Każdy potrzebuje przyjaciela. „Sonic. Szybki jak błyskawica” – recenzja filmu

-

Niebieski jeż z czasów mojego dzieciństwa przeniesiony na wielki ekran – rozum mówi: „To się nie może udać, zaś serce krzyczy: „Będzie czadowo!”. No i myślę sobie, że gdybym miała dziesięć czy dwanaście lat, to byłabym kosmicznie uradowana tym filmem, tymczasem, jako stara wersja mnie, kilka razy poczułam dreszcze ekscytacji, ale generalnie uważam tę produkcję za średnio udaną i raczej za tydzień nie będę pamiętać, o co w tym wszystkim chodziło.

A chodziło przede wszystkim o przyjaźń. Niewielkich rozmiarów Sonic trafia na Ziemię, gdzie próbuje nie sfiksować z samotności i nie myśleć o smutnej przeszłości, w której musiał opuścić bezpieczne strony i udać się w nieznane. Dlatego właśnie wyobraża sobie, że staje kimś więcej niż tylko jednym małym jeżem (w czym zdecydowanie pomaga mu kosmiczna szybkość) i nawiązuje wyimaginowaną bliskość z lokalnym szeryfem oraz jego żoną. Wątek ten ma lekko humorystyczny charakter, choć ostatecznie okazuje się, że uroczy bohater, mimo iż wiedzie całkiem ciekawe życie, jest przede wszystkim samotny i bardzo, bardzo potrzebuje przyjaciela.

Każdy potrzebuje przyjaciela. „Sonic. Szybki jak błyskawica” – recenzja filmu
Kadr z filmu Sonic. Szybki jak błyskawica, reż. Jeff Fowler (2020)
Każdy potrzebuje bliskości

Okazją do nawiązania prawdziwej relacji z mundurowym Tomem Wachowskim staje się moment, w którym czarny charakter, Dr Ivo Robotnik – w tej roli Jim Carrey – postanawia dorwać jeżyka i wykorzystać jego niespotykaną moc. A potem mamy to, co twórcy takich filmów serwują nam zawsze – pościgi, ucieczki, wielkie przyjaźnie i refleksje nad sensem życia.

Myślę, że dzieci w wieku osiem-dwanaście będą na Sonicu bawić się wyśmienicie. Jest akcja, jest humor, jest sympatyczny główny bohater i są emocje – czego chcieć więcej? Dla rodziców może to być natomiast miła, sentymentalna podróż w przeszłość. Po pierwsze – do samej kultowej gry Segi, po drugie – do klimatów w stylu Kosmicznego meczu. Warto jednak nastawić się na raczej mało wymagający seans – fabuła okazuje się prosta jak konstrukcja cepa i raczej nie będzie w stanie zadowolić nawet najmniej wybrednego odbiorcy.

Dobre, ale…?

Prawda jest taka, że kino familijne, pod całą tą swoją wesoło-rodzinną przykrywką, z reguły niesie za sobą jakiś przekaz, skłania do refleksji, często wzrusza i pozostawia widza z ciepłem w sercu i mnóstwem myśli w głowie. Tutaj był potencjał na ciekawą opowieść o człowieczeństwie, relacjach międzyludzkich, akceptowaniu inności i tolerancji – co zresztą sugerują pierwsze sceny głównego bohatera na Ziemi – tymczasem szybko przechodzimy do przewidywalnej – wręcz wtórnej – i niezbyt porywającej historii. Lekkie wzruszenie przychodzi na sam koniec, gdy przedstawiciele lokalnej społeczności jednoczą się w słusznej sprawie, ale nie ma w tym żadnej głębi, żadnego zatrzymania się na moment, ani żadnej refleksji. Szybko przeskakujemy dalej i zapominamy o tym, że wydarzyła się tu jakakolwiek drama. Drama, która tak swoją drogą, nie jest jakoś wybitnie ekscytująca i raczej rozwiązuje się bardzo szybko.

Każdy potrzebuje przyjaciela. „Sonic. Szybki jak błyskawica” – recenzja filmu
Kadr z filmu Sonic. Szybki jak błyskawica, reż. Jeff Fowler (2020)

Doceniam jednak Sonica przede wszystkim za świetną muzykę, ładną animację i dowcip, który może nie okazuje się być specjalnie wysublimowany (czy w Stanach naprawdę wszyscy policjanci są albo żałośnie pocieszni, albo głupi?), ale na pewno przemówi i do dorosłych, i do dzieci. Na ogromne wyróżnienie zasługuje natomiast Jim Carrey za genialne odegranie czarnego charakteru. Jestem przekonana, że gdyby film Jeffa Fowlera zyskał kosmiczną popularność – mógłby zapisać się w historii kina z kolejną ikoniczną postacią. Dr Ivo Robotnik w jego wykonaniu to zdecydowanie najlepszy element Sonica. Szybkiego jak błyskawica i cieszy mnie to tym bardziej, że Carrey nie miał w ostatnich latach najłatwiej (oskarżenie o spowodowanie śmierci partnerki, walka z depresją, kilka mniejszych i większych skandali). Tutaj jednak jeden z najpopularniejszych aktorów lat dziewięćdziesiątych wraca w świetnym stylu i bardzo jestem ciekawa, co pokaże nam w najbliższej przyszłości. A po seansie żałuję tylko tego, że nie mamy w kinach wersji z napisami, bo chętnie sprawdziłabym, jak Ivo Robotnik wypada bez dubbingu.

Tak czy inaczej – polecam wam ten film, jeżeli chcecie wybrać się z dzieciakami na coś prostego, zabawnego i ładnie nakręconego. Wasz świat się po tym nie zmieni, ale też nie będzie to czas zmarnowany.

https://www.youtube.com/watch?v=SqKPz_iCsmo

Każdy potrzebuje przyjaciela. „Sonic. Szybki jak błyskawica” – recenzja filmu

 

Tytuł oryginalny: Sonic the Hedgehog

Reżyseria: Jeff Fowler

Rok premiery: 2020

Czas trwania: 1 godzina 39 minut

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Proste kino dla mało wymagającego widza – idealny wybór dla rodzin z dziećmi, które chciałyby spędzić miło czas w kinie.
Klaudyna Maciąg
Klaudyna Maciąghttps://klaudynamaciag.pl
Za dnia copywriter, wieczorami - nałogowy gracz. Widywana albo z książką pod pachą, albo z padem w dłoni. Dużo czyta, jeszcze więcej tworzy i ogląda. Uzależnienie od popkultury, piłki nożnej i żużla zdiagnozowane już ze trzy dekady temu.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Proste kino dla mało wymagającego widza – idealny wybór dla rodzin z dziećmi, które chciałyby spędzić miło czas w kinie.Każdy potrzebuje przyjaciela. „Sonic. Szybki jak błyskawica” – recenzja filmu