Każda Piękna ma swoją Bestię? „A Curse So Dark and Lonely” – recenzja książki

-

Praktycznie każdy zna taką historię, którą uwielbia i z biegiem lat to się nie zmienia, czy się ma dziesięć, czy trzydzieści lat. Chwyta ona za serce, czasem zaciera się nieco w pamięci, jednak szybko sobie ją przypominamy. Od tego, by odświeżyć sobie naszą ulubioną opowieść, są również retellingi. Pozwalają nam one przypomnieć sobie znane fakty i ujrzeć słynne dzieje w zupełnie innym świetle. Każda nowa opowieść na podstawie Pięknej i Bestii wywołuje u mnie szybsze bicie serca, wypieki na twarzy oraz chęć rzucenia wszystkiego, żeby tylko czytać. Czy A Curse So Dark and Lonely to dobra propozycja?
Co w trawie piszczy?

Harper, główna bohaterka, nie ma łatwego życia. Mieszka ze starszym bratem, który uważa ją za słabą, kruchą osobę. Dodatkowo rodzeństwo opiekuje się śmiertelnie chorą mamą, walczącą o jeszcze trochę czasu z dziećmi. Harper nauczyła się, jak być twardą oraz zawalczyć o przetrwanie.

Książę Rhen przeżywa swoje małe piekło w Emberfall. Dawno temu wredna oraz potężna wiedźma rzuciła na niego klątwę, a złamać może ją tylko jedna rzecz: miłość dziewczyny. Jeśli myślicie, że to nic takiego, wiedzcie, iż mężczyzna zmienia się w bestię, co utrudnia sprawę znalezienia ukochanej. Książę żyje od cyklu do cyklu, mając nadzieję, że kolejny będzie tym ostatnim, a on nareszcie stanie się wolny. Nieoczekiwany splot wydarzeń sprawia, iż Harper pojawia się w życiu Rhena, ale bardzo nie chce tam zostać. Czy uda jej się uciec od mężczyzny, a może będzie kluczem do szczęścia Bestii?

>>Polecamy: Piękna i Bestia? „Cierń klątwy” – recenzja książki<<

Piękna i Bestia to cudowna opowieść o prawdziwej miłości, która pokonuje wszelkie przeciwności losu. Nie ukrywam, że przepiękna biblioteczka, pokazana w bajkowej wersji, przyprawia mnie o szybsze bicie serca i wywołuje jeszcze silniejsze uwielbienie dla tytułu. Brigid Kemmerer podjęła się dość trudnego zadania, ponieważ mogła wypaczyć kultową historię . Jednak tak się nie stało! Jej wersja jest cudowna, magiczna i tak zaskakująco dobra, że pochłonęłam ją w jeden dzień. Dosłownie nie mogłam się od niej oderwać.

A kto w tym występuje?

Może zacznę od Harper, jako głównej bohaterki. Rzadko zdarza mi się trafić na kobiecą kreację, która praktycznie w ogóle mnie nie wkurza. Ok, tutaj zdarzyły się może ze dwa potknięcia, ale zdecydowanie nie rzutują one na jej całościowy odbiór. Jest silna, ale nie niezniszczalna. Walczy w imię własnych przekonań i nie przeszkadza jej w tym niepełnosprawność. Nie użala się zbytnio nad sobą, tylko szuka rozwiązania. Rhen z kolei to mężczyzna zagadka. Kiedyś był zadufanym w sobie pięknisiem, który nagle znalazł się w innej rzeczywistości. Nowa sytuacja całkowicie zmieniła jego charakter. Przestał patrzeć tylko na siebie, użalać się i jęczeć. Nie liczy na cud, jednak ciągle próbuje złamać klątwę. Jest jeszcze jedna postać, mająca duże znaczenie dla powieści, a mianowicie Grey, czyli dowódca straży księcia. Szorstki, oddany sprawie, zimny, wycofany, ale tak naprawdę to tylko maska, którą przywdział w danej sytuacji. Muszę przyznać, że najbardziej skradł moje serce. Podziwiam go za duży hart ducha oraz chłodne podejście w nawet najgorszej sytuacji.

Dobra czy raczej nie?

Nie wiem, co się stało, bo podejrzewałam, że będzie to jedna z wielu historii, które odejdą w zapomnienie. Teraz już wiem, że nigdy w życiu. Możliwe że to przez styl pisania autorki, która w niewymuszony sposób przedstawia całą historię. Brigid włożyła sporo w pracy w napisanie powieści, a wydaje się, jakby autorka usiadła i fabuła sama wyskoczyła z głowy. Skupia się na wielu ważnych aspektach. Nie opisuje tylko życia głównych bohaterów, ale również poddanych Rhena. Wspomina o ich trudnościach, przedstawia ciekawe rozwiązania, jak i kilka intryg. Tempo zostało idealnie dobrane, a fabuła rozwija się powoli, żeby przyspieszyć pod koniec. Wątek romantyczny pojawia się, ba, mamy nawet trójkąt miłosny, jednak jest idealnie zrównoważony. Nie przytłacza romantyzmem, a nadaje dodatkowego smaczku powieści.

Piszę recenzję trochę czasu po przeczytaniu, a historia cały czas siedzi mi w głowie. Pamiętam każdy szczegół i ważne fakty, co świadczy o tym, jakie A Curse So Dark and Lonely jest dobre. Przy kiepskim tytule, takie rzeczy szybko uciekają, żeby nie zaprzątać głowy. Dużym plusem tytułu jest połączenie magicznej krainy Emberfall oraz współczesnego Waszyngtonu, z którego pochodzi Harper. Zderzenie dwóch odmiennych światów, ale jednak z tej samej linii czasowej.

A co tu się stało?

Nie wyłapałam dużo błędów logicznych, stylistycznych czy ortograficznych. Jak pisałam, z dwa razy Harper mnie do siebie na chwilę zniechęciła, płaczliwością i obwinianiem całego świata o swój los. Były to jednak potknięcia, które bardzo szybko naprawiła autorka. Można się również przyczepić do samego pojawienia się dziewczyny w Emberfall, a mianowicie reakcji mieszkańców na nią. Wszyscy dowiadują się, że pochodzi z magicznej krainy DC i nagle nie przeszkadza im jej ubiór, zachowanie, mowa, ani… telefon komórkowy! Nie chodziła z nim ciągle na widoku, jednak został zauważony i nikogo nie zdziwiło nieznane ustrojstwo. Uważam, że przedstawione w powieści argumenty są mocno naciągane. I na koniec: tytuł. Nie że ten oryginalny, ale brak fajnego przetłumaczenia na polski. Nie wiem dlaczego wydawca na siłę zostawił angielską wersję.

A pod koniec…

Zakończenie zostawiło mnie z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony to ciekawy plot twist, który wywołuje wrażenie i zachęca czytelnika do sięgnięcia po kolejny tom. Z drugiej trochę taki wymuszony. Jakby autorka koniecznie chciała, żeby jedna postać miała większe znaczenie niż do tej pory. Dlatego jestem w kropce, ponieważ podoba mi się droga, którą podążamy, ale jednak wszystko zostało ciut naciągnięte.

A Curse So Dark and Lonely to najlepsza książka, jaką przeczytałam w tamtym roku. Serio! Dobrze przemyślana i zaplanowana fabuła, solidny warsztat, zapadający w pamięć bohaterowie, ciekawy wątek romantyczny, intrygująca historia, akcja oraz cudownie przyciągający klimat. To wszystko składa się na tytuł, który jest naprawdę świetny.

Każda Piękna ma swoją Bestię? „A Curse So Dark and Lonely” – recenzja książkiTytuł: A Curse So Dark and Lonely

 Autor: Brigid Kemmerer

 Wydawnictwo: NieZwykłe

 Ilość stron: 501

 ISBN: 978-83-8178-375-0

Więcej informacji TUTAJ

podsumowanie

Ocena
10

Komentarz

Najlepszy retelling „Pięknej i Bestii”, jaki znajdziecie. Nie da się oderwać od czytania!
Katarzyna Gnacikowska
Katarzyna Gnacikowska
Rodowita łodzianka. Z papierków wynika, że magister inżynier po Politechnice Łódzkiej, jednak z zawodem nie mogą się znaleźć. Wolny duch szukający swojego miejsca na ziemi, Wielka fanka seriali maści wszelakiej, szczególnie Supernatural, Teen Wolf, American Horror Story, ale nie ma co się ograniczać. Książkoholiczka (nie dla obyczajówek i historycznych!) pierwszej wody, która prawdopodobnie umrze przygnieciona swoimi "małymi" zbiorami. Lubi się śmiać, czytać i spędzać miło czas. Nie lubi chamstwa, hipokryzji i beznadziejnych ludzi. Dobra znajoma Deadpoola i Doktora Strange.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Najlepszy retelling „Pięknej i Bestii”, jaki znajdziecie. Nie da się oderwać od czytania!Każda Piękna ma swoją Bestię? „A Curse So Dark and Lonely” – recenzja książki