Kings makers – wielkie kobiety żyjące w cieniu mężczyzn

-

Mówi się, że za każdym mężczyzną, który odniósł sukces, stoi kobieta. Tymczasem jak wiele miejsca pozostawiono płci pięknej w dobie zdominowanej przez męskie odkrycia i triumfy? Kochanki, żony, opiekunki, doradczynie, krytyczki. Czy tylko do tego sprowadzała się ich rola? Przed wami filmowe zestawienie, które rzuca zupełnie nowe światło na tę pomijaną w historii i na kartkach biografii grupę.

Nikogo nie dziwi, gdy rzesze pań odnoszą triumfy, prowadzą własne przedsiębiorstwa, zdobywają wyższe wykształcenie czy choćby… noszą spodnie. Nie zapominajmy jednak, że nie zawsze tak było, a wymienione wyżej aktywności i przywileje przysługiwały niegdyś jedynie mężczyznom. Jak radziły sobie kobiety w czasach, gdy ich aspiracje były zepchnięte na dalszy plan, a osiągnięcie sukcesu wymagało zachowania równowagi między własnymi marzeniami a rolą narzucaną przez społeczeństwo?

Żona (2017)

To przykład doskonałej, subtelnej gry pozorów między reżyserem i aktorami a widzem. Już od pierwszych minut seansu czuć, że coś jest nie tak, mimo jawiącej się na ekranie idylli. Castlemanowie tworzą na pozór zgrane małżeństwo: dwoje dorosłych dzieci, wzajemny szacunek, partnerstwo, a także 40 lat wspólnego pożycia, wypełnionego licznymi osobistymi i zawodowymi sukcesami. Joe, ceniony i poczytny pisarz, zostaje laureatem literackiej Nagrody Nobla. W rzeczywistości infantylny, wybuchowy i często bezradny, stanowczo odbiega od wyobrażenia geniusza: dostarcza swojej żonie więcej powodów do zażenowania niż dumy. Od momentu w którym dowiadujemy się o wyróżnieniu do czasu jego wręczenia – stajemy się świadkami powolnego rozpadu ich związku.

Kings makers – wielkie kobiety żyjące w cieniu mężczyzn
Kadr z filmu „Żona”

Film ukazuje proces dojrzewania. Nie fizycznego – główni bohaterowie to para staruszków i odnoszę wrażenie, że zadbano o to, aby zaakcentować na ekranie wszelkie mankamenty ich wieku – lecz duchowego pani Castleman. Doświadczacie czasami tego okropnego uczucia, gdy spoglądając wstecz, macie wrażenie, że źle zorganizowaliście swoje życie i podjęliście w nim zbyt wiele błędnych decyzji? Myślę, że podobnie musiała czuć się Jean Castleman: za młodu porzuciła dobrze rokującą karierę pisarską i podporządkowała całe swoje życie mężowi. Silna i błyskotliwa, stworzyła fenomen, a gdy ten tryumfuje, ona może jedynie stać z boku świadoma, że należne jej uznanie i szacunek stają się udziałem kogoś, kto zupełnie na to nie zasługuje. Nie jest to film z gatunku sensacyjnych, zaskakujących ciągłymi zwrotami akcji, odkrywających szokujące fakty w ostatniej minucie. Obserwując kolejne dziecinne zachowania Joego (Jonathan Pryce) i żal pojawiający się w oczach Jean (w tej roli fenomenalna Glenn Close), widz jest świadomy całej prawdy o tej dwójce i tylko czeka na moment, który przeleje czarę goryczy i spowoduje, że całe to farsa runie, a pani Castleman przeciwstawi się wieloletniej męskiej dominacji i zawalczy o to, by zostać docenioną.

Colette (2018)

To historia XIX-wiecznej francuskiej skandalistki pisarki Sidonie-Gabrielle Colette. Nim osiągnęła sukces, zyskując za swoją powieść „Gigi” nominację do Nagrody Nobla, była tylko niezamożną prowincjuszką. W wieku dwudziestu lat poślubiła Henry’ego Gauthiera-Villarsa i trafiła w sam środek paryskiej bohemy. Charyzmą i ciętym językiem zjednywała sobie towarzystwo. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się jej opowieści z dzieciństwa, dlatego gdy na jaw wyszły finansowe problemy jej męża, zaczęła je spisywać i sprzedawać. Tak powstała seria o Colette, która przyniosła niebywałą sławę… Henry’emu, gdyż to pod jego nazwiskiem zostały wydane wszystkie dzieła.

Kings makers – wielkie kobiety żyjące w cieniu mężczyzn
Kadr z filmu „Colette”

Nie jest to bynajmniej opowieść o męskiej hegemonii i kobiecym poświęceniu. Choć gdy mąż zmuszał Colette do pisania, zamykając na klucz w pokoju, ta posłusznie wykonywała jego polecenia, tak naprawdę nigdy nie dała się złamać. Nieugięta i charakterna, sprzeciwiała się społecznie przyjętym normom zarówno swoimi męskimi strojami, jak i zachowaniem: huczne imprezy i homoseksualne związki to tylko niektóre z nich. To nieco kontrowersyjna historia kobiecej emancypacji, której przyświeca duch feminizmu. Pokazuje, że to człowiek dzierżący w swojej dłoni pióro tworzy prawdziwą historię. Produkcja Washa Westmorelanda (znany z takich filmów jak Motyl Still Alice i Ostatnia rola) na pewno przypadnie do gustu fanom Keiry Knightley, która wciela się w rolę tytułowej postaci.

Big Eyes (2014)

Słysząc nazwisko Tima Burtona, najczęściej spodziewamy się barwnej opowieści fabularnej albo rozśpiewanej animacji, w tym przypadku poznajemy jednak nieco inne oblicze reżysera. Bo i opowiadana historia jest poważniejsza: to biografia malarki Margaret Keane. Zapewne niektórzy z was znają jej obrazy: dzieci z wielkimi, smutnymi oczyma. W filmie Margaret (Amy Adams) przypomina nieco tworzone przez siebie dzieła: senna, oderwana od rzeczywistości marzycielka, która nie ma pojęcia o biznesie. Chciałoby się powiedzieć, że wraz ze swoim przedsiębiorczym mężem, Walterem (Christoph Waltz), tworzą duet idealny, jest to jednak zwyczajna fatamorgana. Pod płaszczykiem kochającego męża kryje się despota, który przypisując sobie talenty żony, pragnie zdobyć sławę i prestiż. Big Eyes to film o przemocy domowej i pasożytniczej, niszczącej relacji. Uczciwe muszę jednak ostrzec, że nie jest pozbawiony wad: poważny i trudny temat, jakim jest agresja w burtonowskim wydaniu ociera się o groteskę. Można odnieść wrażenie, że zarówno scenarzyści, jak i aktorzy momentami nie byli w stanie podołać wyzwaniu, jakie przed nimi postawiono.

Kings makers – wielkie kobiety żyjące w cieniu mężczyzn
Kadr z filmu „Big Eyes”

Trzy filmy o trzech wielkich kobietach, które przekuły własny talent w komercyjny sukces swoich mężów. W dobie feminizmu trudno nam wyobrazić sobie proceder, w którym prawdziwy geniusz musi kryć się w cieniu. Filmowe przypadki łączy jednak wspólny mianownik: bohaterki upominają się o należne im przywileje i przemawiają własnym głosem.

Renata Jowsa
Renata Jowsa
Jest jak kot Kiplinga - zawsze chadza własnymi ścieżkami. Dotknięta nieuleczalną skłonnością do prokastynacji. Umiejętniej wyraża własne myśli pisząc, niż mówiąc.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu