Jeszcze więcej tajemnic. „Szkoła dla elity” – rozmowa o 2. sezonie serialu

-

Jakiś czas temu głośno było o pewnym serialu o dość chwytliwym tytule, a mianowicie o Szkole dla elity. Okazał się on osobliwym tworem, traktującym o bogatej młodzieży uczącej się w elitarnej szkole, jej problemach oraz zagadkowym morderstwie w tle. Zdobył przy tym rzeszę fanów, o czym niewątpliwie świadczy fakt, iż niedawno Netflix wypuścił sezon drugi, w planach zaś jest również trzeci, do którego zdjęcia się już zakończyły.

Niezależnie od tego, czy znacie już tę hiszpańskojęzyczną produkcję Netfliksa, czy nie, możecie przeczytać naszą rozmowę, w której dyskutujemy o pierwszych dwóch sezonach. Bez spoilerów!

Klaudyna: Myślę, że wymianę zdań na temat Szkoły dla elity powinnyśmy rozpocząć od wspomnienia pierwszego sezonu. Krótka piłka – wymień trzy rzeczy, które ci się w nim podobały i trzy, które nie. Moje typy na plus: po pierwsze, fabuła potwornie wciąga. Oglądasz jeden odcinek za drugim i ciągle ci mało. Cały czas coś się dzieje, cały czas masz ochotę dowiedzieć się, co wydarzy się za chwilę. Niby nie ma tu jakiejś pędzącej na łeb na szyję akcji, a jednak napięcie jest tak duże, że nie da się od tej historii oderwać. Po drugie, doceniam to, że pokazano tu pełen przekrój społeczeństwa – bogatych i biednych, religijnych i wyzwolonych, kujonów i leniuchów, gejów, dzieciaki w poważnych i niepoważnych związkach itd. Oglądałam i miałam wrażenie, że w tym wszystkim każdy młody człowiek znajdzie coś dla siebie. No i po trzecie: muzyka. Znajdziemy tam dużo przyjemnie bujających hiszpańskich kawałków i trochę hitów – często wracam do tej ścieżki dźwiękowej i zawsze dobrze mnie nastraja. Jakie będą twoje plusy?

Jeszcze więcej tajemnic. „Szkoła dla elity” – rozmowa o 2. sezonie serialu
Kadr z serialu „Szkoła dla elity”

Paulina: O, tak. To doskonały pomysł. Dzięki niemu przybliżymy również fabułę z pierwszego sezonu tym osobom, które nie miały okazji jeszcze go obejrzeć. Nie wiem, czy to dobrze będzie świadczyć o samej produkcji, ale za dużo nie zostało w mojej głowie z wcześniejszych treści. Z pewnością zapamiętałam na plus samo zakończenie, a raczej rozwiązanie całej sprawy, które na swój sposób wbiło mnie w fotel. Jeszcze sporo po zakończeniu seansu chodziło mi ono po głowie i nie mogłam w nie uwierzyć. Jako zaletę odebrałam również postacie Andera Munoza oraz Omara Shana – jako dwójkę chłopaków próbujących odnaleźć siebie w tym specyficznym świecie. I nie jest to w jakiś sposób przejaskrawione, tylko ukazane w ciemnych barwach, tak jak to może mieć miejsce w naszym świecie. Masz rację, że w Szkole dla elity wszystko się dzieje w swoim tempie, raz wolniej, a raz szybciej ale to również odbieram jako zaletę. Mogę się nawet pokusić, że dzięki takiemu zabiegowi wydarzenia przedstawiane na ekranie jeszcze bardziej oddziałują na widza. Zgodzę się z tobą, że muzyka jest ogromnym plusem, bo została tak dobrana, aby idealnie wtapiała się w tło tego, co się dzieje akurat na ekranie. I dla mnie plusem jest właśnie sam język – że nie jest to angielski, a hiszpański, przepiękny i melodyjny w brzmieniu. Mam wrażenie, że nawet jak ktoś w nim przeklina, to sprawia wrażenie, jakby śpiewał. I plusem jest sam sposób ukazania całej historii. Mam tu na myśli fakt, iż teraźniejszość miesza się z przeszłością, co sprawia, że jeszcze bardziej widz się wciąga i nie może oderwać się od szklanego ekranu. I to chyba tyle z zalet tego serialu.

