Niewiele jest planszówek, w które może zagrać każdy — niezależnie od swojego wieku, doświadczenia czy upodobań. Jednym z takich nielicznych tytułów bardzo dobrze sprawującym się w każdym towarzystwie (tak! wszyscy go kochają!), jest właśnie Dixit. Wydany po raz pierwszy w 2008 roku, błyskawicznie podbił serca wielu graczy na całym świecie!
Chociaż od samej premiery minęło już sporo czasu, to jednak jego popularność nie maleje. Proste zasady, krótka rozgrywka, zerowy punkt wejścia, a także niesamowite i magiczne rysunki sprawiają, że chce się do niego wracać. Żeby nie było nudno, sam Dixit doczekał się różnych dodatków. Ale to oczywiście nie wszystko — powstało też wiele odmiennych tytułów które, chociaż są osobnymi tworami, to jednak nadal pozostają związane swoją mechaniką z oryginałem i wciąż pozostają w jego uniwersum.
Fani ubóstwiający ten rodzaj rozgrywki, opierający się na wyobraźni i skojarzeniach (czyli na przykład JA!), na pewno nie mogli więc doczekać się premiery Stelli. W końcu dzięki wydawnictwu Rebel gra pojawiła się na sklepowych półkach. Według opisu tej nowości mamy, podobnie jak w Dixicie, interpretować ilustracje pod kątem wylosowanego hasła. Tytuł ten oczywiście również trafił do moich zbiorów i jak tylko pojawiła się okazja — został rozpakowany i wypróbowany.
Otwórzmy pudełko
Już pierwszy rzut oka na grę powoduje, że jesteśmy w niej po prostu zakochani. Bajkowe ilustracje, ozdabiające pudełko, dają pewien przedsmak klimatu całości. Magiczne rysunki w odcieniach różu i fioletu już od samego początku zmuszają naszą wyobraźnię do działania, a ta przecież jest największym fundamentem rozgrywki.
Gdy skończymy się zachwycać opakowaniem, możemy przejść do samych komponentów gry. W środku znajdziemy planszę składającą się z dwóch części, karty z rysunkami i blankiety z hasłami (kilka pustych do samodzielnego wpisania). Dodatkowo mamy też kolorowe żetony, znaczniki rundy, a także pionek zwiadowcy, który będzie przekazywany pierwszemu graczowi. Ale to nie wszystko! By uatrakcyjnić rozgrywkę Stelli, w pudełku znalazły się też tabliczki dla graczy do liczenia punktów, a także zmazywalne mazaki (pod kolory tabliczek). Nie zabraknie także ściereczek (też pasujących do reszty). Dodatkowo mamy tablicę wyników i oczywiście instrukcję, pełną rysunków i grafik umożliwiających łatwe zrozumienie zasad. Całość jest doskonale przemyślana graficznie, nawet najmniejsze fragmenty wizualnie pasują do reszty.
Warto również wspomnieć, że wszystkie komponenty mają swoje odpowiednie miejsca w przygotowanej prasce. Dzięki temu łatwo odnajduje się dane części i nic się nie niszczy.
Gra skierowana jest do od trzech do sześciu graczy w wieku powyżej ośmiu lat, a przewidywany czas rozrywki to pół godziny.
Zaczynajmy więc…
Stella to gra kojarzeń i interpretacji. Podczas każdej rundy (a jest ich cztery) gracze w tajemnicy zaznaczają karty wcześniej ułożone na stole, które ich zdaniem powiązane są z wylosowanym hasłem. Jeśli komuś uda się wybrać te same rysunki, co innemu uczestnikowi, tworzy się iskrę, zapewniająca punkty. Im ich zdobędziemy więcej, tym bardziej zwiększamy naszą szansę na wygraną.
Ale uwaga, nie można zakreślić zbyt dużej liczby fiszek. Osoba, która okaże się zbyt pazerna będzie miała większą szansę by przegrać, bo jej znacznik będzie znajdować się w ciemności, a za to niestety jest mniej punktów.
Co oczywiście warto wspomnieć — jeśli macie podstawkę Dixita, możecie dołączyć do niej również karty Stelli. Gra ta zawiera pełną talię blankietów w identycznym formacie i z tym samym tyłem, co wszystkie planszówki z tej serii. To wasz wybór czy będziecie nowość od Rebela traktować jako osobny twór i grać według jego zasad, czy może wrócicie do oryginalnej mechaniki i połączycie fiszki należące do tego uniwersum razem.
Czy warto?
Oczywiście. Stella to doskonale dopracowana gra. Nie tylko jest ciekawa, ale zawiera również przepiękne ilustracje, które pobudzają wyobraźnię i sprzyjają wymyślaniu interesujących skojarzeń. Uwierzcie mi, że za każdym razem, gdy wpatrujecie się w bajeczne rysunki, zauważacie nowe detale. Całość jest spójna i dopracowana idealnie pod względem wizualnym.
Zasady są proste, a ich wytłumaczenie trwa raptem kilka chwil. W rozgrywce odnajdzie się dosłownie każdy. Nie trzeba być planszówkowym wyjadaczem, by pokochać ten tytuł.
Nie ma tutaj negatywnej interakcji i stresu. By poczuć w pełni klimat magicznych obrazów i rozruszać wyobraźnię, można nawet puścić przyjemną muzykę, by w spokoju doszukiwać się w ilustracjach ukrytych przekazów.
Coś do poprawy…
Jak już musiałabym na siłę szukać minusów całości, to na pewno pewną obawę budzą pisaki. Niestety wiem z doświadczenia, że tego typu dodatki dość szybko wysychają i pewnie za jakiś czas trzeba będzie dokupić nowe. A te zapewne będą inne niż oryginalne i nie wpasują się tak dobrze w estetykę pozostałych komponentów.
Zastanawiam się też, jak długo wycierane tabliczki wyników będą tak czyste jak przy pierwszych kilku użyciach. Obawiam się, że z czasem zostaną na nich ślady kolorowych flamastrów. Ale to trzeba by potwierdzić dopiero po dłuższym czasie rysowania.
Ostatnią rzeczą, którą zmieniłabym i dodała do instrukcji (graliśmy tak w późniejszych podejściach), jest nakaz tłumaczenia innym dlaczego wybrało się daną kartę. Co konkretnie skojarzyło nam się z danym słowem? Wyobraźnia każdego przecież pracuje inaczej, dlatego warto poznać punkty zaczepienia innych, którzy zasiedli z nami do Stelli. Czasami nawet bliscy znajomi potrafią nas nieźle zaskoczyć.
Podsumowując – planszówka od wydawnictwa Rebel powinna zagościć na stałe w zbiorach każdego fana gier planszowych, a już na pewno powinni ją nabyć wszyscy wielbiciele serii Dixit. Ja z czystym sumieniem polecam.
Liczba graczy: 3-6
Wiek: 8+
Czas rozgrywki: 30 minut
Wydawnictwo: Rebel
Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Rebel, więcej o grze przeczytacie tutaj.