Władca Śnienia powrócił po dziesięcioleciach w niewoli – osłabiony, pozbawiony insygniów władzy, powoli, krok za krokiem, wymierzał kary i odbudowywał swoje królestwo. Przemierzył świat ludzi i piekło, stoczył pojedynki, prawie zginął, aby odzyskać potęgę i należne mu miejsce. To jednak nie oznacza końca jego kłopotów – nie wszystko i wszyscy powrócili bowiem do Śnienia. Sen jeszcze nie zakończył swej pracy, a na horyzoncie pojawiają się kolejne problemy.
Nieskończeni to dziwna rodzina
Zaczyna się od opowieści – ojciec z synem wybrali się na pustynię, aby dopełnić rytuału przejścia młodszego z nich. Aby stać się pełnoprawnym członkiem plemienia, kandydat musi wysłuchać historii, którą od pokoleń wysłuchuje się i przekazuje innym tylko raz. To opowieść o wielkiej, ale i nieszczęśliwej miłości mądrej, młodej królowej do Morfeusza. To również opowieść o machinacjach innej dwójki rodzeństwa Nieskończonych: Pożądania i Rozpaczy. Dlaczego? Ponownie bowiem zamierzają pociągać za sznurki i nastręczyć bratu problemów, jakby nie miał ich już dość na głowie.
>>Polecamy: Dlaczego „Dziecko Rosemary” nie straszy? O klasyce miejskiej grozy<<
Spis mieszkańców Śnienia ujawnił, że nie wszyscy powrócili do swojej krainy Snu – najbardziej niepokojący jest jednak fakt, iż zabrakło czterech głównych arkanów: trójki koszmarów, Brutala, Globa i Koryntczyka, oraz jednego miejsca, Zielonego zakątka, na którym do tej pory Morfeusz mógł zawsze polegać. Na horyzoncie pojawia się również jeszcze kolejne zagrożenie – wir snów, mogący doprowadzić do zapaści nie tylko Śnieniu, ale również całego świata. To coś, czym Władca Snów poprzysiągł się zająć. W tym czasie w świecie ludzi niejaka Rose Walker i jej matka udają się do Anglii na zaproszenie tajemniczej i ekscentrycznej dobrodziejki, która opłaciła ich pobyt i podróż. Dlaczego – dowiadują się na miejscu, gdy poznają Unity Kinkaid, znaną nam już jedną z ofiar uwięzienia Morfeusza. Od tego spotkania w jej życiu zmienia się właściwie wszystko.
Nie lekceważ potęgi snu
Drugi album kultowego Sandmana pokazuje, że sława tej napisanej przez Neila Gaimana historii nie jest na wyrost – tam, gdzie jeszcze w Preludiach i nokturnach można odnieść wrażenie pewnego nieładu, tak tu już nie mamy wątpliwości, iż całość została zaplanowana co do szczegółu. Ale też przyjmując budowę na zasadzie „opowieści w powieści”, musi mieć plan – każdy element układanki musi do siebie pasować, być osobną opowieścią, która jednak współtworzy tom. Taki projekt narracji doskonale oddaje charakter komiksu o Władcy Snów – kolejne wydarzenia przekraczają przestrzeń, wymiary, a czasem również i czas, przypominając nieco chaotyczność marzeń sennych: nielogicznych, niepokojących, dopuszczających do głosu nawet najmroczniejsze pragnienia bądź obawy.
Zwłaszcza to ostatnie wydaje się fascynować Gaimana w Domu lalki. Jak uczy psychoanaliza, do podświadomości wyrzucamy, pośród wielu innych rzeczy, wszelkie myśli, fantazje oraz pragnienia, które uznawane są za zbyt brutalne, społecznie niepożądane czy łamiące zdobyte w czasie socjalizacji normy postępowania. Te same treści wracają, gdy zamkniemy w nocy oczy, wydostając się z tego niedomkniętego zawsze sejfu, stając się często fundamentem tego, z czego plecione są sny. W historii Neila Gaimana te mroczne fantazje są przywoływane, nieraz również kształtowane przez Arkany, które, uwolnione z pieczy Władcy Śnienia, zatruwają ludzkie umysły, siejąc chaos w rzeczywistym świecie, tworząc dla siebie bezpieczne przystanie bądź całe grona naśladowców. Co w przypadku upodobań oraz misji Koryntczyka szczególnie niepokoi. Zwłaszcza gdy w drugiej części komiksu razem z Rose trafiamy do pewnego motelu, w jakim odbywa się „zjazd miłośników płatków”, pod którą to nazwą kryje się, no cóż, konwent seryjnych zabójców, uwzględniający identyfikatory, panele dyskusyjne, prelekcje i wykłady gości honorowych.