Klaudyna: Och! Ja również uwielbiam brzmienie języka hiszpańskiego, zresztą uczyłam się go i z przyjemnością odkrywałam, że jeszcze sporo pamiętam – to z pewnością będzie ogromny plus dla osób, które lubią poznawać języki obce za pomocą seriali. Ale, ale! Pozachwycałyśmy się, to pora na minusy – moim zdaniem trochę za bardzo pojechali tu z amerykańskością. Nie da się nie dostrzec mocnych inspiracji starymi hitami dla młodzieży, w stylu Plotkary. I to niby wygląda fajnie, ale jednak sztucznie. No i druga rzecz – przez cały ten amerykański sznyt zabrakło mi tu nakreślenia wiarygodnego tła. Ja tam w ogóle nie widzę Hiszpanii, a przecież wypadałoby w tych międzynarodowych produkcjach Netfliksa dać nam trochę więcej ducha danego kraju. Trzecia sprawa – ale przyznaję, że tutaj czepiam się już trochę na siłę – przeszkadzała mi mnogość nastoletnich dram. W pewnym momencie miałam już ich przesyt, mimo że przecież taka już jest rola teen dram. A jak u ciebie? Znajdziesz trzy wady pierwszego sezonu Szkoły dla elity?

Jeszcze więcej tajemnic. „Szkoła dla elity” – rozmowa o 2. sezonie serialu
Kadr z serialu „Szkoła dla elity”

Paulina: Ja raczej nie zdołam wymienić trzech wad poprzedniej serii. Serial mnie wciągnął na maksa i nawet jeśli jakieś nieścisłości czy błędy się pojawiały, to ja zwyczajnie nie zwracałam na nie uwagi. Czasem niektórzy bohaterowie irytowali mnie swoim zachowaniem, ale raczej nie można tego zaliczyć do wad samej produkcji, aktorzy dostali takie, a nie inne role i w ten sposób je odegrali. Dla niektórych wadą może być fakt, iż niekiedy akcja była tak zawiła, że traciło się rozeznanie, co się w ogóle akurat dzieje. To może wywoływać w widzu poczucie zniechęcenia i ochotę na przełączenie na inny tytuł. Mnie osobiście to jednak nie przeszkadzało, bardzo lubię nie wiedzieć, co się wydarzy aż do samego końca i czuć dreszczyk emocji dosłownie na każdym kroku.

Klaudyna: Czyli ogólnie zgadzamy się, że dobrze się ten serial zaczął, prawda? Twoim zdaniem drugi sezon trzyma poziom, zaliczył upadek, czy wzniósł się nieco wyżej? Bo jak dla mnie – jest dużo poważniejszy, to znaczy, nie mam już poczucia, że jestem dorosłym, który wbił się do świata małolatów i obserwuje go, karmiąc się sentymentami z dawnych lat, tylko autentycznie czułam się tutaj dobrze, właśnie jako osoba po trzydziestce.

Paulina: Ja nawet podczas oglądania pierwszego sezonu tak się nie czułam, może ze względu na moją młodą duszę. Jednakże nie sposób się nie zgodzić z twoimi spostrzeżeniami względem tego, że w tej części bohaterowie sprawiają wrażenie dojrzalszych i jakby zrozumieli, na czym to życie polega. Chociaż i tak niektórzy nadal sądzą, iż za pieniądze są w stanie zdobyć wszystko. W moich osobistych odczuciach drugi sezon okazał się nieco lepszym od swego poprzednika, chociaż kiedy już było wiadomo, co się wydarzyło i czym to było spowodowane, to odczułam lekkie rozczarowanie, co nie wydarzyło się przy zakończeniu pierwszej części.

