Komu zaufać? „Tajna Inwazja” – recenzja komiksu

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego komiksu Tajna Inwazja, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu Egmont.

Przyznać muszę, że wydawnictwo Egmont zrobiło dobry ruch, przygotowując wydanie albumu z serii Marvel Classic – Tajna Inwazja. Pod koniec czerwca bieżącego roku pojawił się serial z uniwersum Marvela o tym samym tytule, bo i bazujący na opowiedzianych w tym tomie wydarzeniach. Dla mnie, jako fana, jest to podwójne szczęście, by przed premierą wyczekiwanego show zaznajomić się z komiksową historią.

Duży event

Tajna Inwazja to tak naprawdę jeden wielki event w świecie Marvela, na który składa się wiele wcześniejszych wydarzeń. W tym przypadku nie jest konieczne zaznajomienie się z innymi komiksami, gdyż w owym zbiorczym wydaniu wszystko wydaje się jasne. Spodziewać się można pewnych nawiązań, jednak są one w bardzo krótki i precyzyjny sposób wyjaśnione na wstępie.

Brian Michael Bendis dał wielki popis jako scenarzysta tej historii, a perfekcyjnie zilustrował to Leinil Francis Yu. Połączenie tych dwóch talentów stworzyło niesamowite opowiadanie, które na długo zapadnie w pamięć. Mamy do czynienia z wartką akcją, nie dającą chwili na odpoczynek. Informacji jest natomiast tak dużo, że wylewają się zewsząd. Na każdym kroku pojawiają się nowi bohaterowie i ich przeciwnicy. Całość przepleciono intrygami, spiskami i wszechobecną inwigilacją, co powoduje, że nie wiadomo, kto komu może zaufać.

Kufel ciemnego dla tego, który znajdzie i opisze każdego bohatera za pierwszym czytaniem. Rzecz wydaje się mało prawdopodobna, gdyż co stronę pojawia się ktoś inny. Nie jest to jednak zapychanie pustych fragmentów, tam po prostu dzieje się tak dużo poważnych spraw, że inaczej nie można sobie tego wyobrazić. Yu postarał się, by wszystko było czytelne i zapierało dech w piersi, bo wiele paneli wygląda po prostu fantastycznie.

Inwazja

Jak sam tytuł sugeruje, Tajna Inwazja to historia o najeździe kosmitów, a dokładnie Skrulli. Nie jest to jednak atak nieprzemyślany – cały plan wdrażany był od wielu miesięcy. Zielonoskórzy inwigilowali najważniejsze ziemskie instytucje, organizacje, a nawet grupy superbohaterskie, by uderzyć precyzyjnie w odpowiednim momencie. Główny atut wroga to zmiennokształtność, potrafi on zatem przybrać postać dowolnego napotkanego człowieka, kopiując jego DNA, przyjmując w ten sposób wszystkie cechy fizyczne, ale też i psychiczne – chociażby pamięć,

Skrulle, mając doskonałe cechy wywiadowcze, doprowadzili do wielu istotnych wydarzeń w życiu Ziemian. Plan był więc prawie doskonały, ale jak to w takich sytuacjach bywa, jedna mała rysa może wszystko zniweczyć. Nikt nie spodziewał się, że w obronie planety staną, ramię w ramię, bohaterowie i złoczyńcy. Na dodatek, wiele grup, które za sobą nie przepadają, również wesprze się w walce, a raczej w totalnej wojnie o Ziemię.

Rozpocznie się tytaniczna walka, a każda ze stron dysponować będzie wieloma sztuczkami, które posypią się niczym asy z rękawów. Nie wszystko jest tak oczywiste na pierwszy rzut oka, dlatego też szala zwycięstwa przeciąga się co chwilę na każdą stronę.

Konsekwencje

Tak ogromne wydarzenie nie może pozostać bez żadnych konsekwencji, a tych będzie naprawdę sporo. Zmienią się podziały polityczne, pewne organizacje zostaną zamknięte, a inne się otworzą. Stery zaczną przejmować niekoniecznie najlepsi kandydaci, a to tylko początek. Album zostawia nas z lekkim niedopowiedzeniem co do przyszłości. Zakończenie sugeruje, że jest wiele przed nami.

W tym momencie zacząłem czuć głód wiedzy. Co dalej? Jak rozwiążą się niektóre z otwartych spraw? Na to przyjdzie pora, ale taka bomba wiedzy pozostawiła ogromną dziurę na jeszcze więcej.

Podsumowując, Tajna Inwazja jest bardzo dobrym dziełem. Mimo wielkiego miksu dosłownie wszystkiego, od postaci, po wydarzenia i akcję, każda z tych części układanki do siebie pasuje. Podczas lektury nie odczuwa się zawrotów głowy z nadmiaru wiedzy, czuć wręcz satysfakcję i lekkie podniecenie widząc te piękne kolory i całą scenerię. Uważam, że ten komiks powinien być obowiązkowy dla każdego fana Marvela, bo to jeden z najlepszych ostatnich lat. Z takim pietyzmem dopracowano szczegóły całej akcji, że ciężko się do czegoś przyczepić. Bez żadnych skrupułów przyznaję 9,5/10. Istny majstersztyk.

Komu zaufać? „Tajna Inwazja” – recenzja komiksuTytuł: Tajna Inwazja

Scenariusz: Brian Michael Bendis

Ilustracje: Leinil Francis Yu

Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz

Wydawnictwo: Egmont

Liczba stron: 228

podsumowanie

Ocena
9.5

Komentarz

Ponad dwieście stron przepełnionych akcją, spiskami i intrygami. To powinna być wystarczająca rekomendacja, by sięgnąć po „Tajną Inwazję”, nie potrzeba nic więcej.
Sebastian Kaczmarek
Sebastian Kaczmarek
Jak to mówią starsi ludzie „kiedyś to było lepiej”, tak też twierdzi ten nostalgiczny geek. Często wraca do starych ulubionych marek jak Diablo czy Pokemony. Miłośnik gier RPG, fantastyki, komiksów, mang, kina i dobrego jedzenia. Od ponad dwudziestu lat czyta mangowe tasiemce. Miłośnik Nintendo i ich ostatniego dziecka, Nintendo Switch. W wolnych chwilach uczestniczy w sesjach D&D lub gra w Pokemon TCG. Mieli popkulturową kaszkę.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Ponad dwieście stron przepełnionych akcją, spiskami i intrygami. To powinna być wystarczająca rekomendacja, by sięgnąć po „Tajną Inwazję”, nie potrzeba nic więcej.Komu zaufać? „Tajna Inwazja” – recenzja komiksu