Witaj w świecie magii! Motyw czarownic, szczególnie tych prześladowanych, jest wałkowany od kiedy pamiętam. Podejść do tematu wiele, a schematów bez liku. Inne formy, treści, ozdobniki, lecz przesłanie to samo – przynależność do sabatu to zło, a posiadanie mocy – jeszcze większe bezeceństwo. I pojawia się Gołąb i Wąż, wpisujący się bardzo dobrze w znany nurt, jednak jakby trochę inny.
Zagłębmy się w fabułę
Główną bohaterką jest Louise, która to dokonała prawie niemożliwego, dwa lata temu wyrwała się z sabatu. Poczuła się wolna oraz niezależna, jednak nie na długo. Schronienie znalazła w Cesarine, założyła, że będzie żyła z kradzieży, a umiejętności pomogą jej przetrwać. Plan prosty, jednak nie wzięła pod uwagę tego, że iż w mieście jest pełno zawistnych ludzi, którzy tylko czekają, żeby złapać wiedźmę oraz spalić ją na stosie. Reid Diggory to jedna z takich osób, łowca pracujący na usługach kościoła. Nie znosi rzeczy paranormalnych oraz twierdzi, że wszystko z nimi związane trzeba unicestwić. Niezbadane są jednak koleje losu i z rozkazu arcybiskupa bohater musi poślubić Lou. Nie ma to jak przedziwne przymierze z wrogiem. A starzy nieprzyjaciele tylko czekają, kiedy zemszczą się na dziewczynie. Czy będzie umiała zawalczyć o siebie, a może miłość całkowicie przysłoni jej zdrowy osąd sytuacji?
Ale dlaczego?
Nie będę ukrywała, że do książki przyciągnęło mnie kilka czynników: ciekawy opis, tematyka czarownic, cudowna okładka, rekomendacja Sarah J. Maas oraz wydawnictwo, ale mimo wszystko podchodziłam do niej sceptycznie, żeby się nie rozczarować. Na szczęście tak się nie stało. Czytanie o czarach, opętaniach, nawiedzeniach oraz paranormalnych zdarzeniach sprawia mi wielką satysfakcję, nie zawiodłam się przy lekturze Gołębia i Węża, ponieważ autorka stworzyła naprawdę ciekawy świat. Mroczny, czasami aż przytłaczający, tajemniczy, trochę na kanwie procesów z Salem. Nigdy nie było wiadomo, kto okaże się wrogiem. Gołąb i Wąż wciągnął mnie na kilka godzin i nie byłam w stanie oderwać się od utworu, więc te wszystkie ochy oraz achy nie są przesadzone. Możliwe że niektórych pierwsze strony trochę znudzą, bo jednak akcja potrzebuje chwili na rozkręcenie, ale warto się pomęczyć.
Takie tam uszczerbki
Miałam problem ze znalezieniem jakiejś większej wady opowieści, ponieważ stylistycznie wszystko grało, nie inaczej było z interpunkcją oraz logicznymi powiązaniami. Jeśli już mam się do czegoś przyczepić, to w pewnym momencie romans między głównymi bohaterami przyćmiewa wątek czarów, magii, czarownic. Mimo że świat jest bogaty, to trochę zabrakło mi bardziej szczegółowego opisu przedstawianych miejsc, nie do końca można je sobie zwizualizować podczas czytania. W oczy rzucają się również przytyki w kierunku kościoła. Jeśli jest się katolikiem, można poczuć swojego rodzaju dyskomfort. Sami musicie sobie odpowiedzieć na pytanie, czy te aspekty będą wam wadzić.
Crème de la crème
Przejdźmy jednak do głównych bohaterów, bo poza fabułą to oni są najważniejsi. Lou to typowa babka, z którą można konie kraść. Nie jest posłuszną łanią, a raczej dzikim ogierem chcącym być wolnym. Niepokorna, a często rubaszna, walczy o swoje i wie, czego pragnie. Jedna z lepiej wykreowanych postaci w fantastyce. Kilka razy rozłożyła mnie na łopatki swoją bezpośredniością oraz brakiem obawy przed konsekwencjami, ja bym pewnie schowała się pod dywanem, a ona działa.
Reid to jej przeciwieństwo, ale to nie znaczy, że nie jest literacką perełką. Trochę oderwany od rzeczywistości, zawsze ma dobre zamiary, ale niestety często wychodzi nie tak, jak powinno. Ich wspólne relacje są bardzo przyciągające. Od wspólnych scen bohaterów nie idzie się oderwać, aż czuć wzajemny magnetyzm. Niby totalne przeciwieństwa, a autorka tak wszystko poprowadziła, że się uzupełniają i razem tworzą całość. To nie miało prawa się udać, a jednak wyszło. Ich relacja rozwijała się stopniowo, czas zrobił swoje, a oni dopasowali się idealnie.
Postacie drugoplanowe również są dobrze wykreowane i niezwykle realne. Ich charaktery świetnie dopracowano, nie inaczej jest z fabułą, która wydaje się przemyślana. Przedstawiony świat, a konkretnie system magii, to coś nowego na rynku.
Ale gdzie ta magia?
Jeśli chodzi o wątek magiczny, to był dobrze zarysowany, jednak ostatecznie wypada dość blado w porównaniu z miłosnym aspektem. Jest raczej uzupełnieniem, a nie głównym elementem, jak napisano na tylnej części okładki. Szkoda, ponieważ pod tym względem oczekiwałam czegoś więcej. Nie zostały do końca przedstawione zasady działania w społeczeństwie, a i na próżno szukać obszerniejszych opisów oraz konkretniejszej charakterystyki działania magii poszczególnych czarownic.
Szczęśliwy człowiek
Gołębia i Węża można śmiało nazwać perełką fantasy młodzieżowego, mimo że na rynku jest sporo mocnych pozycji, to tytuł zdecydowanie wybił się sposobem prowadzenia narracji. Po kilkunastu stronach po prostu wsiąka się w przedstawiany świat, a wszystko idealnie się ze sobą łączy i uzupełnia. Wady zostały przysłonięte wieloma zaletami powieści. Jest to jeden z tych tytułów, który można długo wspominać i niecierpliwie wypatrywać jego kontynuacji.
Tekst pierwotnie pojawił się na blogu Zakręcone Myśli
Autor: Shelby Mahurin
Wydawnictwo: We Need YA
Ilość stron: 476
ISBN: 9788366517981
Więcej informacji TUTAJ