Koniec roku obfitował w książki o tematyce okołojedzeniowej. A dzięki dobremu układowi gwiazd tak się miło złożyło, że te dobre kąski wpadły w moje ręce, bo hołdując zasadzie, że jedzenie jest najważniejszym posiłkiem dnia (sic!), nie mogłam przejść wobec nich obojętnie.
I tak, zaraz po Pani od obiadów, przeszłam do Kapłonów i szczeżuj, co polecam uczynić i Wam.
Wywiad rzeka
Książka posiada dwóch autorów – Jarosława Dumanowskiego, znanego historyka, którego pasją stała się historia jedzenia, oraz Magdalenę Kasprzyk-Chevriaux, dziennikarkę kulinarną, piszącą dla takich magazynów jak Usta czy Kuchnia. Całość ma układ wywiadu, gdzie stroną pytającą jest właśnie Kasprzyk, a odpowiadającą Dumanowski.
Oboje znają się od wielu lat, współpracowali przy znacznej ilości wydarzeniach promujących polską kuchnię we Francji, co dodaje tej rozmowie poczucia familiarności i większej intymności. Dlatego też taką dyskusję czyta się bardzo przyjemnie.
Jedzenie to nie tylko paliwo
Trzeba przyznać, że Kapłony… to książka dla dwóch kategorii ludzi – miłośników historii i lubiących jeść. Przeciętnego czytelnika może ona odrobinę nudzić, zwłaszcza, że Dumanowski w swoich opowieściach dość często odwołuje się do faktów i zdarzeń z przeszłości. Z drugiej jednak strony jego odpowiedzi są bardzo rzeczowe i niepozostawiające niedopowiedzeń. Wszystkie informacje podaje w prosty sposób, więc nawet, gdy czytający nie ma rozległej wiedzy, jest w stanie wiele wyciągnąć dla siebie.
Dla obojga rozmówców posiłki to coś więcej niż przymus czy podtrzymuje organizm przy życiu. Barwnie opowiadają o składnikach, ich pochodzeniu, fantastycznie rozprawiają się z mitami, które narosły przez lata. Jak choćby z tym, że królowa Bona przywiozła do Polski włoszczyznę – w naszym rozumieniu seler, marchew i por. Inna obalona legenda, to ta o wigilijnym karpiu i jego komunistycznym pochodzeniu – okazuje się, że ta biedna ryba jest ostatnią z tego gatunku, które na tym świątecznym stole ocalały, a nie zostały na niego wprowadzone. Dumanowski przytacza przy tym przepis z 1682 roku na świątecznego karpia w piernikach i sosie wiśniowym, zwanym wtedy karpiem morawskim.
Historyk wspomina też o wyjątkowym poście, jakim było leiunium Polonicum, wyróżniającym nas na tle Europy w XVII wieku, a który powodował bóle głowy u mistrzów kuchni na zamkach i królewskich dworach – śluby trwające tydzień, a zahaczające o dwa dni postne, jak w przypadku wesela panny Lubomirskiej i pana Potockiego czy Michała Korybuta Wiśniowieckiego, którego uczta odbywała się podczas Wielkiego Postu.
Akcja i reakcja
Bardzo często w wypowiedziach historyka i dziennikarki możemy znaleźć odniesienia do współczesnej kondycji żywieniowej i tego, jak bardzo różni się ona od czasów przeszłych. Dumanowski próbuje rozliczyć mit jedzenia mięsa przez wysoko urodzonych i udowadnia, że szlacheckie uczty wynikały z zupełnie innych pobudek niż współcześnie nam się wydaje. Znów oboje posługują się przykładami z historii i pokazują, że przekładanie przeszłości na teraźniejszość bez kontekstu czyni więcej zła niż dobra.
Nie na raz
Osobiście bardzo lubię wywiady-rzeki, bo można je otworzyć na losowej stronie i po prostu czytać. Z drugiej strony nie jest to lektura, którą łatwo jest zacząć i skończyć jednego wieczora, nagromadzenie informacji bywa po prostu przytłaczające i mniej wprawnego czytelnika może po prostu odrzucić. Niemniej – próbujcie, bo takiej wiedzy, tak pięknie wydanej i oprawionej (jak zwykle zresztą u Wydawnictwa Czarnego), nie ma nigdzie!
Tytuł: Kapłony i szczeżuje. Opowieść o zapomnianej kuchni polskiej
Autorzy: Jarosław Dumanowski, Magdalena Kasprzyk-Chevriaux
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 336
ISBN: 978-83-8049-797-9