynie ukazuje się demon. Nie oznacza to nic dobrego. Protagonistka nie posiada żadnych mocy, więc nie jest w stanie obronić się przed wysłannikiem zła, gdy ten znowu ją nawiedzi.

Gdyby tego było mało, po powrocie do domu, miasta Tamar, okazuje się, że ktoś porywa dzieci jego mieszkańców. Ginie również przyjaciel Arrah. Dziewczyna zrobi wszystko, by go odnaleźć, jednak przy okazji dowie się prawdy o swojej rodzicielce. A ta wywróci życie bohaterki do góry nogami. Czy ktoś uwierzy Arrah, kiedy ujawni informacje, jakie zdobyła?

Nieosiągalny dar?

Rena Barron zabiera nas w podróż do świata wierzeń, plemiennych rytuałów, opowiadania przy ognisku legend o bogach i demonach. Z jednej strony czytelnik czuje tę nutkę tajemniczości i mistycyzmu, zwłaszcza na początku lektury, kiedy tak wiele miejsca poświęca się wydarzeniom podczas święta Krwawego Księżyca, z drugiej autorka nie do końca wykorzystała potencjał swojej historii.

O książce można napisać, że posiada interesujący wstęp, odbiorca czuje niepewność bohaterki, chce wiedzieć, czy dziewczyna zostanie pobłogosławiona przez bóstwa, oraz dobrze rokujące zakończenie, niestety reszta utworu jawi się jako niedopracowana, niewciągająca i nieprzemyślana.

Początkowo czytelnika intrygują losy Arrah – pragnie poznać jej dalsze dzieje oraz odpowiedź na pytanie, dlaczego nie otrzymała żadnej umiejętności. Do tego dochodzi jeszcze motyw związany z rodzicielką protagonistki, który również wzbudza zainteresowanie. Problem stanowi jednak odpowiednie poprowadzenie i rozwinięcie wątków – cóż z tego, że jawią się jako frapujące, kiedy Barron nie potrafi wykorzystać ich potencjału. Kluczy i lawiruje pomiędzy wydarzeniami, splatając je ze sobą, ale nie robi tego w przekonujący i zadowalający odbiorcę sposób.

Większość fabuły budują rozterki Arrah, która cierpi z powodu braku umiejętności, rozczarowania rodzicielki i magicznej alienacji. Na początku jej rozważania i bolączki mają sens, warto jednak wziąć pod uwagę jedno – nie należy robić z postaci umartwionych dusz, ponieważ bardzo szybko czytelnik miast polubić charakter, sympatyzować z nim i współczuć, zaczyna irytować się jego zachowaniem. Z Arrah właśnie tak się dzieje. W pewnym momencie odbiorca ma dość jej narzekania i zachowywania się niczym bohater romantyczny. Przestaje interesować się losami dziewczyny i pragnie jedynie, by opowieść dobiegła końca.

Przez to, że Rena tak dużo miejsca poświęciła cierpieniom Arrah, akcja zostaje zepchnięta na dalszy plan. Prowadzi to do tego, iż Królestwo dusz staje się monotematyczne i mało oryginalne. Fabuła nie wciąga, czytelnik nie śledzi wydarzeń z zainteresowaniem – dopiero ostatnie strony zmieniają nieco jego podejście do opowieści. Tam rzeczywiście wreszcie coś zaczyna się dziać, coś wartego uwagi.

Podsumowanie

Królestwo dusz to jedna z tych książek, które trudno ocenić. Z jednej strony ma sporo wad – akcja ciągnie się niemiłosiernie, pisarka za bardzo skupia się na uczuciach bohaterki, przez co reszta elementów nie zostaje należycie dopracowana, niektóre rozwiązania nie mają sensu, ale widać w niej potencjał. Trudno spisać ją na straty, gdyż kilka wydarzeń w niej opisanych okazuje się intrygujących. Bardzo możliwe, o czym przekonam się niebawem, że Barron rozwinie skrzydła w kontynuacji i udowodni, iż jej historia zasługuje na uwagę.

Królestwo za duszę. „Królestwo dusz” – recenzja książkiTytuł: Królestwo dusz

Autorka: Rena Barron

Liczba stron: 448

Wydawnictwo: Jaguar

ISBN: 978-83-7686-901-8

Więcej informacji TUTAJ

podsumowanie

Ocena
5

Komentarz

„Królestwo dusz” mogło być jedną z lepszych książek należących do młodzieżówek fantasy. Mogło, ale niestety autorka nie do końca przemyślała koncept historii.
Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Królestwo dusz” mogło być jedną z lepszych książek należących do młodzieżówek fantasy. Mogło, ale niestety autorka nie do końca przemyślała koncept historii. Królestwo za duszę. „Królestwo dusz” – recenzja książki