Kolorowe streszczenie morderstwa. „A.B.C.” – recenzja komiksu

-

Usiądźcie wygodnie, młodzi fani popkultury, opowiem wam troszkę o zamierzchłych czasach. Dawno temu, gdy YouTube jeszcze nie powstał, a Wikipedia stawiała pierwsze kroki, uczniowie w całym kraju głowili się: „Skąd mamy wziąć streszczenia lektur i wzory wypracowań, skoro nie istnieją strony internetowe do tego przeznaczone?”. Wybawieniem z niedoli stały się niewielkie rozmiarem, jednak bardzo pojemne w treść książeczki, zwane potocznie Brykami. Podzielone na okresy literackie, twórców czy klasy, zapewniały minimum wiedzy potrzebnej, by przekonać nauczyciela języka polskiego do wystawienia pozytywnej oceny. Dlaczego przytaczam tę historię?

Bo ten komiks to Bryk w najgorszym wydaniu.

Na skróty

Z dumą stwierdzam, iż (jeśli chodzi o szkolne lektury) nigdy nie korzystałem z żadnego rodzaju opracowań. Na teście wiedzy o Krzyżakach tylko ja, z całej licealnej klasy wiedziałem, jak zginęła matka Jagienki – wszystkie trzy tomy przeczytałem od deski do deski. Personalnie boli mnie więc, co panowie Frédéric Brémaud oraz Alberto Zanon zrobili z jednym z bardziej znanych dzieł Agathy Christie. Zanim przejdę do mowy oskarżającej, chciałbym tylko zauważyć, iż nie postawiono przed nimi pracy niewykonalnej. Wystarczy spojrzeć na Hrabiego Monte Christo w mangowej adaptacji Eny Moriyamy. Trzy tomy wielowątkowej powieści zamknięte w jednej, niewielkiej książeczce. Ciesząco oko rysunki postaci oraz fabuła cięta bardzo ostrożną ręką, przy pomocy ostrego skalpela. Fanom Herculesa Poirota pozostaje tylko zazdrość.

Oskarżony

Zaczniemy jednak nie od historii zawartej na tych kilkudziesięciu stronach, lecz skupimy się na kwestiach wizualnych. Alberto Zanon – to nazwisko zdobi okładkę omawianego komiksu, jasno wskazując człowieka odpowiedzialnego za warstwę graficzną. Niestety, jedyną pozytywnie odebraną przeze mnie rzeczą jest dość ciekawy zabieg „wyjścia” postaci tuż za ramki okienka. Nie występuje często, jednak w przyjemny dla oka sposób podkreśla dramaturgię niektórych scen. A poza tym… Naprawdę nie ma czym się chwalić. Paleta kolorów nie powala swą zawartością, wszystko jest monotonne i bez wyrazu. Kreska postaci zakrawa o prymitywizm: mam chociaż nadzieję, że to celowy zabieg, a nie próba ukrycia braku umiejętności. Zdecydowanie zbyt grube kontury nadają bohaterom niepotrzebnej surowości zwłaszcza, iż detali na ich twarzach próżno szukać. Zresztą, zdecydowana większość czytelników z trudnością rozróżni konkretne osoby –  tak bardzo ilustrator poszedł na łatwiznę. Panie Zanon, z pewnością własny styl to powód do dumy, jednakże już dawno, podczas lektury komiksu, nie miałem takich problemów z odczytaniem emocji poszczególnych postaci. A jeśli już, to ich mimika oraz pozy kompletnie nie pasują do dialogów.

Współwinny

Zmiana formy konkretnego dzieła popkultury na inną to niełatwa sztuka. Wiedzą o tym zwłaszcza fani byle jak zekranizowanych książek (tak, The Watch, patrzę dokładnie na ciebie). Jednak, jak już wielokrotnie wspominałem, trudne a niemożliwe to kuzyni, których często się myli. Niestety, Frédéric Brémaud, scenarzysta komiksu, robił co mógł. Taką mam przynajmniej nadzieję, ponieważ z zewnątrz wygląda to tak, jakby rzeźbiarz porzucił dłuto i wziął do ręki siekierę. Bo będzie szybciej, a i tekstu mniej, więc może lepiej się sprzeda. Czytałem A.B.C. Agathy Christie i z przykrością stwierdzam, że omawiany dziś tomik to sam rdzeń historii. Jądro fabuły, odarte ze swej tajemnicy i wielowątkowości. Rzeczy po prostu po sobie następują: tu list, tam morderstwo. Żadnego napięcia, tajemnicy, zalążka intrygi. Ośmielam się stwierdzić, że nawet ktoś niezaznajomiony z przygodami Herculesa Poirota nie zostanie zachęcony takim przedstawieniem tej skomplikowanej sprawy.

Werdykt

Powtórzę: ten komiks to Bryk w najgorszym wydaniu. Podczas testu wiedzy z książki dostalibyście maksymalnie tróję na szynach. A przecież lektura (każda) powinna wciągnąć czytelnika w swój świat, a nie zmuszać go do przeskakiwania po głównych wątkach. Zwłaszcza, że znalazło by się na to miejsce: tom liczy zaledwie sześćdziesiąt cztery strony, a został wydany praktycznie w formacie A4. Dzięki miękkiej oprawie i lichej grubości można go pomylić z kolorowanką dla dzieci! Wstyd. Nigdy nie zapomnę, jak obrzydziliście mi jedną z najlepszych kryminalnych zagadek wszechczasów.

Kolorowe streszczenie morderstwa. „A.B.C.” – recenzja komiksu

 

Tytuł: Agatha Christie. Herkules Poirot. A.B.C.

Autor: Frédéric Brémaud, Alberto Zanon

Liczba stron: 64

Wydawnictwo: Egmont

podsumowanie

Ocena
3

Komentarz

Szkoda się rozpisywać: nie dość, że nie grzeszy urodą, to treścią też nie powala. Ani mi się ważcie tego dotykać – sio po książkę!
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Szkoda się rozpisywać: nie dość, że nie grzeszy urodą, to treścią też nie powala. Ani mi się ważcie tego dotykać – sio po książkę!Kolorowe streszczenie morderstwa. „A.B.C.” – recenzja komiksu