Klaudyna: A masz swojego ulubionego bohatera w tym sezonie? Bo mnie jest bardzo ciężko kogoś takiego wskazać. Sama nie wiem, czy w ogóle tych ludzi polubiłam – w każdym jestem w stanie znaleźć coś, co mnie drażni. Jedynie z Rebecą mogłabym się zaprzyjaźnić, gdybym wciąż była licealistką, bo takie niepokorne dusze zawsze były mi bliskie.

Jeszcze więcej tajemnic. „Szkoła dla elity” – rozmowa o 2. sezonie serialu
Kadr z serialu „Szkoła dla elity”

Paulina: Muszę przyznać, że mam podobne odczucia, jak ty. Nie jestem w stanie napisać, że konkretnie tę osobę  polubiłam w stu procentach, bo tak jak mówisz, w każdej z nich ujawniała się jakaś cecha, która mnie po prostu irytowała. Polubiłam na przykład Omara, kibicowałam mu, aby odnalazł swoje szczęście i spokój w życiu, ale z drugiej strony miałam ochotę nim porządnie potrząsnąć, bo zachowywał się w pewnym momencie bardzo egoistycznie. Jak zareagowałaś na ostatnie minuty ósmego odcinka? Ja poczułam szereg emocji naraz: zdziwienie, złość i niedowierzanie. Jednak z drugiej strony dość łatwo było przewidzieć, że będzie i trzeci sezon, więc tak prosto wszystko nie mogło się zakończyć.

Klaudyna: Niedowierzania nie było, ale podobnie jak ty, poczułam mieszaninę zdziwienia – takiego podszytego zażenowaniem – i złości. Nie lubię tego rodzaju akcji, czuję się trochę oszukana jako widz i wolałabym, żeby w trzecim sezonie pociągnęli inne wątki, niż znów odgrzewali ten. I tak jak mówisz, można się było tego spodziewać. Ciekawa jestem za to, która zagadka kryminalna podobała ci się bardziej? Morderstwo z pierwszego sezonu czy tajemnicze zaginięcie z drugiego?

Paulina: Hmm. Dość trudne pytanie, zwłaszcza że obydwa sezony podobały mi się prawie tak samo. Raczej nie jestem w stanie wybrać tego lepszego. I tu, i tu dobrze się bawiłam, mogłabym wszystkie odcinki obejrzeć jednego wieczoru, bo zwyczajnie ciężko zakończyć na jednym. Każdy kończy się w taki sposób, iż trzeba od razu odpalić kolejny, aby przekonać się na własnej skórze, co też wydarzy się dalej. Właśnie wpadłam na jeszcze jeden minus tej produkcji, ale już jako całości! Mianowicie, że każdy z sezonów liczy sobie jedynie po osiem odcinków. Nie wiem, jak ty, ale ja mogłabym oglądać nawet i po dwadzieścia epizodów i nie miałabym dość. A tobie któraś z tych dwóch historii przypadła bardziej do gustu?

Jeszcze więcej tajemnic. „Szkoła dla elity” – rozmowa o 2. sezonie serialu
Kadr z serialu „Szkoła dla elity”

Klaudyna: Masz rację, sezony są zdecydowanie za krótkie, ale to też pozwala serialowi trzymać dynamikę i poziom. Jak widzę, że taki The Flash czy Arrow rozciąga się na 23 odcinki z jednym głównym wątkiem, to chce mi się wyć do księżyca z rozpaczy. Optymalna liczba odcinków to dla mnie 13 i tyle chciałabym widzieć wszędzie. Natomiast odpowiadając na twoje pytanie – chyba jednak bardziej ciekawiła mnie sprawa morderstwa, bo – i tu muszę poprawić samą siebie, bo całkiem o niej wcześniej zapomniałam – bardzo polubiłam ofiarę, natomiast zaginionego z drugiego sezonu ani trochę, więc było mi obojętne, jak zakończy się jego historia. Chociaż muszę przyznać, że ostateczne rozwiązanie jego wątku mile mnie zaskoczyło. A myślisz, że mimo dość abstrakcyjnych dla przeciętnego polskiego nastolatka motywów – morderstwo w elitarnej szkole, tajemnicze zniknięcie – ten serial spodoba się naszej młodzieży? Nie wiem, czy też zwróciłaś na to uwagę, ale pierwszy sezon był nieco bardziej przerysowany – te wszystkie imprezy u markizy, łóżkowe trójkąty itd. – tymczasem w drugim dostaliśmy więcej tego, co dotyka ludzi na całym globie, czyli chociażby uzależnienia młodych od atencji w social mediach. Całe to instagramowe zakłamanie jest tutaj świetnie ukazane – tutaj ogromny plus za wprowadzenie nowej bohaterki – i moim zdaniem to sprawia, że Szkoła dla elity będzie jeszcze bliższa takim właśnie przeciętnym polskim dzieciakom.