Trzeba również przyznać, że Gaiman poza wykorzystaniem motywu opowieści w opowieści naprawdę sprawnie operuje niedomówieniami, bliższym logice marzenia sennego niż popularnego komiksu wydawanego w ramach superbohaterskiego uniwersum. I tak, gdy przywołuje na początku młodsze rodzeństwo Morfeusza – Pożądanie i Rozpacz – ustanawia pewną ramę odniesienia dla kolejnych wydarzeń i scen, bez bezpośredniego odniesienia się do nich. Zmusza nas tym samym do poszukiwania wskazówek i poszlak świadczących o ingerencji tej dwójki Nieskończonych, ponieważ nic w tej kwestii nie jest nam w Domu lalek powiedziane wprost. Jednocześnie wciąż zastanawiamy się, czy zachowania bohaterów wynikają z wpływów wtrącającego się w sprawy Morfeusza rodzeństwa, pozostających poza Śnieniem arkanów, czy może ze zwykłej natury ludzkiej. Takie połączenie sposobu opowiadania z jego przedmiotem stanowi kolejny powód, dla którego tak wiele osób wymienia Sandmana jako jedno z najważniejszych dzieł komiksowych.
Sen nadal uwodzi
Pod względem graficznym wiele się nie zmieniło – za rysunki odpowiadają przede wszystkim Mike Dringenberg i Malcolm Jones III, znani już z Preludii i nokturn, tym razem w pracach nad zamieszczonymi w tomie zeszytami #9–16 nie brał udziału współtwórca Sandmana, Sam Kieth. Swoje trzy grosze dorzucili za to Chris Bachalo, Michael Zulli, Steve Parkhouse, których style nie odbiegają zanadto od tego prezentowanego przez głównych ilustratorów, ale nie są również identyczne – spójność wizualna została więc zachowana, ale jednocześnie nowi twórcy zaznaczyli swoją odrębność. Rysunki wciąż okazują się niepokojące, nieco surowe w wyglądzie, a kolory przytłumione, podkręcające jeszcze wrażenie czyhającego tuż za rogiem zagrożenia. Ciekawy zabieg zastosowali Dringenberg i Jones w pierwszym rozdziale Domu lalki, gdy przenosząc się ze świata rzeczywistego do Śnienia, zaczęli rysować nie w pionie, a w poziomie – w ten sposób nie tylko zmieniając to, jak czytamy ich komiks, ale również to, w jaki sposób go odbieramy: mniej statycznie, jeszcze bardziej niesamowicie. Aż szkoda, że pokusili się o coś takiego tylko w tym jednym miejscu, z namiastką tegoż w finale Domu lalki.
Brama do Śnienia
Władca Snów nie jest istotą pełną empatii i współczucia, nie jest władcą z puchu i dobrocią wcieloną – zna swoje obowiązki, wie, że musi zadbać o równowagę w Śnieniu, zwłaszcza po całym okresie uwięzienia. Popełnia błędy, które stara się naprawić, bywa, że unosi się dumą bądź gniewem. Zmienia się – co wyraźnie obserwujemy w Domu lalki, nie jest okrutny. Drugi album Sandmana to dzieło zaplanowane, skomplikowane, nieoczywiste, pełne również przemocy powodowanej przez zbiegów ze Śnienia – i pod tym względem daleko mu do przyjemnych sennych marzeń, a bliżej koszmarów, z jakimi zmierzyć się musi w tej części Morfeusz. To naprawdę dobry komiks.
Scenariusz: Neil Gaiman
Ilustracje: Mike Dringenberg, Malcolm Jones III, Chris Bachalo, Michael Zulli, Steve Parkhouse
Liczba stron: 232
Więcej informacji TUTAJ