Dość popularne stwierdzenie głosi, iż „o gustach się nie dyskutuje”. Jest o oczywiście kompletnie bezsensowną, wierutną bzdurą, ostateczną linią obrony osób niepotrafiących podać argumentów dla swoich wyborów. Gdybyśmy rzeczywiście postępowali zgodnie z tym powiedzeniem, nie istniałaby moda, ani żadne inne trendy, a sztuka jako taka wyglądałaby zupełnie inaczej, mając marginalny wpływ na społeczeństwo. O gustach wręcz należy dyskutować, nawet jeśli mowa o jedzeniu frytek z majonezem zamiast ketchupem. A dzisiejszym tematem do rozmów będzie słuszność określenia „najlepsza gra o psach”.
Doświadczenie
Nie, żebym posiadał w swoim CV duży materiał porównawczy. Pierwsza produkcja, która przychodzi mi do głowy, to Call of Duty 4: Modern Warfare – a konkretniej te nieszczęsne napromieniowane owczarki niemieckie… Oh, w pierwszym Torchlight mogłem wybrać psa jako towarzysza: tak zresztą zrobiłem. A jeśli chodzi o tytułu bez prądu, niestety rządzą kotki, zwłaszcza te „eksplodujące”. Ale na mojej prywatnej liście Najlepsza gra o psach uplasowała się znacznie wyżej niż te wybuchające sierściuchy.
Niewielkie pudełko, które niepostrzeżenie włożycie do każdego plecaka. Setka naprawdę porządnie zrobionych kart z przepięknymi (wcale nie przesadzam) grafikami. Negatywnej interakcji tyle, co kot napłakał, więc nikt w trakcie zabawy nie obrazi się, a dzieci nie rozzłoszczą. A pojedyncza partia trwa jakieś pół godziny: przy czym samo rozłożenie to niecała minuta. Wychodzi więc na to, że twórcy dogłębnie przemyśleli sobie tytuł swojego dzieła.
No i znowu zacząłem od puenty. Gdybym był scenarzystą, moje filmy byłyby katastrofą. Ale może zostaniecie jeszcze na dwa akapity (góra trzy, obiecuję) i przeczytacie, co mogło pójść lepiej?
Łatwizna
Celem gry jest zdobycie kości (takich dla psów, nie sześciennych) wartych jak najwięcej punktów. Zakopywać je i ulepszać będą rzecz jasna czworonogi, które przygarniemy do naszej gromadki z Psiego Parku: to z niego gracze dobierają karty do ręki. Oczywiście poszczególne rasy charakteryzują inne bonusy i zdolności, ale też wartości liczbowe, decydujące o kolejności uczestników podczas tury. Tutaj pojawia się pierwszy problem – zabieg ten nie ma większego znaczenia. W porządku, pierwszy gracz posiada możliwość wyboru lepszą niż każdy kolejny. Ale psów jest naprawdę sporo, a ich specjalności powtarzają się także między rasami. Zresztą, im więcej osób, tym i tak trudniej skompletować konkretną grupę. A ten, kto wybiera ostatni, otrzymuje dodatkową kartę na swoje podwórko, czyli w sumie dwie zamiast tylko jednej, jak pozostali. Nierzadko nawet, ze względu na dużą rotację kudłatych podopiecznych, opłaca się być na końcu i celować nie w jakość, a ilość.
Detale
Kwestia w akapicie powyżej to mały zgrzyt w trybach mechaniki. Chociaż kto wie, może był to zamysł twórców od samego początku. Teraz pora na małą bzdurkę w wykonaniu, którą po prostu rozwiązałbym inaczej. Rozumiem jednak, że zaważyły tutaj najprawdopodobniej kwestie finansowe: Najlepsza gra o psach składa się wyłącznie ze stu niewielkich kart (instrukcji nie liczę). Służą one także za znaczniki kości: na rewersach mają nadrukowane ich cztery rodzaje, wraz z wartościami punktowymi. Podczas gry trzeba więc najpierw wsuwać je pod stosiki poszczególnych ras, a po pewnym czasie też obracać. Wiem, marudzę i po prostu grałem już w tyle różnych karcianek i planszówek, że zwyczajnie się czepiam. Ale najzwyczajniej w świecie ciągłe układanie psów od nowa bywa irytujące. A wystarczyłyby małe żetoniki – w różnych rozmiarach, albo nawet dwustronne. Problem by się rozwiązał, a estetyka całego produktu straciłaby naprawdę niewiele.
Puenty część druga
Prawda jest taka, że to naprawdę świetny tytuł – sprawdza się zarówno w rodzinnym gronie na wycieczce, jak i podczas popołudnia ze znajomymi. Sprawdziłem obie opcje. Parę rzeczy rozwiązałbym inaczej, ale przecież o moich gustach podyskutowaliśmy już powyżej. Nawet mało szczegółowa instrukcja mi nie przeszkadza: gdy przychodzi wieczór, nikt nie odmówi choć jednej partii z tymi uroczymi psiakami. Zatwardziali kociarze także… Wspominałem, że w talii są także „koty w PSYbraniu”?
P.S. Jeśli jesteście psiarzami tak jak ja, koniecznie zajrzyjcie na naszego Instagrama, by zobaczyć kto pomagał w recenzji.
Liczba graczy: 2-5
Wiek: 9+
Czas rozgrywki: ok. 30 minut
Wydawnictwo: FoxGames
Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu FoxGames, więcej o grze przeczytacie tutaj.