Paulina:  Zgadzam się z tobą. Serial jeszcze bardziej i zdecydowanie lepiej ukazuje, jak social media wpływają na przeciętnego człowieka. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że młodzi widzowie mogą coś z tego wynieść, jakieś przesłanie. Odniosłam też wrażenie, że wszystkie postaci jakby bardziej się ze sobą zżyły i zaczęły mocniej się wspierać, gdy wyszło na jaw, że ich kolega zaginął. Myślę, że przy drugim sezonie młodszym osobom (ale starszym też!) jest łatwiej się z nimi zżyć i przeżywać wspólnie ich codzienne problemy i rozterki. Jedyny problem stanowi w moim przypadku pewien bohater (z racji tego, że odgrywa jedną z większych ról, nie mogę zdradzić, o kim mowa, aby nie zepsuć przyjemności z seansu). Po dwóch sezonach nadal nie potrafię pojąć jego postępowania i tego, co do popchnęło do tak dziwacznych czynów. Pewnie łatwo zgadniesz, o kogo mi chodzi. I sądzę, że akurat ta postać najmniej przemówi do młodszych widzów. A przynajmniej mam taką nadzieję. No ale dobrze, miło porozmawiałyśmy na temat tej hiszpańskiej produkcji, jakbyś podsumowała więc swoje odczucia względem niej?

Jeszcze więcej tajemnic. „Szkoła dla elity” – rozmowa o 2. sezonie serialu
Kadr z serialu „Szkoła dla elity”

Klaudyna: Podoba mi się w jakim kierunku zmierza ten serial. To wciąż jest mocno abstrakcyjna rzeczywistość, nie wszystko jestem w stanie przyjąć na zdrowy rozum, ale o ile w pierwszym sezonie uważałam Szkołę dla elity za czystą rozrywkę, tak teraz mam w głowie dużo przemyśleń po jego kontynuacji. I mimo że nie jest to świat, który byłby dla mnie na wyciągnięcie ręki, to jednak zaczynam go coraz bardziej rozumieć i coraz poważniej na niego patrzeć. Po wszystkim zostaje się z jakąś refleksją w głowie, a to jest chyba w tym wszystkim najważniejsze. A ty jak uważasz?

Paulina: Tak, Szkoła dla elity daje dużo do myślenia. Chociaż przedstawia świat, w którym sama nie chciałabym żyć, to jednak wciąga swoją fabułą i dość częstymi zwrotami akcji. Już po pierwszym sezonie miałam w głowie jeden wielki znak zapytania i natłok myśli, ale po drugim do dzisiaj nie wiem do końca, jakie jest moje zdanie na jego temat. Produkcja ma dużo zalet, między innymi wartką fabułę i ciekawy pomysł na nią, dobrze wykreowanych i zagranych bohaterów (chociaż żadnego z nich do końca nie zdołam polubić), a także idealnie wręcz dobrana muzyka. Czy czekam na sezon trzeci? Mogę śmiało odpowiedzieć, że tak, bo jestem bardzo ciekawa, co jeszcze twórcy Szkoły dla elity zdołają wymyślić i jak bardzo skomplikują życie poszczególnych osób.

Klaudyna: No to czekamy razem, bo ja też nie mogę się doczekać, co będzie dalej.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu