W 1999 roku fanom mangi ukazała się nowa seria opowiadająca historię tytułowego Naruto – dorastającego ninja, którego marzeniem było zostać hokage (przywódcą i największym wojownikiem) swojej wioski. Stworzył ją (wtedy jeszcze nieznany) Masashi Kishimoto, który kolejne części swojego komiksu wydawał na łamach magazynu Shūkan Shōnen Jump. Pierwszy osobny tom został wydany w Japonii 3 marca 2000 roku, natomiast ostatni – 4 lutego 2015 roku.
Cykl o chłopcu, w którym zamieszkał legendarny lisi demon, szybko zdobyła popularność, stając się jedną z najbardziej rozpoznawanych na świecie. Na jej podstawie powstały dwie serie anime, a także kilka filmów pełnometrażowych.
Co takiego sprawia, że od Naruto ciężko się oderwać?
Po pierwsze — fabuła!
Znacie zdanie „jeszcze tylko jeden odcinek i idę już spać”? Gwarantuję wam, że przy tej serii będziecie sobie obiecywać to za każdym razem, gdy tylko pojawią się końcowe napisy. A jednak z jakieś przyczyny (może to ta czakra?) za chwilę włączy się kolejny opening. Po prostu od Naruto trudno się oderwać.
Na olbrzymi plus moim zdaniem zasługuje fakt, że sama historia dojrzewa wraz z głównym bohaterem. Początkowo przygody chłopca z lisim demonem są momentami wręcz infantylne, pełne głupich wyborów, przyjacielskich wygłupów — tak samo jak Naruto, który próbuje odnaleźć się w świecie ninja. Jedyne, co potrafi, to rozrabiać i popisywać się przed innymi. Z biegiem czasu wszystko staje się bardziej przemyślane, ćwiczenia z innymi dzieciakami zastępowane są walką na śmierć i życie z niebezpiecznymi wrogami. Główna postać ewoluuje, a my wraz z nią powoli wchodzimy w świat dorosłości.
Po drugie — bohaterowie!
Naruto to nie tylko główna persona! Warto wspomnieć o tym, że to właśnie postacie poboczne ubarwiają fabułę, będąc ważną częścią całej historii. Trudno sobie wyobrazić tak dobre anime bez mądrego Kakashiego Hatake czy szalonego erotomana Jiraiyi, który to również był nauczycielem Naruto. Każda jednostka, pojawiająca się w serii, jest pewnym indywiduum, tym samym wzbudza w odbiorcy emocje — pozytywne lub negatywne. Jednym się kibicuje, innym nie. Nie ma tutaj miejsca na mdłe, nic niewnoszące charaktery.
Po trzecie — sceny walki!
Tak, tych to w Naruto jest całe mnóstwo. Czasami nawet dana potyczka trwa po kilka odcinków! I wiecie co? Zupełnie mi to nie przeszkadzało! Przeróżne moce, których używają ninja są wręcz fascynujące. I chociaż dość często można przewidzieć wynik danej bójki, to jednak całość wciąż trzyma w napięciu, potrafiąc swoim biegiem zaskoczyć niejednego odbiorcę.
Po czwarte — Japonia!
Anime przenosi nas do świata Dalekiego Wschodu, pokazując fragmenty kultury i codziennego życia. Oglądając kolejne odcinki bez polskiego dubbingu zaczyna się również poznawać język i znaczenie poszczególnych słów. Chcąc nie chcąc, zapamiętuje się krótkie wersy, takie jak „smacznego”, „dzień dobry” czy „dziękuję”. Sama znam kilka osób, które pod wpływem ulubionej serii japońskich animacji wybrały się na studia kierunkowe, by lepiej poznać tę odległą cywilizację.
Sam Naruto jest wielkim fanem ramen. Teraz, oczywiście, w każdym mieście mamy knajpki serwujące to przepyszne danie, jednak gdy pierwszy raz oglądałam przygody chłopca z lisim demonem (prawie dwadzieścia lat temu!), dostęp do informacji nie był tak szeroki jak teraz. Pamiętam, że w liceum żartowaliśmy z tego „ramen”, że kiedyś może uda nam się go spróbować, mówiąc jak główny bohater: itadakimasu!
Po piąte — muzyka!
To, co dopełnia całą serię anime, to oczywiście ścieżka dźwiękowa. Dynamiczne bity przy scenach walki powodują u odbiorcy szybsze bicie serca. Openingów i endingów przez wszystkie odcinki uzbierało się całe mnóstwo i chociaż kilka zdarzyło mi się przewijać, to jednak większość zapada w pamięć. Niektóre na stałe zagościły w moich playlistach.
Dlaczego warto?
Bo Naruto to historia opierająca się na ważnych wartościach, takich jak przyjaźń, miłość, czy zaufanie. To też istotna lekcja dla wielu, pokazująca, że samodoskonalenie to przede wszystkim cierpliwość i pokora. Z tego anime każdy wyciągnie coś dla siebie, niezależnie od wieku czy miejsca w życiu, w którym akurat przyszło mu się znaleźć. Kolejne odcinki dostarcza mnóstwo emocji, po prostu trudno się oderwać!